Nasielany w krzyku żurawi Izabeli
Spadają gruszki przy chlewiku, szmaragdowe. Nadejdzie chwila – zżółkną, przysmakiem staną się wspaniałym. A w Rakowinie złote lilie w kielichach drzemią. Bezdenne ciemne wody i krowi ryk nad ciągle zimną Pasieczynki plażą. Nie każdy umiał na dojrzewania czas zaczekać. Pakowali pospiesznie walizki, wskakiwali w pociągi, jechali! A gdzież Petronella?.. Na zaoranym polu okrągłością bladoseledynową się mienią papierówki. Świeżomiodowy ich zapach usypia pszczoły na dyrwanach i w rowach z dremulków róźowych. Po jednej stronie dołu chodzisz ty, a z drugiej patrzę ja. Między nami trwa lipiec... i sierpień kresowy.
W głębie rodów by pielgrzymować - trzeba zdołać! Nie podeptać białych ganeczków idylli. Koronkowych nie zniszczyć parasolek. Chromowych oficerków dziadunia nie zabrudzić. Aż drobne rybki z Malejkiańskich stawów okażą się złotymi, etosy dawnych ziemian zarysują. W prokreacjach żal hodowali niby potwora w klatkach zamkniętych. By żadna krztynka łaskawości do serca mu nie wpadła. A byt-istnienie się przesiewał jak praojców zboże przez dziurawe sito. I ziarna bujne czasami wiatr wykradał. Na jednym polu stoję ja, na drugim- ty. A między nami - krzyk żurawi i srebrną przestrzeń wiekowe przemierzają Nasielany.
Leokadia KOMAISZKO, 2018 Publikacja ‘Listy z daleka’ Nr 119
|