Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
13 stycznia 2017
Fragmenty Pamiętników J.U. Niemcewicza (1)
życie salonowe w czasach Sejmu Wielkiego

Poświęćmy rozdział ten opisowi towarzystwa w Warszawie w ciągu długiego sejmu tego i ważnie naówczas wpływających w sprawy nasze osób: miło mi będzie zastanowić się nad tym przemijającym niepodległości i świetności naszej obrazem. Niestety! następujące lata ciągłą nam pokażą osnowę łez, piołunów i krwi, i żółci. Nadzieja szczęśliwych dla kraju na sejmie tym odmian, uderzająca ze wszech stron na Moskwę nawała, zapewnienia króla pruskiego i Anglii nadzieję tę wzmacniając rozjaśniały wszystkich umysły i serca i obok prac ważnych w chwilach wytchnienia dawały popęd do zabaw i towarzyskich posiedzeń.

Długi pokój, korzystny zbożowy handel pomnażał bogactwa kraju, a – prawdę mówiąc – przedniejszych kraju mieszkańców; nie tylko z Gdańska, Elbląga, Królewca, ale już z Czarnego Morza przez Chersoń lało się złoto do Polski; dochody szlachty uciążliwymi podatkami zmniejszone nie były, skłonność Polaków do rozkosz i wystawnego życia, podniecona szczęśliwą dla kraju otuchą, wszędy okazywała się jak najświetniej. Niestety! któż by się wtenczas spodziewał, że, pijani zwodniczymi snami, cieszyliśmy się na stopniach grobu. Przedniejsi panowie, zebrani naówczas w Warszawie, otworzyli swe domy.

Dom książęcia Radziwiłła, wojewody wileńskiego, przypominał jeszcze bardziej obfitą jak gustowną okazałość dawnych polskich magnatów. Pan ten, bez żadnego prawie wychowania, 135 wśród zepsucia, które wielka władza i wielkie dostatki nadawać zwykły, zachował jednak czysty rozsądek i serce obywatelskie. Jak wielu innych, był i on w konfederacji radomskiej chytrości i podstępów moskiewskich ofiarą, podniósłszy broń przeciw Katarzynie uciekać musiał z kraju, znaczną część majątku i sławną bibliotekę Radziwiłłowską utracił. Po tylu jednak stratach, acz z największym nierządem, najbogatszym był w Polszcze obywatelem.

Postać prawdziwie sarmacka, sześć stóp i kilka calów licząca. Sieledziec na głowie, wąs zawiesisty, rysy twarzy ogromne. Pamiętam, gdy wchodził do senatu w karmazynowej ferezji z sobolami, spiętej u góry diamentową klamrą, sobolim kołpaku, lamowym żupanie, żółtych butach, pysznie głowę trzymając do góry, rzekłbyś, że się wieki Zygmuntów wróciły. Czysty rozum zastąpił w panu tym niedostatek wychowania: zadziwiony byłem, gdy raz na złożonej u niego sesji prowincji litewskiej usłyszałem go tłumaczącego się jasno, rozsądnie, a nawet wymownie. Uprzejmy, popularny, hojny, największe miał w Litwie znaczenie.


Ksiązę Dominik Radziwiłł
Pałac jego na Krakowskim Przedmieściu, dziś namiestnika, nigdy dokończonym, nigdy umeblowanym nie był; był on w czasie wędrówek jego za granicą primo occupanti. W niezmiernej sali na górze mieściło się teatrum polskie i włoskie, nieraz sztuki kuglarskie, często reduty. W sypialnym pokoju księcia stało wąskie, małe łóżko, nad nim bogata makata, pistolety i pałasz, u nóg łóżka potężna skóra białego niedźwiedzia; sam książę, równie prawie jak niedźwiedź na piersiach obrosły, leżał pod burką. Nie miał innych szatnych jak cztery młode, czerstwe, rumiane, tłuste dziewki.

Ciekawe były śniadania, które nam na sesjach tych dawał. W dużej sali na dole ciągnął się stół wąski, uginający się pod srebrem. Stały na nim półmiski z zrazami, kiełbasami, bigosem hultajskim. W ogromnych konwiach srebrnych stało piwo: przy nich flasze z winem węgierskim. Siedzieliśmy w ławkach, za którymi w małej odległości stały beczki z ostrygami. Skoro wszyscy zasiedli, wszczynał się ogromny hałas odbijających te beczki, wraz pachołkowie otwierali ostrygi i stawili potężne ich misy. Przy tym wszystkim gęsto spełniały się kielichy. Na dziedzińcu ciągnęły się z obu stron szaragi, na których wisiały zabite w Litwie i saniami do Warszawy sprowadzone łosie, niedźwiedzie, dziki, sarny, rysie etc., etc.

Cały Nieśwież walił się z księciem na sejm i w stolicy, jak w głębi Litwy, też stoły i taż sama obfitość. Dziwna rzecz atoli, że z takimi wydatkami za granicą i w kraju, z taką hojnością dla przyjaciół i domowych, książę Radziwiłł, wojewoda wileński, zostawił cały ogromny swój majątek mało co obciążony długami, wtenczas gdy synowiec jego, książę Dominik Radziwiłł*), syn podkomorzego litewskiego, nie trzymając ni dworu, ni domów otwartych przez lat kilka miliony długów zostawił. Hojność i okazałość mniej są jeszcze szkodliwe jak nieuważna rozrzutność i nieład we wszystkim.

Że książę Radziwiłł ostatnim był panem polskim staroświeckiego kroju, ze wszystkimi wadami i przymiotami dawnych magnatów naszych, jeszcze trochę zastanowię się nad nim. Był czas, gdzie książę to, równie jak wielu dawniej, podawał się zbytniemu nałogowi w napojach, a wtenczas co wyrabiał, ciężko by było spisać. Później wstrzymał się od tej wady, lecz nie uśmierzył w drugiej, to jest dobrowolnego w opowiadaniu najdzikszych przygód kłamania. Pamiętają dotąd starzy, i ja między nimi, jak nam opowiadał o miłościach swoich na Adriatyckim Morzu z syreną i jak z obcowania tego urodziły się wszystkie na świecie śledzie, jak podczas burzy kazał hajdukom swoim skoczyć w morze i okręt podpierać, jak przywodził w 1784 oblężeniu i szturmowi Gibraltaru; tę historię opowiadał przed królem, a gdy król nie chciał czemuś nadzwyczajnemu wierzyć: "Stojący przy mnie pan Mikołaj Morawski był ze mną – zawołał – nieprawdaż, panie Mikołaju?”

„Nie mogę przyświadczyć – odpowiedział Morawski – gdyż w pierwszym ataku zginąłem”. Blisko rok zabawiwszy w Warszawie wyjechał książę wojewoda do Nieświeża, a gdy posłowie z całej prowincji litewskiej zebrali się do niego z pożegnaniem i prosili, aby nie opuszczał Litwy: „Panie kochanku – rzekł (to było przysłowie jego) – nie mogę, nie mogę, mam wiele do roboty u siebie” „Ale cóż takiego?” – zapytaliśmy. „Oto, panie kochanku – rzekł Radziwiłł – zakładam morze w Nieświeżu.”

Takim był ten dawny sarmata; nieumiejętność i przywary jego spadać powinny na rodziców, którzy mu żadnego nie dali wychowania, cnoty – winne dobroczynnej naturze; był on nieoświeconym, lecz pałającym miłością ojczyzny obywatelem. Wspominałem już o legionie z 6000 ludzi złożonym, a ofiarowanym przez niego Rzeczypospolitej; zatrudniał się uzbrojeniem onego i byłby go przystawił, gdyby prędka śmierć nie wyrwała go ojczyźnie. Zostawił po przodkach i spadku po matce swej, księżniczce Wiśniowieckiej, dobra ziemskie w obszerności swej niejedne udzielne księstwo w Niemczech przewyższające; w sprzętach i skarbach bogactwa niezmienne. Z skarbów tych w podróżach swoich stopił 12 apostołów złotych, łokieć wysokości mających; lecz ileż się jeszcze następcy zostało klejnotów, złota, stołów, konwi, stągwi srebrnych.


Lapierre, kamerdyner Naczelnika
Wszystko to w zakrzepłe lody moskiewskie zawieziono. W r. 1812 książę Dominik Radziwiłł wszedł w służbę naszą i z Napoleonem do Moskwy pociągnął. Niezmierne te skarby zamurowane zostały i wierny tylko stary murgrabia wiedział o nich; przyciąga jenerał moskiewski Tuczkow i bez względu, że Nieśwież już był w zabranym przez Moskwę kraju, chwyta murgrabiego, grozi szubienicą, by miejsce, gdzie skarby ukryte, wskazał; wzbrania się stary wierny sługa. Tuczkow każe mu stryczek wkładać na szyję i już po drabinie prowadzić na szubienicę, gdy miłość życia nad wiernością przemaga; wskazuje miesce; chciwy Tuczkow wybija mury, zabiera wiekuiste przodków Radziwiłłowskich bogactwa.

Szły one na licznych prowadzone wozach, różnymi oddziałami w kraj moskiewski; imperator Aleksander spotkał jeden z tych oddziałów, a dowiedziawszy się, jakie to były łupy, zdjęty zgrozą, że Moskale własny swój rabowali kraj, zawrócić je do dworca w Petersburgu rozkazał i złożyć u siebie, nadto oddał pod sąd Tuczkowa; sprawa dla partyzantów kradzieży trwała lat kilka, odsądzony na koniec Tuczkow od czci i służby, lecz z złupionych skarbów nic się jeszcze Radziwiłłom nie powróciło.

Została księżniczka Stefania, jedynaczka po księciu Dominiku; ta wzięta na wychowanie do pensji moskiewskiej w Petersburgu; majątek do 30 jeszcze milionów spadający na nią dostanie się mężowi jej; ten spomiędzy Moskali ma być wybrany. A tak jak kraj cały, tak i najdawniejszych rodów polskich majątki, bogactwa, ozdoby przenoszą się wśród pomieszany Kałmuków i Tatarów naród. Jeden tylko duch miłości ojczyzny, nienawiści obcego jarzma, zdawał się zażywiać wszystkich umysły. Stronnicy dawnych przesądów, podległości Moskwie i nieliczni, i przez bojaźń ohydy powszechnej nie śmieli jawnie z swymi odzywać się uczuciami; a jeśli który na sesji publicznej odważył się powiedzieć co przeciw panującej opinii, zagłuszony był natychmiast przez okrzyk wzgardy i zniewagi z galeriów i wszystkich stron izby sejmowej powstający. Mówić za Moskwą było zdradą przeciw ojczyźnie, nienawidzieć ją – cnotą.

Zbytnie tej nienawiści uniesienia były może niepolitycznymi, lubo pewne jest, iż wszelkie ochraniania na nic by się nie przydały były w chwili, gdzie chciwość i zemsta Katarzyny i polityczne jej widoki już zabór powtórny Polski ułożyły były niezmiennie. Płeć piękna równymże pałała duchem. Posłowie wyjeżdżający za granicę w dawnym stroju polskim okazywać się byli powinni, najznakomitsza młodzież w sejmie tenże strój przyjęła z równym gustem jak i bogactwem, kobiety haftowały im pasy, nieraz przysyłały futra ozdobne. Pokazały się dawne karabele, futra, guzy kosztowne.

CDN.

*) Dominik Radziwiłł. Z zainteresowaniem czytam na temat księcia Dominika Radziwiłła, zaraz wyjaśnię, dlaczego. Otóż Tadeusz Kościuszko po wyjściu z niewoli carskiej w Petersburgu wyruszył w świat z Niemcewiczem, Libiszewskim i czarnoskórym adiutantem Lapierrem. Przez Finlandię, Szwecję i Anglię zmierzali do Ameryki. Z jakiegoś powodu w czasie pobytu w Sztokholmie Kościuszko rozstał się z Lapierrem, który służył mu pomocą od samego początku Insurekcji i służył mu w czasie carskiej niewoli.Kościuszko dał Lappierowi listy polecające do księcia Dominika Radziwiłła, który miał się nim zaopiekować. Lapierre, elegant, poliglota, obdarzony wieloma talentami dostał u Radziwiłła posadę księgowego. Do dziś nie jest jasne, dlaczego zostawił Kościuszkę na szlaku. Być może bał się Ameryki, gdzie nadal panowało niewolnictwo. Ale być też może, że to Kosciuszko pozbył się swego adiutanta. Historycy spekulują, że uczynił to, by zredukować swe wydatki; inni sądzą, że nie chciał miec przy sobie człowieka, któremu już nie ufał, bo podejrzewał, że przekupili go Moskale. Warto podkreslić, że po wyjściu z niewoli Kosciuszko był w strasznym stanie psychicznym, przerazony, chorobliwie podejrzliwy. (ESK)

Niemcewicz. Pamiętnik czasów moich, tom I

Niemcewicz. Pamiętnik czasów moich,tom II