Nie muszę się śpieszyć
Dziś żyję chwilą jestem i czuję wpisany w sens życia i przeznaczenia co będzie jutro co mi przyniesie jakie zostaną po mnie wspomnienia
Imię nazwisko literek kilka jak łzy w nagrobnym błysną granicie bukietem pamięci białych chryzantem uschną płatkami na zimnej płycie
Kiedy pomiędzy dwoma datami mieści się cały bagaż życiowy radości smutki winy zasługi podążą za mną w świat całkiem nowy
Tam gdzie granica obca dla żywych otworzy swoje bramy wieczności nie muszę się śpieszyć ani wybierać tulony ciepłem Bożej miłości.
Gdy coś się kończy
Nie nam wyznaczać czas odejścia gdy coś się kończy coś zaczyna Kiedy ostatnią stronę życia zamknął kalendarz przeznaczenia
Choć świeca życia dogorywa świadomość jeszcze się buntuje dlaczego Ty po tamtej stronie a Twą obecność serce me czuje
Tego co było jest i będzie pamięć choć boli nie zabierze poszuka drogi do nadziei by zawrzeć wieczne z nią przymierze
Listopadowy zmrok
Listopadowy zmrok oświetla zniczami zmurszałe krzyże na grobach Wiatr zrzuca resztki liści ścieląc bure dywany I tylko szept modlitwy unosząc się do nieba toruje drogę Tym co odeszli już przed nami.
Renia Sobik
|