Trzy i pół wieku mija od pojawienia się „Świętoszka” Moliera. Mimo upływu czasu, aktualność dzieła trwa, co nie stałoby się zapewne, gdyby zamysłem twórcy było jedynie piętnowanie obłudnej gorliwości religijnej w ówczesnej Francji. O tym, że cel był szerszy świadczą inne utwory dramaturga. Szerząca się pośród wpływowych sfer hipokryzja i fałsz raziły autora „Szkoły żon” i „Mizantropa”. W obecnej epoce pozornej wolności słowa niejednego drażni kłamliwy lub bezmyślny konformizm i oportunizm, dzięki którym, z zyskiem dla elit i stratą dla reszty, wypaczona została demokracja zachodnia. Erozja stabilności i jednolitości kapitalizmu, poza niepokojem i niepewnością, napawa nadzieją na ponowne nazywanie rzeczy po imieniu bez ryzyka popełnienia grzechu przeciwko wymaganym normom społecznym.
Na początek kilka rysów historycznego tła „Świętoszka”. Jego sceniczne zaistnienie miało miejsce w 1664 roku pod patronatem samego króla Francji Ludwika XIV, słynnego z zamiłowania do przepychu, zmysłowości i absolutnej władzy. Utwór został napisany w epoce dręczących i przeistaczających Europę wojen, źródłem których były nieustające od czasów Lutra zmagania katolickiego konserwatyzmu z protestanckim liberalizmem. W szerszym kontekście kulturowym wojny te można określić jako wyraz oporu resztek tradycyjnego, średniowiecznego myślenia wobec napływu renesansem zainicjowanej nowej ideologii humanizmu i racjonalizmu.
Półtora dekady przed wystawieniem sztuki zakończyła się wojna trzydziestoletnia, której rezultat przypieczętował schyłek monarchii habsburskiej i wzrost znaczenia protestanckich Prus, z których później odrodzi się państwo niemieckie. Tyleż samo czasu minęło od ścięcia katolickiego króla Karola I w Anglii, co, mimo krótkiego powrotu na tron katolickich Stewartów, zadecydowało o protestanckiej przyszłości Wielkiej Brytanii. Cztery lata przed „Świętoszkiem” zakończył się potop szwedzki, który wciągnął Polskę do zapoczątkowanej wojną trzydziestoletnią militarnej zawieruchy.
| W katolickiej Francji Ludwika XIV obawy przed triumfującym protestantyzmem można porównać do lęków dzisiejszych zachodnich społeczeństw wobec Islamu. Nic zatem dziwnego, że przejawy pobożności we Francji były traktowane jako symbol pożądanej postawy obywatelskiej. Poza autentycznie gorliwymi katolikami, nie brakowało we francuskim społeczeństwie hipokrytów adoptujących tę postawę jak kamuflażu dla osiągnięcia sukcesu. To właśnie ich obłudę i fałsz wytyka Molier w „Świętoszku”, tak jak wytknął te same cechy sługusom na dworze króla w „Pociesznych wykwintnisiach” i zakłamanym sybarytom i hedonistom w „Don Juanie”.
Nie miał Molier na myśli jedynie religijnych obłudników tworząc „Świętoszka”. Myślał raczej o tych, którzy korzystając z ideologicznych trendów i obyczajowym mód, używali tychże jak strojów teatralnych, aby, bez wczuwania się lub nawet rozumienia przyjętych ról, osiągać materialne korzyści na scenie teatru życia. Przypominał przy tym i katolikom, że postępując jak Tartuffe zachowują się jak luterańscy odszczepieńcy, bo im właśnie bardziej na sercu leżał materialny dobrobyt. Katolikom zaś wieczna nagroda po skończeniu wędrówki po ziemskim padole ma stanowić najważniejszy cel, więc powinni traktować swoje ideowe wartości poważnie, a nie jak narzędzia do zdobycia poklasku i wzbogacenia się.
Tartuffe, czyli tytułowy świętoszek, swoją pozorną religijnością pozyskuje zaufanie i szacunek Orgona, głowy zgodnej, kochającej się rodziny. Nikczemnik wykorzystuje to bezwzględnie dla swoich machinacji, w czym skłócenie rodziny staje się środkiem do celu, którym jest ręka córki Orgona, Marianny, i przejęcie kontroli nad majątkiem. Zaślepiony dewocją Orgon nie przyjmuje krytyki otoczenia pod adresem Tartuffa, traktując ją jako atak na chrześcijańską postawę i wartości. Przed katastrofą ratuje rodzinę żona Orgona, Elmira. Wymyślony przez nią wybieg, w którym prowokuje zaloty Tartuffa, demaskuje obłudną naturę niegodziwca i w rezultacie przekazuje go w ręce prawa.
| Tartuffe to oszust i hipokryta, umiejętnie wykorzystujący obyczajowa cenzurę i paranoję politycznej poprawności, symbolizowanej w otoczeniu Moliera przez dewocję. Trafnie wybiera osoby łatwo ulegające jego wpływowi, dyskredytując te, które stanowią potencjalne zagrożenie. Inteligentny i sprytny, potrafi wiarygodnie naśladować zachowanie osób prawdziwie pobożnych, zachowuje pozory ścisłego przestrzegania zasad moralnych, pozornie umartwia się i modli. Przytomne myślenie, którego resztki szczęśliwie zachowały się w otoczeniu, pozwoliło zdemaskować oszusta. Praworządność i sprawnie działający i aparat sprawiedliwości okazały się również ważne w zażegnaniu nieszczęścia.
W dzisiejszych czasach wyznacznikiem poprawności politycznej na Zachodzie jest wiara w liberalizm ekonomiczny, charakteryzujący się prywatyzacją mienia społecznego, deregulacją kapitału i wolnym rynkiem, które rzekomo mają zapewnić dobrobyt i szczęście wszystkim. Innym symbolem dostosowania się do wymaganych norm jest bezkrytyczna akceptacja dogmatów tak zwanej „wielkiej nauki”, nastawionej na pożądane, acz często fantazyjne, teoretyczne rezultaty raczej niż na zapewnienie zgodności teorii z faktami.
Liberalizm ekonomiczny, czyli rozluźnianie kontroli nad kapitałem, w rzeczywistości bogaci tylko finansowo-polityczne elity i zubaża resztę społeczeństwa, niebezpiecznie zaostrzając przy tym nierówności społeczne i czyniące z demokracji jej śmiechu wartą karykaturę. Kult wielkiej nauki natomiast, reprezentowanej przez teorie fizyki wsparte wyższą matematyką, hipnotyzuje umysły, mamiąc je niezrozumiałą abstrakcją. Otumaniony ezoterycznością intelekt przeciętnego człowieka nie jest w stanie zaoferować jakiejkolwiek krytyki, co zmusza do biernego posłuszeństwa i ideowego niewolnictwa.
| Te dwa destruktywne nurty nie są zupełnie odizolowane i wspomagają się wzajemnie. Kult zysku finansowego ponad wszystkie inne wartości podpiera prężnie działający rzecznik nauki – neodarwinizm. Udało mu się skutecznie przekonać zachodnie społeczeństwa, że biologiczny fundament człowieka to samolubne geny, a odruch charytatywny to wyjątek, który tylko potwierdza to, że naszym jedynym celem jest dbanie o siebie. Pomija przy tym fakt, że gdyby nie znaczna doza naturalnego biologiczne altruizmu, nie powstałyby jedne z bardziej udanych produktów natury – mrówki, pszczoły i ludzie, którym genetycznie zakodowany odruch charytatywny ciągle gwarantuje trwałość społeczną i sukces ewolucyjny.
Katechizm fizyki teoretycznej poucza o niepodlegającym dyskusji istnieniu czarnych dziur, ciemnej materii, antymaterii, pulsarów i fal grawitacyjnych, których nikt gołym okiem nie dostrzegł, ani wiarygodnie nie zmierzył i zapewne nigdy tego nie dokona. Przyjmowanie tych doktryn na wiarę nie różni się zasadniczo od zaakceptowania, iż na szczycie domku z kart można posadzić słonia. Zarówno ten absurd jak i hipotezy fizyki teoretycznej da się jednak udowodnić używając systemów wyższej matematyki, które po wyrwaniu się z kaftana bezpieczeństwa przyczynowości (wyciąganie pierwiastka kwadratowego z liczb ujemnych jest jedną z oznak tej schizofrenicznej wolności) mają coraz mniej wspólnego z realną rzeczywistością.
Ktokolwiek odważa się publiczne kwestionować ideologiczne i naukowe świętości, skazany jest na ironiczne wzruszenie ramion w najlepszym wypadku, wyśmianie w gorszym i skazanie na zawodową śmierć w jednym z bardziej okrutnych scenariuszy. Dyktatura politycznej poprawności każe śmiałkom wstydzić się tego, czego człowiek wstydzić się nie powinien – zdolności samodzielnego myślenia i krytycznej postawy wobec owczych trendów. Ci zaś, którzy dla zysku obłudnie przyjmują myślenie innych i bez skrupułów pędzą za sukcesem są nagradzani i stawiani jako przykłady do naśladowania jak molierowski Tartuffe przez Orgona.
Intelektualna łatwizna i hipokryzja, traktowane jako poprawne normy społeczne, pomogły niejednemu zajść daleko i zapewne jeszcze nie raz pomogą. Pewne znaki wskazują jednak, że zwolennicy tej drogi do samospełnienia będą musieli nauczyć się nowych ról, bowiem era poprawności politycznej, przynoszącej pożytek świętoszkom i szkodę dla reszty, zdaje się zmierzać ku schyłkowi. Jej zmierzch być może oznacza również kres praktykowania nauki popartej argumentami przypominającymi gruszki na wierzbie.
Królewski rozkaz zrobił porządek z molierowskim obłudnikiem. Kaprysy coraz mniej jednolitego i stabilnego Zachodu każą dzisiejszym świętoszkom, żerującym na fałszywych ideologiach, mieć się na baczności. Niewykluczone, że przyjdzie wkrótce kolej i na Tartuffów wielkiej nauki, którzy, patrząc z góry z urażoną miną na trzeźwo myślących sceptyków, ciągle domagają się, aby świat przyjmował za dobrą monetę ich niczym konkretnym niepoparte bajania.
Robert Panasiewicz
Adnotacja:
Powyższy esej został zainspirowany dramatem Moliera „Świętoszek”, w wystawieniu którego przez Scenę 98 autor brał udział.
Premier „Świętoszka” miała miejsce w 28 lipca 2017 roku w polskim ośrodku rzymsko-katolickim w Maylands (zobacz anons i artykuł reżysera Tomasza Bujakowskiego).
Fotografie: Filip Wełna
Galeria
|