Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
7 czerwca 2016
48 Zjazd RN: Pierwsza porcja refleksji
Ernestyna Skurjat-Kozek, Foto Puls Polonii , B. Filip & R. Federowicz

W dniach 28-29 maja 2016 odbył się w Brisbane 48 Zjazd Rady Naczelnej Polonii Australijskiej. Tym razem obyło się bez awantur, kontrowersji i wojny o mandaty, które niestrudzenie od lat inicjował pewien delegat; ostatnio - jak słyszymy - całkowicie wycofał się z pracy społecznej. Zapowiadało się więc, że tym razem będzie nudno, na szczęście pojawiła się niegroźna kontrowersja, która obradom dodała koloru. W sumie wrazeń dużo, osiagnięć również, naprawdę ciężko pracowaliśmy (zwłaszcza nad poprawkami do statutu), ale też nie brakło miłych chwil oddechu, jak np. niespodziankowego koncertu „Obertasa”, czy udziału w procesji z okazji Bożego Ciała. Do domów wracaliśmy z nadprogramowym bagażem kalorii, bowiem bezlitośnie kuszono nas najsmaczniejszymi na świecie ciastami domowego wyrobu, nie mówiąc o przepysznych polskich potrawach.

Na początku obrad przyjęliśmy do Rady Naczelnej dwie nowe organizacje. Pierwsza to nowo założona organizacja PolArt Inc., której pełna nazwa brzmi Polish Visual and Performing Arts in Australia and New Zealand Inc.. Organizacja ta ma zapewnić festiwalową ciągłość, do tej pory bowiem powstawały doraźne (ad hoc) lokalne komitety, które na swoim terenie organizowały kolejne PorArty, potem się rozwiązywały, tak więc nie było ani finansowej ani organizacyjnej ciągłości, w zasadzie każdy komitet zaczynał na nowo, po swojemu. Bagaż cennych doświadczeń nie był formalnie przekazywany następcom.


Obrady rozpoczęliśmy tradycyjnie modlitwą


Daleko po prawej Jan Szuba

Jak czytamy w statucie PolArt Inc., ma ona jako członek Rady Naczelnej, organizować festiwale z udziałem zespołów folkorystycznych i innych organizacji artystycznych z Australii i Nowej Zelandii oraz utrzymywać stały kontakt i współpracę; ma ustalić jednolite standarty działania; ma autoryzować pożyczki dla komitetów organizacyjnych kolejnych PolArtów. Jej zadaniem będzie gromadzenie całej dokumentacji poczynając od spraw finansowych, poprzez nadzorowanie etapów organizacji kolejnych festiwali, kontrolę budżetu i opracowania raportu końcowego po każdym festiwalu. Krótko mówiąc PolArt Inc. ma nam „matkować” w czasie festiwalu i między festiwalami. Nowością będzie dokumentowanie, archiwizacja i zabezpieczenie materiałów stanowiących historię i dziedzictwo wszystkich minionych festiwali. Jak mówił Jan Szuba: One of the historic problems with PolArt is that there is a huge loss of learnings (corporate knowledge) between festivals.

Migawki ze Zjazdu - na antenie Radia SBS. Z Elą Cesarską i Ernestyną Skurjat-Kozek rozmawia Anna Sadurska. Prosimy posłuchać.

W skład zarządu nowo powstałego PolArt Inc. wchodzi 9 osób mianowanych przez swoje zespoły/organizacje; jego prezesem został – obecny na zjeździe – Paweł Zając z Adelaide, wieloletni szef Zespołu Folklorystycznego Tatry. Kadencja wynosi 3 lata. PolArt Inc. został zarejestrowany w Wiktorii, tam bowiem znajduje się Public Officer tejże organizacji. Jednym z powodów stworzenia polartowskiej „czapki” była sprawa przyjęcia spadku po pani Zofii Rospond-Jaskewycz. Z przyczyn prawnych – jak rozumiem - pieniądze z Fundacji Rospond nie trafiły do komitetu organizacyjnego PolArt w Melbourne w czasie festiwalu. Po festiwalu ów ad hoc stworzony komitet rozwiązał się; sprawę uratowało pojawienie się nowej, z założenia stałej organizacji polartowskiej.


Prezes PolArt Inc. Paweł Zając


Jan Szuba (po lewej) i Włodzimierz Wnuk

Jak minął PolArt w Melbourne – ten podobno największy i najlepszy w dziejach odbywających się co 3 lata festiwali – o tym mówił w swoim sprawozdaniu Jan Szuba, szef komitetu organizacyjnego. Przy budżecie ponad pół miliona dolarów PolArt2016 nic nie zarobił, nic nie stracił. Był mały dług w wysokości 600 dolarów, ale go szybko zlikwidowano za pomocą anonimowej donacji. A więc potężna impreza wyszła na zero. Wśród największych wydatków były koszta Zabawy Sylwestrowej (ponad 124 tysiące dolarów), wynajęcie pomieszczeń (np. Melbourne Town Hall ponad 53 tys. dol., czy Federation Square ponad 52 tys., Deakin Edge ponad 28 tysięcy.) Z donacji, grantów i fundraising zebrało się ponad 108 tys. Od sponsorów uzyskano 55 tys. Z dumą można podkreślić, że dochód z koncertów zespołów folklorystycznych wyniósł ponad 91 tys. Jeśli chodzi o sprawę kosztów sprowadzenia artystów z Polski , pan Szuba wyjaśnił, że to nie PolArt ponosił te koszta , tylko Ambasada RP, Konsulat RP i Wspólnota Polska.

Szuba serdecznie dziękował prezesowi RN Leszkowi Wikarjuszowi, a także „ambasadorom festiwalowym” Pawłowi Milewskiemu i Magdzie Szubańskiej, jak również 400 wolontariuszom za ogrom włożonej pracy. Sława o PolArt2015 dotarła do Polski, bo do Melbourne przybył nie tylko (ówczesny) prezes Polskiego Radia, ale i reporterka, która dzień po dniu słała reportaże do Warszawy. A było o czym mówić: 130 imprez, ponad 1100 wykonawców, 15 tysięcy gości...nie mówiąc o gościach-internautach...Wg internetowych statystyk, na stronę festiwalową weszło ponad 11 tysięcy gości, w sumie odsłon było 38 tysięcy. Na Facebooku pojawiło się prawie półtora tysiąca „lajków”, przyciągając uwagę 110 tysięcy fanów z Australii, Polski, Nowej Zelandii, UK & USA.

Szacuje się, że wieści o festiwalu dotarły łącznie do ponad miliona słuchaczy/widzów Polskiego Radia i TV, Radia SBS, ABC Radio, Herald Sun oraz wiktoriańskich mediów. W czasie festiwalu ukazały się trzy ważne publikacje książkowe, w tym bajecznie kolorowy album „PolArt2015 Melbourne”. Jak opowiadał prezes Wikarjusz, zabrał ze sobą do Polski walizkę tych albumów rozdając różnym prominentom. Musieli być pod wrażeniem: marszałek Senatu, Stanisław Karczewski bez namysłu przyjął patronat nad Polartem2018 Brisbane!

Gwoździem przemówienia Janka Szuby była informacja, że wszystkie 11 podkomitetów melbournenskich przekazało swoje raporty wraz z doświadczeniami i całą corporate knowledge kolegom z Brisbane, którzy będą organizować kolejny Polart. „Brisbane, everything we have is all yours” powiedział Szuba wymieniając, co przekazują następcom: całą database, stronę internetową (wraz z jej domeną www.Polart.com.au) , business plan, kopie podań o granty, Fundację Rosponda, całe archiwum zdjęć, social media oraz konta Twittera, Facebooka i Instagram. Wielkie bogactwo. Nie ma potrzeby zaczynać od nowa. Swoje sprawozdanie zakończył Szuba pięknym stwierdzeniem: PolArt – to więcej niż festiwal, to podróż w przyszłość.


Po lewej: Prezes Klubu w Darra, Zdzisław Jarentowski


Klub Polski w Darra. Foto Google

Natomiast niejako podróżą w przeszłość było przyjęcie w poczet Rady Naczelnej organizacji lokalnej, która po minionych turbulencjach „zmartwychwstała” i nabrała kolorów. Na minionych Zjazdach opowiadano coś tam w kuluarach o Klubie w Darra , szczegółów nie pamiętam, tyle tylko kojarzę, że były problemy, że ktoś tam chciał klub sprzedać...I oto teraz – w duchu „nareszcie” – poinformowano nas, że Związek Polski z Darra zarejestrował się jako Incorporated i wstępuje bezpośrednio do Rady Naczelnej (warto bowiem przypomnieć, że na terenie Qld nie ma federacji stanowej organizacji polonijnych).

W teczce z materiałami zjazdowymi znalazłam statut organizacji, a zainteresowała mnie oczywiście z racji swojej nazwy „Kościuszko”. Może uda się nam coś wspólnie zdziałać z okazji Roku Kościuszkowskiego? Udałam się więc na pogawędkę. Prezes nowo przyjętej organizacji, inżynier Zdzisłw Jarentowski opowiada, że w przeszłości, kiedy Klub w Darra popadł w długi, tamtejszy zarząd planował go sprzedać. Nowy zarząd postanowił sprawdzić, czy klub uda się uratować, czy może być rentowny. Na dzień dzisiejszy stan finansowy jest taki, że udało się zlikwidować 13 tysięcy długów; obecnie klub ma na koncie plus 50 tysięcy dolarów. Okoliczna Polonia wymiera, więc jedynym sposobem na uratowanie Klubu było wynajmowanie pieknej dużej sali innym grupom etnicznym; w części sali zbudowano kafeterię, która też przynosi dochody.

Zdjęcie fajnego klubu można obejrzeć na google: patrzę na ładne kolumny i podcienia, na cały szereg okien budynku idącego w głąb posesji – słyszę, że cała działka liczy 2 tys. metrów kw., strategicznie położona o 150 metrów od stacji kolejowej (odległość do samego Brisbane City wynosi raptem 10 km). Słyszę, że w budynku klubowym mieści się długa sala z balustradkami po obu stronach, stoliki stoją w nastrojowych podcieniach; jest scena, oczywiście kuchnia, biuro i magazyn, w którym można w razie czego zorganizować jakieś specjalne pomieszczenie. Jak mówi prezes Jarentowski, ekranu ani projektora jeszcze nie mają, ale jest nadzieja, że w klubie wkrótce i kino powstanie. Klub powstał w 1954 roku. Oby dotrwał 22 wieku!

Na tym kończę pierwszą relację z obrad 48 Zjazdu RN, bo z działaczki społecznej muszę się za chwilę na dzisiejszy wieczór przepoczwarzyć w babcię. Mam nadzieję jutro wrócić do pisania.

Ernestyna Skurjat-Kozek


Gość Zjazdu Konsul Honorowy Brian Kilmartin; po prawej Henryk Kurylewski, który będzie gospodarzem PolArtuBrisbane2018