Stodoła, którą niejaki pan Gross podzielił Polaków i Żydów, powraca w polemikach jak ostatnio zdarzyło się to po wypowiedzi dr Jarosława Szarka, nowego szefa IPN-u, który odważył się powiedzieć, że to Niemcy zmusili Polaków do udziału w eksterminacji Żydów w Jedwabnem. Pan dr Szarek nie powiedział nic nowego, powtórzył to samo, co np. kiedyś stwierdził prof. Tomasz Strzembosz ( „Rzeczpospolita”, 15 marca 2001) powołując się na zeznania świadków, pominiętych stronniczo przez Grossa, którzy mówili o brutalnych metodach Niemców, stosowanych w celu zastraszenia Polaków. Jednego z nich uderzono kolbą w głowę, gdyż nie chciał pilnować Żydów. Kilku Polaków, korzystając z chwilowej nieuwagi Niemców, po prostu uciekło. Pozostali nie mieli tego szczęścia i musieli być przy egzekucji. Prof. Strzembosz opierał się na zeznaniach świadków zebranych 16/ 17 maja 1949 roku, a więc niedługo po wojnie, kiedy pamięć ludziom dopisywała. Natomiast opowieść Szmula Wasersztejna, którą Gross uczynił głównym oskarżycielem Polaków, została podważona w śledztwie IPN-u.
A jednak opowieść ta, rozdmuchana w filmie Agnieszki Arnold „Gdzie mój starszy syn Kain”, a także w książce Grossa o Jedwabnem, jest nadal „źródłem prawdy” dla takich środowisk jak „Gazeta Wyborcza”. Na łamach tejże gazety niejednokrotnie zresztą publikowano antypolskie kalumnie jak np. artykuł Michała Cichego pt.” Polacy – Żydzi. Czarne karty powstania ( 29-30 stycznia 1994 r.). Artykuł ten, ogłoszony wręcz z poduszczenia Adama Michnika miał rzekomo ujawnić pełną prawdę o Powstaniu. Powstaniu pisanym z małej litery przez redaktorów „Gazety Wyborczej”. Zdaniem autora powstańcy zajmowali się głównie mordowaniem żydowskich niedobitków. I że bohaterowie Powstania byli zwykłymi ...bandziorami.
Te łgarstwa szybko doczekały się riposty polskich historyków. Jedna z nich – pióra prof. Tomasza Strzembosza - ukazała się kilka dni potem nawet w „Gazecie Wyborczej” pt. „Polacy – Żydzi. Czarna karta Gazety Wyborczej: ( 5/6 luty 1994). Dosadniej ujął to Leszek Żebrowski – „Fabryka bzdur o Powstaniu Warszawskim” ( Gazeta Polska, 13 lipca 1995 ). Ten sam autor wydał też osobno „Paszkwil Wyborczej” ( W-wa 1995).
Próba szkalowania powstańców warszawskich, podjęta przez Adama Michnika, najlepiej ukazuje antypolskie oblicze środowiska z redakcji przy ulicy Czerskiej, antypolski charakter tej gazety kupowanej tylko przez naiwnych. Odsłania piramidalne kłamstwa w zakresie historii Polski, Michnik poparł też antypolskie kalumnie, fabrykowane przez Grossa. A zatem i dziś „Gazeta Wyborcza” natychmiast po wypowiedzi dr Szarka z IPN-u alarmowała, że oto narusza się kanon ustalony przez szanowne oficjum powołane w paru miejsach planety, a zajmujące się szkalowaniem dobrego imienia Polski i Polaków.
Jednak kłamstwa Grossa bywały nieraz wyśmiewane i przez samych Żydów jak świadczy o tym np. znakomity artykuł Bolesława Szenicera „Strach pomyśleć”, opublikowany w „Głosie Gminy Starozakonnych” ( nr.30), jego skrót ukazał się potem w „Gazecie Polskiej” ( w r.2008). Autor jest oburzony, że „naukowiec” Gross dyskredytuje spory kraj środka Europy argumentem, że wszyscy Polacy to urodzeni antysemici ( do tego dopiero może dojść, gdy nie ustaną antypolskie kalumnie) i że pan Gross ma tylko jeden cel pisząc te psuedonaukowe rewelacje: wywołać głośny skandal i utorować drogę do rewindykacji mienia pożydowskiego w Polsce, a przy okazji sprzedać jak najwięcej egzemplarzy paszkwilanckiej książki i zbić forsę.
Szenicer dziwi się, że poważne polskie wydawnictwo – krakowski Znak – pakuje do rąk Polaków książkę pomawiającą wszystkich Polaków, że są antysemitami i mordercami, książkę oczerniającą naród polski przed całym światem, książkę bez wartości jako esej historyczny, bo skrajnie nieobiektywną. I dodaje sarkastycznie, że Jan Tomasz Gross to szczęśliwy marcowy emigrant ( pół-Żyd z matki Polki ), którego zwą Profesorem, a był czwartym z amerykańskich zrzutów do Polski. Wcześniej byli to Rabbi Michael Schudrich, Bronfman i Singer ( oraz ich kumple z World Jewsih Congress) – ci ostatni szczególnie napaleni na odszkodowania w dzisiejszej Polsce.
Odrażającą książkę Grossa „Strach” ( Znak, 2008) skrytykował i kardynał Dziwisz w liście do prezesa „Znaku”: „Zadaniem wydawnictwa jest krzewienie prawdy o historii, a nie budzenie demonów antypolskości i antysemityzmu”. Wydanie tej antypolskiej cegły zbiegło się jednak z wystawą IPN-u na krakowskim rynku, która przypomniała, że tylko w samej Małopolsce Niemcy rozstrzelali 350 Polaków i Polek za pomoc Żydom!
Bardzo krytycznie o łgarstwach Grossa pisze też doktor historii Ewa Kurek, absolwentka KUL-u, w cennej książce „Polacy i Żydzi: problemy z historią” ( Lublin, Wyd. Clio, 2015) w ostatnim rodziele swych rozważań – „Jedwabne – anatomia kłamstwa”. Na wstępie Autorka zaznacza, że po roku 1989 układ niegdysiejszych komunistów wraz z wyselekcjonowaną opozycją stworzył prefekcyjnie instrumenty do wybijania z Polaków dumy i honoru, a więc do fałszowania naszych dziejów. Media opanowane przez ten układ gwarantowały to, że stacje telewizyjne ( 1992 Polsat i 1996 TVN) mówiły tym samym głosem co Adam Michnik i spółka, a „Gazeta Wyborcza” była czytana przez pokaźny procent obywateli, zwłaszcza tych naiwnych.
W tych warunkach łatwo było zatruwać polską świadomość wszelkiego rodzaju kalumniami jak między innymi stodołą Grossa, która początkowo miała rzekomo pomieścić do 1600 ofiar (!). W oskarżycielskim zapale Gross nawet nie zdał sobie sprawy, że tyle osób nie może zmieścić się w stodole. Ale ostatecznie ekshumację w Jedwabnem wstrzymano, bo jak stwierdził rabin Schudrich: „Szacunek dla kości naszych ofiar jest dla nas ważniejszy niż wiedza, kto zginął i jak, kto zabił i jak”. Czy jednak to było powodem przerwania ekshumacji ? Czy może łuski z pocisków niemieckich ? A może głowa Lenina z pomnika postawionego w Jedwabnem przez Żydów po wejściu Sowietów w r.1939 ? Tak czy owak ekshumacje należy doprowadzić do końca – jak konkluduje dr Ewa Kurek – bo to jest podstawą do wyjaśnienia, co naprawdę w roku 1941 wydarzyło się w Jedwabnem.
Jeżeli Żydzi nagle zażądali wstrzymania ekshumacji, nie mają tytułu do popierania jawnie stronniczej wersji Grossa. A przepraszanie Żydów w naszym inieniu jest co najmniej nie na miejscu, gdyż akcją kierowali Niemcy. Autorka dodaje też, iż w Jedwabnem stał pomnik upamiętniający Polaków, których w latach 1939-1941 Sowieci zamordowali na Syberii dlatego, że sąsiedzi Żydzi donieśli do NKWD, że wskazani przez nich Polacy nie kochają komunizmu. To samo działo się we Lwowie i w innych miastach na kresach. Konkluduje dr Ewa Kurek: „Żydzi z zasady milczeniem okrywają własne zbrodnie”. ( str.211)
Gdy mowa o tragedii w Jedwabnem trzeba też koniecznie zajrzeć do „Bestii 2” ( tom 2) Tadeusza m. Płużańskiego ( str.82-101), gdzie znajdziemy wiele istotnych szczegółów jak np. to że kapitana SS Hermana Schapera – a dowodził pogromami Żydów w Radziłowie i w Jedwabnem – rozpoznała na zdjęciach Chaja Finkelstein.
Wróćmy jeszcze do ważnej książki dr Ewy Kurek, która tylko w ostatnich akapitach mówi o Jedwabnem. Poprzednie rozdziały przedstawiają relacje polsko-żydowskie w precyzyjnie ujętych historycznych kontekstach, godnych szerszego omówienia, na co nie pozwala nam dziś temat felietonu związany z antypolskimi kłamstwami wokół stodoły Grossa. Dodajmy jednak to, że Autorka serwuje nam ważną informację: oto zaledwie 15% polskich Żydów miało dobrą znajomość języka polskiego! Oznacza to, że 85% Żydów nie miało szans na przeżycie a chasydów zdradzał już sam ubiór. Były też inne czynniki utrudniające ratowanie Żydów, o czym przy okazji. W tej sytuacji pretensje Żydów o to, iż uratowaliśmy ich mniej niżby sobie życzyli, są bez pokrycia. Państwo polskie nie istniało, a państwo podziemne nie było w stanie uratować nawet trzech milionów Polaków, zgładzonych przez hitlerowców i Sowietów.
Marek Baterowicz
|