W środę, 3 października br. w polskiej audycji nadano fragment poświęcony sprawie Domu Polskiego Millennium w Melbourne. Już na początku audycji sprawę tę określono jako „konflikt”, co zawsze brzmi zachęcająco dla radiowego odbiorcy. Następnie pani redaktorka głosem jakby jej ktoś zrobił osobistą wielką krzywdę w skrócie przedstawila historię Domu, oraz kilka zarzutów, które przeplatała przyciszonym, asekuracyjnym słówkiem „rzekomo”. Następnie wytoczyła działo w postaci Petycji, skonstruowanej przez kogoś z najnowszej emigracji polskiej i podpisanej przez różne osoby, głównie posiadające internet.
Nawiasem mówiąc petycję podpisała nawet organizacja nieistniejąca jak /przytaczam nazwę podaną w petycji/ „Polski Związek Więźniów w Australii”. Bywało, że podpisy na petycji składano pismem drukowanym, lub ta sama osoba podpisywała się dwukrotnie / mogę podać przykłady na życzenie, bo nie chcę tych osób publicznie kompromitować /.
Po zapoznaniu więc przez panią redaktorkę wszystkich słuchaczy podnieconych „konfliktem” ze szczegółami oskarżeń, jakie idą w kierunku nowych właścicieli Domu Millennium, do akcji, dla równowagi, zgodnie z modnymi zasadami gender, wszedł pan redaktor. Zaprosił mianowicie do studia radiowego aż trzy osoby i zadając im pięc trudnych pytań, rozpytał je na okoliczność.
Ileż w tej rozmowie było wynurzeń niezgodnych z faktami, ile przypuszczeń, domysłów, ile wróżenia z kart. Każdy kto posłucha może się przekonać - chyba, że nie posiada internetu, lub nie potrafi go obsługiwać.
Wtedy nie dowie się wcale, jakie jest stanowisko drugiej strony, bowiem pani redaktorka owszem, wspomniała o oświadczeniu, jakie na ten temat wydali nowi właściciele Millennium, ale nie wiedzieć z jakiego klucza wybrała sobie do przeczytania jedynie kilka punktów z dziesięciu, jakie zawierał dokument. Odczytanie tych wybranych punktów zajęło pani redaktorce 1 minutę i 45 sekund.
No, ale co się tu dziwić, skoro z 24 minutowego odcinka audycji poświęconego całej sprawie, aż 21 pełnych minut zajęło redakcji polskiej stacji SBS przedstawienie stanowiska jednej strony.
Jak na to jednak mogła pozwolić redaktor naczelna polskiej stacji, która owszem, w desperacji, wiedząc, że coś jest nie tak, próbowała nawiązać kontakt z Zarządem drugiej strony, jednak uczyniła to bezskutecznie na 20 minut przed rozpoczęciem audycji. Nie pierwszy to i zapewne nie ostatni przykład wysoce problematycznego obiektywizmu naszych polskich audycji, nadawanych w radiu SBS.
A na pytanie zawarte w tytule każdy niech odpowie sobie sam, tylko może już bez udziału dwóch tak mocno zaangażowanych emocjonalnie w wykonywaną pracę redaktorów.
Monika Wiench, Melbourne - odbiorca polskich audycji SBS
PS. Warto, aby Kierownictwo polskiej stacji radiowej zwróciło uwagę redaktorowi Buchowieckiemu na jego post, jakim wyraził na radiowym Facebook swoje emocje dotyczące omawianej sprawy.
|