Zapytany, dlaczego wybrał polskich misjonarzy jako temat swojego filmu, reżyser Simon Target odpowiedział z błyskiem humoru w oczach: "bo moja żona jest Polką".
Film The Polish Missionaries przedstawia grupę księży i zakonnic, którzy pełni determinacji, z dala od rodzinnego kraju, poświęcają swoją wiedzę i umiejętności, pracując z oddaniem wśród plemion Papui Nowej Gwinei. Wykorzystują przy tym wszelkie możliwości, aby pomóc często bezradnym tubylcom, w ukształtowaniu jednego, wspólnego narodu. To czego oni tam dokonują, daleko wykracza poza szerzenie wiedzy o Chrystusie i udzielanie sakramentu chrztu.
Premiera filmu o polskich misjonarzach odbyła się 29 listopada, w sali kina Chauvel w sydnejskiej dzielnicy Paddington. Pomimo, że było to czwartkowe popołudnie, normalny, roboczy dzień, foyer kina wypełnili widzowie, w przeważającej większości Polacy.
Wewnątrz sali kinowej, całą szerokość ekranu zajęła fotografia, jakby wzięta prosto z podręcznika do Geomorfologii. Potężna rzeka, która przed swoim ujściem do morza, wije się dziesiątkiem zakoli i meandrów poprzez płaską równinę... Na dole po prawej stronie tytuł filmu.
Jak wyjaśnił to później reżyser, Simon Target: „... Na ekranie widzimy ujście rzeki Sepik, która wpada do Morza Bismarcka na północnym wybrzeżu. Zdjęcie wykonał z samolotu Biskup Józef, kiedy udawał się do dentysty w Madang. Ta rzeka niesie do morza taką masę słodkiej wody, szczególnie w porze deszczowej, że nawet 10 km od brzegu, woda z morza nadaje się do picia. Długość rzeki Sepik przekracza 1 000 km. Płynie ona poprzez 14 zróżnicowanych językowo grup etnicznych, całkowicie odizolowanych od siebie. Bez dróg, bez mostów na całej długości swojego biegu.”
Wcześniej jednak do mikrofonu podeszła Pani Konsul Irena Juszczyk, główny sponsor dzisiejszej projekcji. Podany niżej tekst jest polskim przekładem wystąpienia Pani Konsul w języku angielskim (tłum. M. Ł.)
Dobry wieczór Państwu. Poczytuję sobie za zaszczyt, ale też i prawdziwą przyjemność uczestniczenia w specjalnej projekcji niezwykłego filmu o polskich misjonarzach w Papui Nowej Gwinei. Pragnę wyrazić moje szczere podziękowanie dla pana Simona Targeta za zaproszenie mnie na tę uroczystość. Ja już ten film widziałam, ale z wielką przyjemnością obejrzę go powtórnie.
Co stanowi o wyjatkowości tego filmu? Po prostu pokazuje on codzienne życie polskich księży i zakonnic, którzy pracują w niezwykle trudnych i bardzo skromnych warunkach odległych zakątków Papui Nowej Gwinei.
Byłam wzruszona słuchając jak oni mówią o swojej pracy, o swym powołaniu. W ich wypowiedziach jest tyle radości i szczęścia, że zmusza mnie to aby zadać sobie pytanie, co jest w życiu potrzebne do szczęścia? Czym jest szczęście dla mnie? Dobra praca? Nowy samochód? Więcej pieniędzy? A może po prostu wykonywać zadania, nawet małe – dla innych, pomagać innym, nie tylko żyć dla siebie.
|
|
|
Należy podkreślić jeszcze wartości kinematograficzne tego filmu – te zapierające dech w piersiach ujęcia! Niech mi będzie wolno przekazać moje wielkie uznanie dla Simona Targeta, reżysera tego dokumentalnego filmu oraaz dla jego współpracowników. Ponieważ pan Simon jest gospodarzem dzisiejszego wieczoru, chciałabym także powiedzieć o nim parę słów. Jest on brytyjsko-australijskim producentem filmowym. Znany jest szczególnie z serii dokumentalnych filmów przygotowanych dla telewizji australijskiej. W roku 2016 Simon Target otrzymał medal ‘Zasłużony dla Kultury Polskiej’, przyznany przez Ministra Kultury Rzeczypospolitej Polskiej. Dla polskiej społeczności nazwisko Simona kojarzy się z dokumentalnym filmem ‘A Town Called Brzostek’ – Miasteczko Brzostek. Ten film zdobył wiele międzynarodowych nagród, między innymi ‘Camera of David’ – specjalną nagrodę na Festiwalu Filmów Żydowskich w Warszawie w r. 2014. Oglądałam wiele filmów poruszających temat polsko – żydowskich relacji, które jak wiadomo były i są niełatwe, pełne emocji. Po obejrzeniu filmu ‘A Town Called Brzostek’ mogę powiedzieć, ze jest to jeden z najlepszych filmów o tej tematyce, jakie oglądałam. Polecam ten film każdemu, kto go jeszcze nie widział. Życzę Państwu przyjemnego wieczoru. Proszę, powitajmy pana Simona Targeta."
Długo niemilknące brawa, były z jednej strony podziękowaniem dla Pani Konsul, ale także powitaniem Reżysera. Simon Target, jak zwykle skromny, z sobie tylko właściwym poczuciem humoru zwrócił się do publiczności najczystszą polszczyzną: „ Halo! Dzień dobry. Witam was.” Po chwili, kiedy umilkły powitalne brawa, dalszą część wystąpienia Reżyser przekazał już w języku angielskim. Oto polska wersja tego tekstu (tłum. M.Łacek).
Dziękuję za waszą tutaj obecność, przyjmuję to jako poparcie dla mojego filmu. Mam nadzieję, że będziecie państwo zadowoleni. Dziękuję Pani Konsul Irenie Juszczyk a także całemu Konsulatowi za sponsorowanie tej inicjatywy. Czujemy się zaszczyceni obecnością reprezentacji konsulatów Stanów Zjednoczonych, Filipin i Danii, jak również obecnością ekonomisty, byłego premiera Papui Nowej Gwinei, Sir Mekere Morauta i jego australijskiej Małżonki, Pani Roslyn, z którą się znam od moich 13. urodzin. Jest tu również mój przyjaciel, Don Russel, także ekonomista, były australijski ambasador w Stanach Zjednoczonych oraz jego żona, prawnik Lisa Barker, która niegdyś mieszkała w PNG a ostatnio pracowała jako doradca APEC (Asia – Pacific Economic Cooperation).
Wielu Australijczyków czuje głębokie związki z Papuą Nową Gwineą – PNG – tym spektakularnym krajem, z 8. mln przyjaznych, energicznych ludzi, którzy zamieszkują 600 wysp. Kraj dwa razy większy od Nowej Zelandii tak pod względem terytorium jak i ludności, położony tak blisko Australii, że właściwie można byłoby tam dojść na piechotę. Jest to miejsce, które może człowieka zauroczyć.
[...] W większości przeważnie rolniczych terenów PNG nie ma lekarzy, szpitali, nie ma elektryczności nie ma oczywiście internetu. Niektóre plemiona zamieszkujące w górach, zostały ‘odkryte’ mniej niż 50 lat tamu. PNG – kraj na drodze rozwoju – jak się zwykło mówić eufemicznie, w rzeczywistości to najbiedniejszy ze wszystkich krajów APEC na obrzeżeniach Pacyfiku. Zamieszkujący go ludzie muszą poradzić sobie z malarią, gruźlicą, HIV/AIDS. Aż 5% dzieci nie osiąga tam swoich pierwszych urodzin. Szerzy się przemoc domowa i wojny plemienne. Aby wydostać się z tego marazmu, wejść w życie XXI wieku i przyłączyć się do reszty świata, młodzi ludzie potrzebują opieki zdrowotnej i edukacji.
|
|
|
Pytanie czy jest ktoś, kto może im udzielić pomocy? Tak. Tym kimś jest grupa polskich księży i zakonnic. Przyprawiła mnie o zdziwienie wiadomość, że na terenie Papui Nowej Gwinei żyje i pracuje w chwili obecnej 70. polskich misjonarzy. Oczywiście znajdziemy pracujących tam obcokrajowców z wielu krajów, przedstawicieli różnych religii. Ale aż tylu Polaków? Polska wydaje się być krajem tak odległym od PNG.
Okazuje się, że to Polacy byli pierwszymi europejskimi misjonarzami, którzy odwiedzili Nową Gwineę. Dla wielu z nich ta wyprawa była podróżą tylko w jedną stronę. Dla wielu pracujących tam obecnie, w dalszym ciągu jest. Udało nam się skompletować listę polskich misjonarzy z Nowej Gwinei. Opublikowana została na końcu filmu. Blisko 1 000 nazwisk. Niektórzy dzisiaj są tutaj z nami, na widowni.
Można śmiało powiedzieć, że misjonarze zaoferowali tym rozrzuconym między górami plemionom przynależność do jednego większego zbiorowiska, które rozciąga się ponad wszelkie granice. Jest to zbiorowisko Chrześcian. Oprócz prawd wiary, misjonarze uczyli tubylców czytania i pisania po angielsku oraz w pigin, zachęcali do miłości a także do przebaczania, wprowadzali różne metody zapobiegania konfliktom.
Oni także budowali – najpierw tylko proste zadaszenia i kaplice, potem szkoły i ośrodki opieki zdrowotnej. Za chwilę spotkacie Państwo siostrę zakonną, która samodzielnie prowadzi zorganizowaną przez siebie klinikę HIV/AIDS a także niezwykle przedsiębiorczego księdza Jana, który z pomocą swojego brata, gliwickiego brukarza, buduje szpitale i uniwersytety. To właśnie Jan i Marek z Polski budują dzisiaj w Papui Nowej Gwinei uniwersytety, w których młodzi chłopcy i dziewczęta wkrótce będą mogli zdobywać dyplomy prawników i lekarzy.
Wielu z tych Polaków, to ludzie dojrzali. Są w moim wieku i starsi. Spodziewałbym się, że osiądą gdzieś na dobrej parafii w Polsce. Odprawią kilka niedzielnych Mszy i będą rozkoszować się śląskimi kluskami, które przygotują im życzliwe parafianki. Oni jednak dzień w dzień pracują tutaj w 35. stopniowym upale, w nieustannych strumieniach deszczu, z roznoszącymi malarię komarami, które łakną ich krwi. Dlaczego?
To ja tak myślę i ja zadaję takie pytanie. Ale ja nie jestem Polakiem. Nie posiadam tej niesamowitej odporności na niebezpieczeństwo, tej iskry ryzyka, która pozwoliła polskim pilotom walczyć w czasie II Wojny Światowej. A dzisiejszym kierowcom pozwala brawurowo jeździć polskimi drogami. Ci misjonarze są Polakami! Niektórzy mogą podupadać na zdrowiu, posuwać się wiekowo, ale są uparci i zdeterminowani. Oni tam będą pracować do końca, nie wracają do Polski.
Malaria, to nie jest wielki problem, mówi ks Jan; to prawda, zostałem pobity trzy razy, dodaje ks Ryszard, ale wie pan, oni się tylko popisują. Ojciec Piotr został postrzelony w brzuch, była to próba rabunku. To nic strasznego. Wszystko w porządku!
Ci ludzie złożyli śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Co ich skłania, żeby dawać z siebie o wiele jeszcze więcej? Niektórzy z nich to wysoko kwalifikowani lekarze, specjaliści chirurdzy, którzy za swoje usługi mogliby otrzymywać wysokie wynagrodzenie – tutaj pracują za darmo.
Pytałem ich dlaczego. Dlaczego? – to śmieszne pytanie. Wierzą, że zostali powołani przez Boga. Pracy na misji nie postrzegają jako wyboru swojej kariery życiowej. Oni uważają, że jest to jedyne wyjście. Wierzą, że pomaganie tym najbardziej potrzebującym jest najlepszym wykorzystaniem tego czasu jakim jest ich pobyt na ziemi.
Nie było łatwo nagrać o nich film, ponieważ są to ludzie skromni, nie czekają na rozgłos o tym co robią. Nie bardzo dali się przekonać dlaczego akurat chcę zrobić ten film o nich. Byli jednak niezwykle uczynni i pomocni w moich zamiarach. Karmili mnie, udzielali mi dachu nad głową w PNG i zadbali o to abym nie został zabity.
Cieszę się niezmiernie, że mogłem zrealizować ten film, którego akcja toczy się w naszym świeckim społeczeństwie wyznającym prawo: ‘najpierw Ja’, gdzie coraz rzadziej spotyka się postępowanie według zasad wiary. Ci polscy misjonarze w PNG czynią to, co uważają za konieczne bez względu na osobisty koszt jaki poniosą. Oni są szczęśliwi. Lubią to miejsce, lubią tych ludzi. Z jednej strony mają tak niewiele, ale z drugiej mają ogrom do zaoferowania.
W zależności od swojego osobistego stosunku do wiary, możecie państwo zaklasyfikować działalność tych ludzi, jako życie w Łasce Bożej, albo podążanie zgodnie z własną filozofią życia. To w zasadzie nie jest istotne. Mam jednak nadzieję, że wybierając się ze mną w poróż na PNG, aby zaobserwować z bliska życie tych Polaków, może zobaczycie coś co was zainspiruje i pozwoli wam pomyśleć o swoim życiu, czym ono jest. Bo tak właśnie stało się ze mną. Dziękuję bardzo.
Brawa! Brawa! I jeszcze raz brawa!
Po tych słowach Reżysera, wybieramy się w podróż na wyspy Nowej Gwinei. Płyniemy motorówką wraz z O. Janem, żeby uczestniczyć w prostym, ale jakże wzruszającym pogrzebie zmarłego dziecka.
Spotykamy się z siostrą Dawidą ze zgromadzenia Świętego Ducha, która założyła i prowadzi klinikę HIV i ADS, przyjmując kilkudziesięciu pacjentów każdego dnia. Jednym z problemów z jakimi musi się na co dzień borykać, to brak rękawiczek ochronnych....
Spotykamy kilkunastoletnią Lyinn. Rodzice dziewczynki zginęli w jednej z wojen plemiennych. Ona sama oskarżona przez lokalnego czarownika o złe moce, poddana była torturom i wykluczeniu. Łatwo mogła stracić życie. Na szczęście zajęły się nią polskie siostry. Chodzi do szkoły, już umie czytać i próbuje pisać. Będzie się uczyć dalej, ale do swojej wioski nie wróci. Dla czarowników każda wykształcona osoba, to wróg. Należy się go pozbyć. Na pytanie o marzenia, Lyinn odpowiada, pojechać na wycieczkę do Polski a także zobaczyć Papieża Franciszka...
Razem z O. Ryszardem wędrujemy do kilku wspólnot. Odwiedzamy kaplice i kościoły. Dowiadujemy się, że odległość mierzona jest tutaj liczbą łańcuchów górskich i dni ‘To nie jest daleko, dwa razy trzeba przejść góry i jeden dzień.’
Bierzemy udział w kilku uroczystościach z udziałem lokalnych mężczyzn i kobiet w tradycyjnych strojach. Są to, jak się okazuje ceremonie religijne. Jedna z nich to święcenia Biskupa Dariusza Kałuży, którego gościliśmy w Sydney na uroczystościach 100-lecia Niepodległości Polski.
A wszystko to pośród dech zapierających w piersiach krajobrazów, nieskażonych jeszcze cywilizacją łańcuchów górskich i urokliwych dolin.
Żegnamy się z tymi wspaniałymi ludźmi, naszymi Rodakami – misjonarzami i misjonarkami z Papui Nowej Gwinei, kiedy kilkunasoosobową grupą przygotowują się do Wigilii – żeby było tak jak w Polsce...’Bóg się rodzi moc truchleje...’ mocne męskie głosy śpiewają znaną kolędę.
Po zakończeniu filmu i po umilknięciu kolejnej serii braw na scenę powtórnie wychodzi reżyser – Simon Target. Prosi także ks. Janusza Bieńka – Michalitę, który po latach spędzonych w Papui Nowej Gwinei pracuje teraz na jednej z sydnejskich parafii.
Wspólnie odpowiadają na pytania publiczności. To tam właśnie zadano Simonowi przytoczone we wstępie pytanie. Beata jest współautorką filmu. Simon podkreśla jak wdzięczny jest żonie za nieustanne poparcie – ‘ani raz nie powiedziała jeszcze, może byś wreszcie usiadł na miejscu i zaczął zarabiać pieniądze’ – wyjaśnił ze śmiechem.
Wychodzimy z tego seansu filmowego pełni uznania i podziwu dla kilkudziesięciu polskich kapłanów i sióstr zakonnych, którzy poświęcają swoje zdolności, więdzę i siły ludziom tak bardzo tego potrzebującym. Słowa niemniejszego uznania, podziwu, a przede wszystkim wdzięczności kierujemy pod adresem Simona Targeta oraz jego Małżonki, dr Beaty Zatorskiej za uwiecznienie tego wszystkiego na ekranie.
Marianna Łacek OAM
|