Śpiewali wszyscy ile sił w płucach i głosu w gardłach. Ten króciutki werset stał się przebojem całego popołudnia. Powtarzany między poszczególnymi punktami programu artystycznego utrzymywał radosny nastrój całej uroczystości. Zdawało się śpiewać nawet słońce, które jasnym, popołudniowym blaskiem rozświetlało okna widowiskowej sali, a zaciągnięte rolety falowały w rytm rozbrzmiewającej melodii. Wszystko to działo się w Marayong, w Polskim Domu Opieki, w sobotnie popołudnie 6 maja, podczas Koncertu ‘Pieśni Mojej Mamy’.
Idea takiego Koncertu powstała w głowie nieocenionej Siostry Ludwiki. Pomysł podchwyciła jak zawsze entuzjastyczna pani Basia Michalska. Wszystko zostało błyskawicznie ustalone i zaakceptowane przez Dyrektorkę Ośrodka panią Mariolę Laskazeski – i do dzieła.
Po raz kolejny przestronna sala wypełniła się do ostatniego miejsca. Przyszli mieszkańcy domów ‘Retirement village’, przyprowadzono rezydentów Domu Opieki – tych z balkonikami oraz wielu na wózkach. Niektórym osobom towarzyszyły rodziny – najczęściej dorosłe już dzieci a nierzadko i wnukowie. Dla rezydentów samotnych, rodzinę stanowiły Siostry Zakonne oraz młode pracownice w krakowskich i łowickich strojach. Nikt nie mógł mieć żadnej wątpliwości, że to prawdziwie polska impreza.
I tym razem na artystów można było liczyć. Wystąpili we troje – Bożena Szymańska oraz Maja i Eugeniusz Kędziorowie.
- Matka. To jedno słowo, a ileż kryje w sobie treści. – powiedział we wstępie pan Eugeniusz - Z tym słowem związane są na zawsze najpiękniejsze wspomnienia wczesnego dzieciństwa, nasze pierwsze radości, marzenia, tęsknoty... Jakby podkreślając prawdziwość tych słów, Bożena Szymańska zaśpiewała wzruszającą pieśń: „Matko moja ja wiem tyle nocy nie spałaś [...] gdy mi smutno i źle [...] wspomnę te dawne dni [...]Wtedy wraca twa miłość matczyna i szczęście i łzy.”
Jeszcze nie ucichło echo braw dla uroczej Bożeny, jeszcze nie obeschło zroszone łzą wzruszenia oko ... a Eugeniusz jakby czytając myśli wszystkich uczestników, wypowiadał kolejne, piękne, pełne mocy słowa:
- Każdy z nas chowa w sercu wdzięczność za to, że Ona dała nam najpiękniejszy skarb – życie. Pamiętajmy o Mamie w dniu Jej święta. Obchodzimy je zawsze w maju. Niech te wspólnie zaśpiewane dzisiaj piosenki będą dowodem wdzięczności i szacunku należnego każdej Mamie.
A Pani Maja już zachęcała do śpiewania skocznej piosenki: ‘Gdzie strumyk płynie z wolna’. To nic, że niektórym rezydentom słowa miały prawo ulecieć z pamięci. Pomogły śpiewniki z wyraźnie wydrukowanymi tekstami. A nawet jeśli jakaś drżąca ręka nie mogła utrzymać kartek śpiewnika, zawsze znalazła się obok pomocna dłoń. Tak było w przypadku siedzącej nieopodal staruszki, do jej wózka pochyliła się Pani Mariola i wskazując na słowa w śpiewniku sama oczywiście śpiewając, skutecznie zachęciła rezydentkę do wtórowania.
Gromkie: ‘Więc się weselmy póki czas, Bo za sto lat nie będzie nas,’ posłużyło jako przerywnik do kolejnej, wspólnie śpiewanej piosenki - była nią ‘Głęboka studzienka’ którą poprowadziła pani Bożena.
- Matka jest zawsze uśmiechnięta, ma czas na serdeczną rozmowę a nawet i żarty z dziećmi. Matka jest pierwszą i najlepszą nauczycielką – powiedział Eugeniusz. - Posłuchajmy, czego nauczyła mnie mama. W rolę Mamy wcieliła się Maja: A oto kilka przykładów przezabawnego dialogu w wykonaniu Maji i Genka Kędziorów. Usłyszeliśmy ich o wiele więcej:
Mama nauczyła mnie zasad genetyki:„Jesteś dokładnie jak twój tatuś”
Nauczyła mnie co to cierpliwość: „Poczekaj, niech tylko wrócimy do domu!”
Nauczyła mnie oczekiwania... "Poczekaj, poczekaj, aż ojciec wróci!"
Nauczyła mnie otrzymywania... "Oj dostaniesz, jak wrócimy do domu!"
Nauczyła mnie logiki... "Jak spadniesz z tej huśtawki i skręcisz sobie kark, to nie pojedziesz ze mną do miasta."
Nauczyła mnie, jak SZYBKO wykształcić sobie zainteresowania... "Nudzisz się? Zaraz ci znajdę zajęcie!"
Nauczyła mnie religii... "Lepiej się módl, żeby na dywanie po plamie nie było śladu"
Nauczyła mnie wiele o wytrzymałości... "Będziesz tu siedział, póki nie zjesz tego szpinaku!"
Uczyła mnie meteorologii... "Wygląda, jakby tornado przeszło przez twój pokój"
Nauczyła mnie modyfikacji zachowań... "Przestań zachowywać się jak twój ojciec!"
Nauczyła mnie zasad dorastania... "Jedz warzywa, bo nigdy nie urośniesz!"
Można sobie tylko wyobrazić wybuchy śmiechu i huragan braw towarzyszących każdemu wersetowi zabawnego dialogu.
- W tym dniu, kontynuował Eugeniusz, wszystkie Mamy obdarowywane są szczególnymi dowodami miłości. Przedszkolak przynosi swojej mamie laurkę, uczeń – własnoręcznie wykonany upominek, dorośli nieraz żyjący z dala od matek, ślą najcieplejsze myśli, kwiaty, depesze, piosenki...
Potwierdziły to wspólnie śpiewane piosenki: „O Maryjanno” oraz „Jak długo na Wawelu”. A uroku dodawała wszystkiemu zgrabna Krakowianka – pani Urszula Miska, która pląsając w rytm walczyków docierała do najdalszych rzędów, aby się upewnić, że wszystko przebiega w największym porządku. Oczywiście, chociaż najbardziej widoczna, nie była sama. Pieczę nad wszystkim sprawowały także inne Krakowianki, pracujące w terapii razem z p. Basią Michalską – to urocze panie (aż chciałoby się powiedzieć dziewczęta) Iwonka Saktura, Izabelka Gendera oraz Łowiczanka Ewa Kata.
- Kim jest Matka? – zapytał Eugeniusz i wypowiedział słowa, które wyrażały myśli wszystkich zebranych – Matka to postać pełna miłości i bezgranicznego poświęcenia, dobroci, szlachetności, oddania i życzliwości. Choć w dzisiejszym świecie często zagoniona, zapracowana i zmęczona...
Mimo woli myśli i wspomnienia wybiegły do wielu zapracowanych Matek, które zostały daleko, żegnając swoje opuszczające dom dzieci, nawt już dorosłe... Wzruszające słowa kolejnej pieśni w wykonaniu Eugeniusza wycisnęły niejedną łzę wzruszenia: Mamo od Ciebie dziś z dala nie wiem gdzie los mnie ten gna nie wiem gdzie niesie mnie fala w sercu mam dziwny żal ciagle sie okręt oddala, niosąc mnie w nieznaną dal Mamo serce stęsknione dziś do Ciebie płacze Mamo kiedy ja Ciebie znów zobaczę Tu na tej obcej ziemi Między ludzmi obcymi, Dla Ciebie oddałbym życie swe Mamo ja kocham Cię Mamo dla Ciebie smutki i cierpienia me Mamo, kiedyś powrócę I ucałuję dłonie Twe [...]
Huragan braw wybuchł dopiero po chwili milczenia, koniecznej, aby sięgnąć po chusteczkę...
Ale już zabrzmiało pogodne: ‘Więc się weselmy póki czas, Bo za sto lat nie będzie nas.’
I znowu humorystyczny dialog w wykonaniu Eugeniusza oraz Maji: Janku, zamieć w kuchni podłogę Wyglądam przez okno, teraz nie mogę.
Janku! Zanieś na pocztę depeszę Pakuję książki, bardzo się śpieszę.
Janku! Nalej dla kotka mleka Łapię muchy, niech kotek poczeka.
Janku! Biegnij do sklepu po mąkę Póżniej, teraz oswajam biedronkę.
Janku! Przynieś mi wiązkę drewna Póżniej, pogoda teraz niepewna.
Janku! Przynieś mi dzbanek wody Póżniej mamo, jak wyschną schody.
Janku! Już obiad, zupa na stole podana Biegnę natychmiast, mamusiu kochana!
Kolejne, wspólnie śpiewane piosenki, to ‘Mała błękitna chusteczka’ oraz ‘Szła dzieweczka do laseczka’.
I znowu Eugeniusz – Matka, jak piszą poeci, to najwspanialsze słowo świata, jakie kiedykolwiek zostało wypowiedziane. Mama zawsze pomoże, zawsze można na nią liczyć. A Maja usiadła do pianina z urzekającym, solowym „Serce Matki” „...a gdy przestanie dla nas bić, jak ciężko, ciężko żyć...” Niejedna dłoń wyciąnęła się, aby objąć siedzącą obok Matkę, której serce jeszcze bije, tutaj w tym Polskim Domu, wśród życzliwych, serdecznych opiekunów... aby dzieci i wnukowie mogli wieść normalne, codzienne życie, bez obawy o tę najbliższą Osobę.
Wspólnie zaśpiewane piosenki ‘W zielonym gaju’ , ‘Mały biały domek’ oraz sentymentalne: ‘Upływa szybko życie’ powinny stanowić zakończenie tego niezapomnianego popołudnia. Ale nie! Przecież w zaproszeniach wyraźnie zaznaczone było, że będzie poczęstunek. I to nie byle jaki! Chleb ze smalcem i skwarkami, kiszony ogórek a do tego grzane wino.
Od strony kuchni już wjeżdżały wózki wypełnione piramidami pachnących smakołyków, kiedy Eugeniusz jeszcze raz zaintonował: ‘Więc się weselmy...’ – i zaraz włączyła się Maja, zdradzając rodzinną tajemnicę... a mianowicie, dlaczego małżonek tak długo świecił lampę przy komputerze? Okazało się to dopiero następnego dnia – a my dowiemy się dzisiaj... Pan Eugeniusz ułożył piosenkę, specjalnie na dzisiejszą okazję. Nie, nie zamierza konkurować z własną małżonką komponującą słowa i muzykę. On po prostu przedłużył znaną, wesołą przyśpiewkę o dziadusiu, co to się opił ciepłego winka. Piosenka jak najbardziej na czasie – bo i grzanego winka co raz dolewano, i dziadziusiów oraz babuś było co niemiara. Zaśpiewaliśmy więc ochoczo pierwszą zwrotkę, pozwalając Eugeniuszowi kontynuować ułożone przez siebie strofki:
Napił się dziadek ciepłego winka I gonił babcię wkoło kominka. Babusia rada rączkami klaszcze: Gońże mnie, dziadku, gońże mnie jeszcze! (a to już twórczość Eugeniusza!!!) Może piosenka trochę frywolna Lecz dziadek ruszał też trochę z wolna Dziś winkiem ciepłym każdy się cieszy Słówko rubaszne niech Was nie peszy.
Wypiłem winka pod kęs chlebusia No i już we mnie kozacka dusza. Tu w korytarzach babki goniłem Gdzieś mi uciekłyi się zgubiłem.
Gorace wino, chleb ze skwarkami Więc uciekacie, panie przed nami. Jedną wolniejszą chwyciłem nocą Chwycić chwyciłem lecz nie wiem po co?
To nic że jutro wątroba boli, A dietetyczka juz dziś biadoli. I nawet doktor też pojękuje Też smalcu podjadł bo mu smakuje.
Więcej nie powiem Wam co tu było Smalec sie jadło i wino piło. Babki gonilim lecz bez pociągu Dzisiaj to było , tu w Marayongu.
Nietrudno sobie wyobrazić wesołości jaką ta piosenka wywołała. Huragan śmiechu i brawa trwały przez dłuższą chwilę. Ale oto na scenę weszły gospodynie dzisiejszego wieczoru: pani Basia Michalska – Koordynatorka Terapii i Zajęć Kulturalnych Ośrodka, pani Mariola Laskazeski – Dyrektor Ośrodka oraz Siostra Lucyna Frączek , niedawno mianowana na 6-letnią kadencję Przełożona Prowincjalna Sióstr Nazaretanek. Symbolicznymi upominkami podziękowały trójce artystów.
A my, uczestnicy niezapomnianego popołudnia dziękujemy wszystkim – za pomysł Koncertu, za wykonanie, za smakowity poczęstunek, za serdeczny uśmiech i łzy wzruszenia....
Rezydentów odprowadzano do pokoi – o to zadbały urocze Krakowianki i Łowiczanka, niektórzy goście zbierali się do wyjścia. Dopiero teraz, w częściowo opustoszałej sali można było dostrzec całe bogactwo ustawionych wzdłuż ścian eksponatów. To zapowiadana wystawa - pamiątki powojennych polskich emigrantów, którzy przybyli na australijski kontynent... Kolejny cenny pomysł pani Basi Michalskiej.
Ale o tym koniecznie trzeba napisać cały zupełnie nowy reportaż.
Marianna Łacek
|