NOWY FRONT UE - Unia Europejska ( po atakach na Węgry i Polskę ) otworzyła nowy front wydając wojnę Włochom. Rozpoczął ją w dodatku Antonio Tajani, włoski zdrajca w parlamencie UE ostrzegając ( 19 maja), że powstający dopiero rząd Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligi jest zagrożeniem dla demokracji (?), a nawet ustanowi...dyktaturę i pod płaszczykiem demokracji jakobinów (?) będzie dążył do „ścinania głów”, bo oczekuje tego ulica. Te fantastyczne urojenia Tajaniego ( jakże podobne do dyrdymałek Boniego lub Tuska ) rozgrzały polityków czuwających nad interesami Unii.
Zatem gdy prof. Giuseppe Conte tworzył rząd – po blisko trzech miesiącach politycznej próżni – rozdzwoniły się telefony. Do włoskiego prezydenta Mattarelli dzwonili Juncker, Macron i Merkel, a powodem ich wielkich niepokojów była kandydatura na stanowisko ministra gospodarki. Miał nim zostać Paolo Savona, eurosceptyk a nawet przeciwnik wspólnej waluty euro, znany z tej opinii: „Europa z jedną walutą jest niemieckim więzieniem”. A zatem w Berlinie, Brukseli i Paryżu zapaliły się czerwone światła. Naciski trafiły na polityka stojącego po stronie interesów Unii Europejskiej i Mattarella ( bo o nim tu mowa) odwołał misję prof. Conte, który skomentował to krótko: „W tych okolicznościach nie ma co mówić o demokracji...”...
Mattarella – pod presją UE - dokonał aborcji powstającego rządu i został uznany przez wielu Włochów za zdrajcę, bowiem w opinii publicznej panuje przekonanie, że Niemcy rządzą Europą i Włochami. Prezydent Mattarella podjął decyzję bardzo kontrowersyjną, lecz spełnił oczekiwania Unii Europejskiej i otrzymał dziękczynny telefon od prezydenta Macrona, którego polityka wywołuje we Francji od dawna gwałtowne protesty. Mattarella zapowiadał nowe wybory i próbował powołać rząd techniczny z ekonomistą Carlo Cottarellim, reprezentującym Międzynarodowy Fundusz Monetarny, a nie Italię. Banki przeciwko obywatelom. Taki premier pasował Brukseli, ale nie miał szans na aprobatę parlamentu w Rzymie, a zatem Cottarelli szybko opuścił Kwirynał bocznymi drzwiami.
Po dymisji Conte to kolejne fiasko w formowaniu rządu, sfrustrowani Włosi rozważali nawet „impeachmenet” dla prezydenta Mattarelli. Oliwy do ognia dolała wypowiedź Angeli Merkel porównująca Italię do Grecji, lecz jeszcze bardziej oburzające słowa padły z ust unijnego komisarza d/s budżetu G. Oettingera: „ Rynki – powiedział w Deutsche Welle – nauczą Włochów głosować na słuszną sprawę” (!). A zatem w opinii unijnych komisarzy jest tylko jedna słuszna sprawa: są to interesy Unii Europejskiej, a nie państw narodowych.
Z tym bywało różnie, nawet Cottarelli powiedział ostatnio, że „w obronie interesów Włoch możemy zrobić więcej niż w przeszłości”, przyznał więc, że było na tym polu sporo zaniedbań. Widzieli to włoscy obywatele i to zdecydowało o wyniku wyborów. Po aborcji rządu Conte i po wypowiedzi Oettingera nastroje w Italii jeszcze bardziej sprzyjają partiom eurosceptyków. I partie te w tych dniach poszły w górę w sondażach, co zaniepokoiło elity UE i prezydenta Mattarellę do tego stopnia, że ponownie zwrócił się do prof. Giuseppe Conte, by uniknąć nowych wyborów. A Conte nie lubi kompromisów, by przypomnieć jego zdanie sprzed kilku dni : „Nie zgodzę się na stawianie warunków i na ministra, który będzie się podobał w Berlinie”.
U polskich przywódców nie słyszałem tak śmiałych deklaracji, a przecież minister Zbigniew Ziobro, heroiczny reformator Temidy nie jest lubiany w Brukseli, ani w Berlinie. No proszę, a żartowano nieraz, że odwaga nie jest włoską cnotą. Nowy rząd w Rzymie jednak powstał, znalazł się w nim nawet Paolo Savona, choć z teczką spraw europejskich, nie gospodarki. W mediach nowy rząd witany jest jako gabinet populistów, nacjonalistów i skrajnej prawicy. To złośliwa propaganda kół finansjery, którym bliżej do oligarchów niż do zwykłych obywateli. Tak się składa, że jest w nim najstarsza partia Italii ( Lega) oraz najmłodsza, a jest nią M5S (Ruch Pięciu Gwiazd). Dzieli je wiele spraw, ale łączy eurosceptycyzm. Szef Ligi Salvini obiecywał powstrzymać napływ uchodźców, a nawet wydalić z Włoch pół miliona nieudokumentowanych imigrantów. Nikt ich zresztą naprawdę nie chce, Francuzi odsyłają takich do Włoch, a w Słowenii właśnie wygrała partia antyimigrancka. W Niemczech też rosną antyimigranckie nastroje.
A z Polski dochodzą niepokojące wieści, bo przyjęcie Act 447 dodało jakby skrzydeł roszczeniom w Żegocinie, planowanym wcześniej. Ich rozmiary są tak wielkie (24 działki i wiele budynków użyteczności publicznej), że praktycznie miejscowość tę może przejąć naród wybrany. Rozprawa (24 maja) w sądzie w Bochni nie była ostateczna. Zamiast budowy IV RP grozi nam czwarty rozbiór Polski ?
A minister Gowin po powrocie z konsultacji w Izraelu domaga się zmian w ustawie IPN-u (!). Wszystko to ukazuje, że III Rzeczypospolita nie jest państwem suwerennym, a widzimy to jasno w 100-lecie odzyskania Niepodległości, wówczas rzeczywiście odzyskanej orężem. Czy kompetetni historycy mogliby nas uświadomić, kiedy – po roku 1989 - ją utraciliśmy ? Oczywiście gdyby założyć, że odzyskanie niepodległości w r.1989 nie było iluzją!
Marek Baterowicz
|