Urodziłem się w Toruniu w czasie, gdy w miejscu dzisiejszego Miasteczka Uniwersyteckiego na Bielanach był jeszcze dworzec kolejowy i rósł tam prawdziwy, tajemniczy las, a na pobliskiej ulicy Balonowej stacjonowały cygańskie tabory i paliły się gazowe latarnie. Toruń, to dla mnie przede wszystkim Starówka, bo tam chodziłem do szkoły i kościoła. Szkoła mnie odpychała, gotyckie kościoły wciągały swoim sacrum, a podtoruńskie lasy kusiły codziennie. Skutecznie. Zapracowani rodzice nie mogli się nadziwić lekcjom czterech swoich synów w odległym lesie, nie potrafili sobie wytłumaczyć pełnej igliwia i szyszek zawartości naszych kieszeni, a w sezonie – wysypujących się z tornistrów grzybów…
Zaraz po szkole podstawowej poszedłem do szkoły leśnej, gdzie musiałem wycinać ukochane drzewa, więc nie doczekałem w niej nawet roku. Z konieczności, by nie stracić roku nauki podjąłem edukację w technikum, w którym miejsce żywych, cudnych drzew zajęły szalunkowe deski. By nie być zdeterminowany wyuczonym, a nieszczęsnym zawodem, przygotowywałem się do egzaminów na studia. Zanim zostałem studentem, byłem mistrzem budowlanym, robotnikiem w głębokich wykopach, dekoratorem wystaw sklepowych i „dyrektorem” Gminnego Ośrodka Kultury.
Po ukończeniu studiów wyższych, pracowałem rok jako nauczyciel w wiejskiej szkole nieopodal Gorzowa Wlkp., aż nieoczekiwanie pojawiła się oferta pracy nauczycielskiej w podtoruńskiej wsi. Od dziecka była to dla mnie wieś „graniczna”. Wędrując po lasach z trzema braćmi dochodziliśmy właśnie do niej i ani kroku dalej, bo czekała nas jeszcze długa powrotna droga do domu. Czy mogłem wówczas przypuszczać, że spędzę w niej blisko 20 lat swego życia?! Gdy zamknięto szkołę, kilka lat bezskutecznie poszukiwałem pracy. Któregoś dnia, wyruszyłem pieszo przez te moje lasy do rodzinnego miasta. Moim całym dobytkiem było zaprószone w ubranie igliwie…
Dziś mieszkam w moim Toruniu, pracuję tu zawodowo, pielgrzymuję po bezdrożach Ojczyzny i piszę…
Moja twórczość, to wiersze, proza, malarstwo (olej) i rysunki.
Jestem poetą nawiązującym do tradycji literackich. Czytający mówią (piszą), o zachowaniu własnego, rozpoznawalnego stylu.
Główną tematyką mojej twórczości poetyckiej i plastycznej jest przyroda i człowiek.
(...) Najbardziej znaczącymi wydarzeniami związanymi z moją twórczością były: prezentacja moich wierszy przez Annę Polony i Andrzeja Mrowca w Krakowskim Salonie Poezji w ramach Salonu Rekomendacji Mistrzowskich, (marzec 2013, Teatr im. Juliusza Słowackiego, zobacz film w sekcji: „Autor w mediach”) a wcześniej, autorski występ na jednej z – nawiązujących do tradycji wileńskich – Śród Literackich w Książnicy Podlaskiej w Białymstoku (maj 2011), profesjonalne nagranie moich wierszy na płycie CD, czytanymi przez Annę Polony i wspólny występ w Sali Mieszczańskiej toruńskiego ratusza z Leszkiem Długoszem.
W 2013 roku, na wzór krakowskiej Rynny Poetyckiej, ze specjalnym na tę okazję wierszem i „błogosławieństwem” jej pomysłodawcy – Leszka Długosza, zainicjowałem toruńską, cykliczną edycję tego wydarzenia w ZSPS i VIII LO w Toruniu. Dzięki wsparciu Dyrekcji, zaangażowaniu koleżanek i młodzieży, a także już osób z zewnątrz, to wydarzenie przekracza już ramy szkoły.
Janusz Andrzejczak
Jeszcze cień nie zdążył się zwinąć w rulon kory, w owal nory lisiej jeszcze trawa ciekła wilczą śliną promień słońca, choć już przepadł, tlił się
Jeszcze zapach nie zdążył się wśliznąć w sam dech lasu i w tajemni głębię ruch się jeszcze nie zasklepił blizną drżał listeczkiem na brzozie i dębie
Ptak nie zdążył jeszcze zamknąć dzioba grzyb odnaleźć więcej miejsca w runie dudek sobie samemu spodobać pająk brzdęknąć komarem na strunie
Jeszcze we mchu, zdumiona stonoga nogi unieść nie zdążyła jednej szpon bielika, jeszcze tkwił w ostrogach zastygł słuch na sarniej straży przedniej
Gdy ja wszedłem, do tej swojej puszczy w ten swój las, który na mnie czekał z sosny płatek bursztynem się złuszczył coś mnie tchnęło. To… boża powieka…
pl.wikipedia.org/wiki/Janusz_Andrzejczak
www.janusz-andrzejczak.pl/
|