Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
28 czerwca 2018
SOS dla Polski (czyli Ratujcie nasze dusze)
Lech Makowiecki

Ani zabory, ani niemiecka okupacja, ani nawet prawie pół wieku komuny nie poczyniły takiego spustoszenia w polskiej kulturze i w mentalności Polaków jak 29 lat tzw. „wolności”. A zwłaszcza „wolności artystycznej”, której wybroczyny skaziły głęboko polską duszę… Podczas zaborów nie było ani MKiDN (ani żadnych innych instytucji kultury) – a polska sztuka: poezja, literatura, malarstwo, muzyka itp. świeciły triumfy na całym świecie. Mickiewicz i Chopin podbijali Francję, Modrzejewska – Amerykę, a Paderewski – cały świat. Sienkiewicz zapoczątkował listę polskich noblistów, a potem już było z górki. Rolę przechowalni tradycji i polskości pełniły wtedy Rodzina i Kościół. Jak widać – skutecznie…

Skok, jaki wykonaliśmy w dwudziestoleciu międzywojennym jest dla dzisiejszych Polaków niewyobrażalny! W dwie dekady odbudowaliśmy i przemysł, i kulturę, i naukę. Produkowaliśmy motocykle, samochody, samoloty, powstał nowoczesny port w Gdyni, magistrala węglowa i Centralny Okręg Przemysłowy. Wytwarzana w Chrzanowie Luxtorpeda gnała po torach (w 1933r.) z zawrotną prędkością 140 km/godz.! I nikomu nawet nie przyszło do głowy rozglądać się za jakimś Pendolino…

Tuż przed II wojną światową poziom życia był tylko o 15% niższy niż we Francji! Zbrakło nam kilku lat, by zbudować armię mogącą przeciwstawić się Niemcom (taki poziom obronności mięliśmy osiągnąć bodajże w 1943r.).

Również nasze ówczesne życie kulturalne nie odstawało od zachodu: film, muzyka, kabaret, teatr rozwijały się żywiołowo i bez kompleksów! Reymonta, Polę Negri czy Kiepurę doceniano w świecie, „Tango Milonga” też grano wszędzie. Niestety, nawet w Auschwitz…

W tamtym czasie lwowska szkoła matematyków wprawiała w zadziwienie świat nauki, co podczas wojny okazało się zbawienne dla aliantów (złamanie szyfrów Enigmy).

Co łączyło tych wszystkich wspaniałych Polaków i Polki? Wszystko, co robili (w sztuce, w nauce, przemyśle, obronności etc) przesiąknięte było wyssanym z mlekiem matki patriotyzmem! I to nie znikło to nawet za komuny, gdzie najwybitniejsi artyści (aktorzy, kabareciarze, artyści estradowi i twórcy) – z małymi wyjątkami – szli jednym frontem wspólnie z narodem przeciw komuchom! Pietrzak, Kaczmarski, Gintrowski, Kelus, Kleyff, Kofta, Tey, zespoły folkowe, rockowe, punkowe i in. podszczypywali „czerwonych” aż miło, dając nam – oprócz kapitalnej rozrywki – nadzieję na uwolnienie się od bolszewickiej zarazy.

Sądziłem, że po odzyskaniu „koncesjonowanej wolności” w 1989r. (na 33% - bo na tyle nam pozwolono w głosowaniu sejmowym po tzw. okrągło-kanciastym stole) świat kultury zachłyśnie się prawdziwą swobodą wypowiedzi. I że nastąpi rozkwit patriotycznej, bogoojczyźnianej (zarówno małej jak i tej monumentalnej) twórczości na miarę naszych genialnych Wieszczów. Niestety – to co było cnotą w czasach zaborów i okupacji – zostało totalnie zniszczone przez szatańską inwazję lewackiej „wolności w sztuce”…

Tak jak za czasów Kopernika „gorszy pieniądz wypierał pieniądz lepszy”, tak polskie dziedzictwo narodowe poległo w starciu ze zdegenerowaną kulturą zachodniej post-Europy. Chcieli nas rozpić i zdemoralizować zaborcy, próbował zatruć nasze dusze Hitler, przymierzał się do tego Stalin – i nic…

I dopiero podstępem, chucpą, planowym ogłupianiem, degrengoladą stylu życia, obyczajów (LGBT), „pornografizacją” sztuki i jej infantylizacją, promowaniem programów a la „Big Brother” (dla odbiorców o IQ70), chamstwem w życiu publicznym (co to jest dziś język parlamentarny wiemy z podsłuchów przy ośmiorniczkach), rozbijaniem rodziny, traktowaniem złodziejstwa, nieuczciwości i pazerności jako „cnót zaradności”, kapitulacją w sprawie śledztwa dot. katastrofy rządowego Tupolewa, przyzwalaniem na przekraczanie kolejnych tabu (upiorne harce PO na grobach smoleńskich), zaniżaniem wymagań wszędzie tam, gdzie tylko można (zwłaszcza w edukacji) itp. itd.

Żal dziś patrzeć, jak niegdysiejsze elity aktorów (wielu z nich zdobywało szlify i sławę w legendarnych, patriotycznych programach Jana Pietrzaka) – właśnie, co? Zwariowało? Sprzedało się? Uległo narodowej demencji?… Podobnie ma się rzecz z niegdysiejszymi opozycjonistami, którzy zdradzili solidarnościowe ideały dla synekur i euro-srebrników…

Tak to, dzięki działaniom nowych „elit” Polacy – z najszlachetniejszego, najbardziej skrzywdzonego i walecznego narodu Europy, ratującego Żydów od śmierci z narażeniem własnego życia – stają się powoli „sprawcami Holocaustu”! Bohaterów podziemia zbrojnego pozwalamy nazywać bandytami! Procesy przeciw normalnym złodziejom/przestępcom nagminnie określane są jako „polityczne”, a ściąganie represji na swój kraj (vide: totalna targowica) – przedstawiane jest jako działanie dla dobra Polski…

Jaki stąd wniosek?

Demoralizacja jest groźniejsza niż wróg u bram. Z wrogiem można walczyć, można go pokonać, można nawet przegrać i zejść z walką do podziemia. Ale jeśli wróg zatruje nam dusze – tracimy z pola widzenia prawdę, tradycję, honor, odpowiedzialność, instynkt samozachowawczy, poddajemy się, dołączamy do stada lemingów… Jak w narkotycznym transie chcemy tylko więcej i więcej „róbta co chceta”, nie myśląc o nadciągających konsekwencjach dla nas i dla naszych dzieci (których też nie chcemy już posiadać).

Jak przerwać tę niebezpieczną grę, na końcu której jest tylko samozagłada? Słabi, głupi i zepsuci – muszą w końcu ulec brutalnemu światu! Terroryzm i wojny hybrydowe – to już się dzieje obok nas, to kipi podskórnie – i za chwilę wybuchnie z całą mocą! Zaprawdę – w Europie nie ma już dokąd uciekać – i tylko idiota bądź osobnik wielce niefrasobliwy nie czuje tego zagrożenia…

Od czego zatem należy zacząć naprawę Polski?

Ano – od stosowania w praktyce maksymy kanclerza Zamoyskiego: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie…” Nie jest to proste, bo szkolnictwo jest w regresie; w wielu wypadkach trzeba by najpierw wyedukować zagubionych pedagogów… Niewątpliwie bezkompromisowe zreformowanie programu nauczania – z naciskiem nie tylko na jakość nauczania i wychowanie patriotyczne, ale i zdrowie czy fizyczną sprawność uczniów – są niezmiernie ważne. Takie idą czasy, że trzeba i wiedzieć, i czuć, i umieć walczyć… Należy też zadbać o atrakcyjne serwowanie wiedzy młodemu pokoleniu; edukacja nie może być nudna! Nawet nie powinna…

Ogromną rolę do spełnienia ma tu MKiDN. Polska historia nie została jeszcze opowiedziana w sposób przebojowy; jesteśmy dopiero na początku drogi. Ministerstwo Kultury powinno być najlepszą agencją public relations polskości; to dużo lepsze i skuteczniejsze dla obrony naszego dobrego imienia niż sądowe procesy, dyplomatyczne protesty i telewizyjne wystąpienia „gadających głów”.

Nowe projekty kulturalne (premierowe piosenki, koncerty, teledyski, filmy, książki, komiksy, gry komputerowe, sztuki teatralne itp.) powinny mieć formalne wsparcie finansowe i medialne państwa polskiego. Należy skończyć z fałszywą polityką wstydu i samobiczowania. Mamy w swych rękach same atuty – powody do dumy, których zazdrościć nam może nawet „fabryka snów” z Hollywood. Dlatego obok budowania silnej armii obronnej trzeba równolegle przywrócić morale kolejnym pokoleniom Polaków. Inaczej nie będzie komu i za co walczyć. Tradycja i kultura narodowa – to nasze największe dziedzictwo. Obyśmy zdążyli…

PS Właśnie Niemcy przegrały 2:0 z Koreą Południową i ze wstydem wracają do siebie. Na tym Mundialu tłuste, celebryckie „kocury” przegrywają z żądnymi walki, wyposzczonymi, bitnymi „tygrysami”. Takie mecze – to namiastka prawdziwych pojedynków państw. Jestem pewien, że waleczni „wikingowie” z Islandii – mimo przegranej w Rosji – nie oddaliby tanio swej prawdziwej wolności. Sposób, w jaki poradzili sobie z bankową aferą (która miała ich zniszczyć ekonomicznie i skolonizować) – świadczy o ich rozsądku, determinacji i dumie… Ale patrząc dziś na ulice zachodnich miast nie mam wątpliwości, że przyszłość należy do chłopaków z Senegalu, Nigerii czy Iranu…

A z cyklu – znalezione w sieci – przypominam balladę „ROK 966”, która zaczyna moją najnowszą płytę „NIEPODLEGŁA”, wydaną na stulecie niepodległości Polski, a nagraną za moje prywatne pieniądze i promowaną (jeszcze za darmo) w internecie. Strach pomyśleć, co będzie, gdy nowe przepisy każą mi płacić za jej zamieszczenie na You Tube…

Dziękuję bardzo za patronat medialny radiowej Jedynce; od czegoś trzeba zacząć. Gdyby takie utwory miały patronat MKiDN, TVP, NCK, FNP i in. – stać by mnie było na orkiestrę, chór, wysokobudżetowy teledysk i wynajęcie gwiazd śpiewających wersję angielską/niemiecką/francuską i in. I to by dopiero była promocja dobrego imienia Polski w świecie! A tak – jest jak jest… Póki co za granicą promują nas „Pokłosia” i „Idy”…

Posłuchaj piosenki "Rok 966" z nowo wydanej płyty Niepodległa