Dwie daty: 1 i 17 września 1939 r. rozpoczęły kolejny tragiczny okres w historii Polski. Po przegranej kampanii wrześniowej ok. 80 tys. żołnierzy przedostało się do sąsiadujących z Polską krajów neutralnych – Litwy, Łotwy i Estonii (12 tys.), do Rumunii (32 tys.) i na Węgry (35 tys.). Oprócz wojskowych, granicę przekraczały osoby cywilne i dzieci – i tak np. na Węgrzech znalazło się (przeważnie w obozach dla internowanych) ponad 140 tys. polskich uchodźców. Choć nie było to łatwe, a często z narażeniem życia, żołnierze polscy przedostawali się do Armii Polskiej powstającej we Francji, później do Anglii, czy do samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, która walczyła w Afryce Północnej – by według polskiego zwyczaju walczyć o „wolność waszą i naszą”. Była to jak gdyby pierwsza fala żołnierzy polskich - emigrantów.
Drugą falę stanowili ci, którzy trafili na wschód... Granicę wschodnią nikt dobrowolnie nie przekraczał. Po zajęciu blisko połowy Polski przez Armię Czerwoną, w wyniku wywózek w głąb Rosji, na Sybir, do Kazachstanu – znalazło się tam ok. 1 miliona Polaków (taki szacunek podał IPN). Miały miejsce aresztowania i wyroki 8-10 lat łagru, masowe deportacje. Najwyższe władze sowieckie rozkazały zamordowanie przez funkcjonariuszy NKWD m.in. ponad 22 tysięcy polskich oficerów, żołnierzy i funkcjonariuszy państwowych. Mord ten przeszedł do historii pod nazwą zbrodni katyńskiej. Przetrzymywani w głębi ZSRR ludzie, wywiezieni tam z kresów wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej, w tragicznych warunkach klimatycznych, nękani przez głód, choroby umierali tysiącami, tylko dlatego, że byli obywatelami polskimi.
|
|
W tej grupie znalazło się dwóch moich (wówczas nastoletnich) stryjków, którzy zostali zabrani z domu we Lwowie przez NKWD i wywiezieni w głąb Rosji. Później z Armią Polską w ZSRR i II Korpusem Polskim pod dowództwem gen. Władysława Andersa walczyli u boku aliantów. Przeszli szlakiem przez Persję, Bliski Wschód, Monte Cassino, Włochy i większość z nich znalazła się w Anglii po zakończeniu II wojny światowej.
Była też trzecia fala żołnierzy polskich - emigrantów, tych, którzy zostali wywiezieni do Niemiec na roboty przymusowe lub byli żołnierzami Armii Krajowej, którzy po upadku Powstania Warszawskiego znaleźli się w obozach niemieckich. Ci żołnierze jak tylko nadarzyła się możliwość dołączali również do różnych jednostek Wojska Polskiego. Za przykład może służyć znany w Polonii melbourneńskiej – Józef Momont, który był w Oświęcimiu, a później obóz w Flosenbergu i trafił do I Dywizji Pancernej gen. Maczka. Wśród tej grupy znalazło się też wielu Polaków, którzy zostali wcieleni siłą do Wehrmachtu - bo pochodzili z terenów, które Niemcy uważali za niemieckie.
Na wschodzie los żołnierza polskiego był zupełnie inny. Ci, którzy z różnych względów nie mogli dotrzeć na czas do oddziałów gen. Andersa, zostali zmobilizowani do armii tzw. Kościuszkowców.
Bronisław Błażejowski, Asturias, drugi transport, grudzień 1947 |
Po zakończeniu wojny większość Wojska Polskiego walczącego na Zachodzie znalazła się w Anglii, bo po niekorzystnych dla Polski, umowach aliantów z „batiuszką Stalinem” i podziale wpływów w Europie – nie mogli dalej walczyć o wolność dla swojego kraju.
Zgodnie z zawartymi umowami (aby nie drażnić Stalina!) Anglicy zaczęli agitować żołnierzy do powrotu do Polski (przestali być aliantom potrzebni!). Żołnierz polski stał się do pewnego stopnia ciężarem... I tak jeden z moich stryjów, starszy – Kazimierz Kot, ożenił się z Włoszką i wyjechali do Argentyny. Tam spoczywają w obcej ziemi... Młodszy – Józef Kot, wrócił do Polski, do rodziny, a raczej do dziewczyny i do końca życia mieszkali we Wrocławiu.
Żołnierze polscy z Anglii wyjeżdżali w różne strony świata. Nie mogli i nie chcieli wracać do Polski pod rządami narzuconymi przez Moskwę. Wielu było zdecydowanych na wyjazd „Wherever in the world” („Gdziekolwiek na świecie”) – to jest tytuł książki Lucyny Artymiuk o swoim ojcu. Jej ojciec Jan przypłynął do Australii z grupą żołnierzy, statkiem SS Strathnaver i osiadł w Melbourne. Australia stała się dla nich „krajem mlekiem i miodem płynącym”.
Bronisław Błażejowski z przyjaciółmi |
Bronisław Błażejowski z kolegami |
W czasie pisania wspomnianej książki (ukazała się nakładem Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej), Lucynie zaświtał nowy projekt: „O polskich żołnierzach - imigrantach w Australii”. Zebrano już sporo materiałów, tzn. zdjęć, dokumentów, wspomnień. Lucyna odbyła podróże do Brisbane, Sydney, Adelaide, Hobart. Zdobyła w bibliotekach i archiwach stanowych setki kopii dokumentów obrazujących losy żołnierzy polskich - imigrantów. Zrodziło się wiele pomysłów. Na projekt ten Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej (MAPA) otrzymało dotację z Konsulatu Generalnego RP w Sydney, za co jesteśmy wdzięczni.
Strathnaver, Brighton Camp niedaleko Hobart, 6 sierpnia 1948 |
Projekt ten obejmuje wspomnienia o żołnierzach polskich przybyłych do Australii w latach 1947-1948, statkami „SS Strathnaver” i „Asturias”. I tu ponownie zwracamy się do rodzin, dzieci, wnuków o udostępnienie zdjęć, dokumentów, memorabiliów i wspomnień.
Podaję ponownie kontakt: Lucyna Artymiuk, mob. 0403 655 044;
e-mail: lucynaartymiuk@bigpond.com
Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej w Australii planuje przygotować wystawę 12 listopada 2017 r., w ramach Festiwalu Polskiego na Federation Square (Melbourne) poświęconą żołnierzom polskim - imigrantom w Australii. Później opracować zebrane materiały i wydać książkę pod tytułem: „O żołnierzach polskich - imigrantach w Australii”. Oczekujemy na Państwa odzew. Wspólnym wysiłkiem zachowajmy nieco historii Polski i Polaków od zapomnienia.
Bogusław Kot
Asturias, pierwszy transport, wrzesień 1947 |
Victoria Dock, Hobart 6 sierpnia 1948 |
|