Z radością spotkali się ponownie. Kilka tygodni wstecz, pisarka pani Halina Czarnuszyn-Robinson, powiadomiła mnie, że przyjeżdża z Sydney do swojej rodziny w Melbourne. Zaproponowała spotkanie celem odnowienia zawartych już wcześniej PolArt-owych znajomości. Nadmieniła, żeby spotkać się z pisarzami w kawiarni lub restauracji. Muszę przyznać, że sam pomysł spotkania zafascynował mnie bardzo. Nie bardzo podobało mi się miejsce, mówiąc szczerze, ile czasu można spędzić w lokalu? Po krótkiej naradzie rodzinnej postanowiłyśmy (moja córka Katarzyna i ja) zaprosić grono literatów i muzyków PolArt-u do nas do domu, bo gdzie może być lepiej, jak nie w domu.
Zostały zaproszone 22 osoby i to, że muzycy dołączyli do spotkania ucieszyło mnie bardzo. Tym sposobem spotkanie zrobiło się literacko-muzyczne, przy BBQ. Goście przybyli nie tylko z Melbourne, ale również gościliśmy pisarzy z Sydney. Miło było powspominać miniony festiwal. Wielu literatów opowiadało, co się w ich życiu twórczym działo od momentu zakończenia festiwalu i jakie mają najbliższe plany.
Nie zabrakło też części artystycznej, poprowadzonej przez Magdalenę Krakowską, Romana Syrka znanego pianistę i Krzysztofa Krakowskiego gitarzystę i akompaniatora. Całe towarzystwo włączyło się we wspólny śpiew. Czas mijał bardzo przyjemnie, a kilka godzin spędzonych razem minęło jak jedna chwila.
Drodzy uczestnicy naszego wspólnego spotkania.
Składam Wam wszystkim serdeczne podziękowanie za przyjęcie mojego zaproszenia i cieszę się ogromnie z Waszego przybycia i aktywnego udziału w nim. Należy zadać sobie pytanie: czy to spotkanie było potrzebne?
Moim zdaniem, bez wątpienia TAK!
Świadczą o tym wypowiedzi niektórych literatów, które otrzymałam już po spotkaniu. Przytaczam w całości kilka z nich…
Witaj Elżbieto. Oczywiście było bosko :) Dziękujemy pięknie za gościnę i tak wspaniały poczęstunek. Atmosfera była rodzinna, pełna wspomnień, ale i żartów. Od czasu do czasu w kąciku oka zaświeciła łza, raz ze wzruszenia, a raz ze śmiechu. Tak, jak to bywa właśnie na rodzinnych spotkaniach. Stworzyłyście panie, (bo i Kasi wielka rola) miejsce, w którym można było spotkać osoby wrażliwe, mądre i serdeczne. Można było dowiedzieć się o planach twórczych naszych, mieszkających w Australii literatów oraz usłyszeć o ich bieżących działaniach.
Nasuwa się myśl, że przydałby się rodzaj klubu literackiego, w którym raz w miesiącu można byłoby spotkać się w tak miłym towarzystwie. Jednak dom pań oferuje jeszcze coś, czego żaden klub nie zaoferuje - wspaniałe polskie przysmaki i polską gościnność.Dziękujemy bardzo, że mogliśmy być częścią tego cudownego spotkania. Magdalena i Krzysztof Krakowscy z Melbourne
Witaj Elżbieto. W drodze do Sydney, tak sobie rozmawialiśmy z Aldoną i padła, myśl o napisaniu artykułu ze spotkania i proszę, mieliśmy przeczucie. Było nam bardzo miło wziąć udział w po PolArt-owym spotkaniu literatów, muzyków, reporterów oraz wielu wspaniałych osób. Czas minął niesamowicie szybko, a atmosfera, dzielenie się dalszymi celami, nowymi osiągnięciami, śpiewem, anegdotami przy wspaniałych smacznościach, były niemal jak w rodzinnym kręgu bliskich sobie ziomków. Zarówno jak PolArt 2015, tak i spotkanie we wspólnym gronie pozostawiło w pamięci wiele miłych chwil i mam nadzieję, że będzie jeszcze mnóstwo okazji, aby ponownie się spotkać i pogłębić znajomości przed następnym PolArt-em.Szkoda tylko, że nie wszyscy mogli dotrzeć, a jeszcze bardziej, że nie każdy mógł docenić wartości, które chciał nas zbliżyć PolArt 2015.
Gorąco pozdrawiamy, Witek i Aldona z Sydney.
Hi, Dziewczyny. Chciałam bardzo podziękować za zaproszenie mnie do tak ekskluzywnego grona pisarzy, poetów i artystów polonijnych! Jak zwykle wielkie dzięki Kasi, świetny mus czekoladowy. Szkoda, ze nie mogłam posiedzieć dłużej, ale mój syn miał tego dnia urodziny. Serdecznie pozdrawiam,
Zosia Mordes, Melbourne.
|
|
|
Kochana Eluniu. Dziękujemy bardzo za wspaniale spotkanie po PolArt-owe. Nie spodziewałam się, że będzie tak wspaniała atmosfera, prawie rodzinna i w tak licznym gronie.
Literaci mówili o swoich planach i zdarzeniach. Śpiewy muzyków wraz z nami przy akompaniamencie pianina i gitary były wspaniałe i przywołały polskie wspomnienia z tamtych lat. Dowcipom nie było końca i aż żal się zrobiło, ze nadszedł czas na rozejście. Gwoździem programu były wspaniałości na stołach, smakołyki przygotowane przez Ciebie i Kasię. To sztuka stworzyć tak wspaniałą atmosferę. Czuliśmy się swojsko, jakbyśmy się wszyscy znali, a przecież z wieloma osobami spotkaliśmy się po raz pierwszy u ciebie, bo ilość imprez na PolArt Festiwal 2015 nie pozwoliła na poznanie się w tym czasie.
Z niektórymi wzmocniły się więzi i od nowa zachęciłaś nas do pracy twórczej w pisaniu.
To nitka, która łączy Polonię, twórczych i serdecznych ludzi. Jeszcze raz wielkie dzięki.
Pozdrawiamy serdecznie, Ela i Marian z Melbourne.
Elu. Bardzo dziękuję za przemiłe sobotnie popołudnie. Była to dla mnie wielka przyjemność spędzić czas w tak zacnym i interesującym towarzystwie. Żałuję tylko, że nie mogłam zostać na muzycznej części spotkania. Chylę czoła przed Kasią i Tobą za tak wspaniałe przygotowanie kulturalne i kulinarne. Serdeczności. Hanna Nagórska z Melbourne.
Elżbieta Koło
|