Jedziemy z Riho autobusem do Dusznik-Zdroju. To miejsce, do którego w lipcu 1826 roku przyjechał młodziutki Chopin z mamą i siostrzyczką Emilią, która miała gruźlicę, a zmiana klimatu miała jej pomóc. Chopin miał wrażliwe serce i gdy poproszono go, by zagrał dobroczynny koncert z powodu śmierci ojca, który osierocił czworo dzieci - nie odmówił. Był to jego pierwszy zagraniczny koncert, jako że Duszniki-Zdrój nazywały się wtedy Bad-Reinerz. Ale nie o wrażliwości Chopina chcę pisać, bo ona jest nam bardzo dobrze znana. Natomiast muszę napisać o wrażliwości dziennikarskiej i stylu.
Przyczynkiem stał się artykuł w „Warszawskiej Gazecie” (z 25.11.-1.12.2016, nr47), drukowanej również w USA. W artykule „Bezkarnie lżą nasz naród i wiarę” Mirosław Kokoszkiewicz cytuje fragment artykułu Wojciecha Maziarskiego z „Gazety Wyborczej”
pl.wikipedia.org/wiki/Wojciech_Maziarski,
który i ja, zdumiony, w całości pozwolę sobie zacytować. Oto tekst:
„Tłumy nacjonalistycznej dziczy, które wyległy na ulice 11 listopada pokazują, że polska demokracja jest zagrożona. Jednak masy obywateli na manifestacji KOD są sygnałem uspokajającym: konstytucja ma wielu obrońców, którzy nie dadzą zniszczyć ojczyzny. Dzięki nim, dumna, tęczowa i wolna Polska nie pozwoli się ujarzmić. Wypędzimy siewców wrogich idei, nacjonalizmu, faszyzmu, fałszywego patriotyzmu. Pogonimy wszechpolaków, PIS-owców i całą tę prawicową hołotę, która zagraża naszej kulturze. Nie chcemy tu radiomaryjnej dziczy i fanatycznej ciemnoty spod znaku krzyża. Znajdzie się kij na Kaczyńskiego ryj. Znajdzie się komora dla Ojca Dyrektora”.
Czegoś tak chamskiego i ordynarnego jeszcze nie czytałem! Gdzie tu wrażliwość na wspólnotę polską, w której ci panowie żyją, co za język, gdzie jest styl? Skąd tyle nienawiści do rodaków? To przecież język lumpenproletariatu, przypomina najgorsze wzorce minionej epoki. Dalej M. Kokoszkiewicz cytuje jeszcze drugiego tzw. „dziennikarza” a nawet redaktora, Pawła Wrońskiego, (jak poprzednik odznaczonego Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski przez B. Komorowskiego), który nas Polaków, wyobraźcie sobie, ostrzega przed Polakami, w taki oto sposób:
„W mediach społecznościowych symbol biało-czerwonej flagi czy orła to prawie nieomylny znak, że musisz mieć się na baczności. Budzi graniczące z pewnością podejrzenie, że masz do czynienia z osobą wulgarną, agresywną, homofobem, radosnym burakiem”.
A ja właśnie, radosny burak kupiłem sobie koszulkę z orłem!
Ale, ale… jest jeszcze jeden instrument do tej dziwnie i fałszywie zestrojonej orkiestry. Jest nim Jacek Żakowski, który napisał: „11 listopada. Złe święto”. www.niezalezna.pl/49575-zakowski-szkolony-przez-kontrwywiad-wojskowy-prl-zapytany-o-wsw-wylacza-telefon.
Nie wiem, dlaczego złe, skoro Polska odzyskała niepodległość. Nie wiem, dlaczego mam się bać osobników w koszulkach czy czapkach z orłem… lub niosących polską flagę. Byłem tego dnia na uroczystości i było pięknie. Hołoty, o której z taką pogardą pisze „dziennikarz” też nie widziałem.
Dziennikarz „Gazety Warszawskiej”, Mirosław Kokoszkiewicz określił „naszych” dziennikarzy ujadającą, antypolską psiarnią. A ja dodam: to oni są właśnie siewcami wrogich idei. A cóż Wy powiecie, Drodzy Czytelnicy?
Andrzej Siedlecki zdjęcia RihoS
www.andrzejsiedlecki.pl
|