Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
10 stycznia 2019
Podróż po Białorusi (3) Pałac Sapiehów w Różanie
Olga Guszczeva. Zdjęcia autorki oraz z internetu

Pałac w Różanie, mal. Napoleon Orda

Wróćmy jednak do naszej podróży, której kolejnym punktem jest pałac w Różanie porównywany niegdyś do Wersalu. W tej chwili są to tylko malownicze ruiny, niemniej jednak dają wyobrażenie o tym, jak imponujące było rodzinne gniazdo Sapiehów. Dwa najbardziej możne rody magnackie na Białorusi, Radziwiłłowie i Sapiehowie, na stale weszły do mitologii narodowej, stały się bohaterami anegdotek historycznych, pieśni oraz źródłem cytatów. Na razie dotyczy to raczej tylko inteligencji humanistycznej oraz wszystkich zainteresowanych przeszłością własnego kraju, ale niewątpliwie należą już do kanonu kultury białoruskiej.

Z rodu Sapiehów taką postacią jest przede wszystkim Lew Sapieha (1557-1633), którego nadzwyczaj bogate w dokonania i wydarzenia życie toczyło się w niemniej bogatą na ciekawe i ważne wydarzenia epokę. Odesłany w wieku 6 lat do Nieświeża, siedziby Radziwiłłów i ważnego centrum kulturalnego, dorastał w atmosferze tolerancji religijnej, zainteresowania naukami i sztuką. Uształtowało to jego poglądy i postawę na całe dalsze życie. Wyliczenie talentów i zasług politycznych Lwa Sapiehy zajęłoby dużo czasu. Dzięki prawie 23 latom bycia kanclerzem Wielkiego Księstwa Litewskiego w przełomowych dla niego czasach – wojen z Moskwą, podpisania Unii Lubelskiej i kontrreformacji – stał się dla Białorusinów ważnym symbolem patriotyzmu i świetności Wielkiego Księstwa. Jemu Wielkie Księstwo zawdzięcza zwycięstwo w kilku bitwach, rozejmy z Rosją i Szwecją, Trzeci Statut, Trybunał, uporządkowanie archiwum z ważną dokumentacją państwową, Metrykę Litewską. Szczególnie podkreślana jest jego rola w obronie interesów i niepodległości Wielkiego Księstwa Litewskiego podczas podpisania Unii Lubelskiej oraz nawoływanie do tolerancji wyznaniowej, która w epokę wojen religijnych w Europie była szczególnie ważna dla tradycyjnie wielowyznaniowej Litwy.

Właśnie Lew był tym, kto dołączył do dóbr rodowych Sapiehów Różanę i rozpoczął budowę pałacu łączącego cechy rezydencji z fortecą obronną. Budowano go najprawdopodobniej w miejscu byłej siedziby Tyszkiewiczów, do których należała niegdyś Różana. Możliwe jest, że w czasach, kiedy Lew Sapieha pełnił funkcje kanclerza WKL, znajdowały się tu arsenał, skarbiec państwowy i oficjalne dokumenty. Pałac kilkakrotnie gościł króli (dwukrotnie odwiedzał go Władysław IV Waza i jeden raz Stanisław August Poniatowski). Nie jest wykluczone, że tutaj były podejmowane decyzje, które zaważyły nie tylko na losach Wielkiego Księstwa, ale i całej Rzeczpospolitej.

Pod koniec XVIII wieku zamek został gruntownie przebudowany. Kilka budynków łączących cechy barokowe i klasycystyczne zostały połączone arkadami, tworząc w taki sposób zamkniętą przestrzeń z parkiem, aleją lipową, stawami i kanałami. Pałac był znany ze swojego muzeum archeologicznego, biblioteki, galerii i teatru.




Napoleon Orda, rysownik, malarz, pianista i kompozytor, przyjaciel i uczeń Fr. Chopina


Książę Lew Sapieha 1616 r.


Makieta pałacu w Różanie

W internecie napotykamy taki opis pałacowego teatru.Teatr rozpoczął działalność w 1765 roku – był niezwykle nowoczesny jak na ówczesne czasy. Głęboka scena posiadała kilka kulis umożliwiających zmianę dekoracji w czasie trwania przedstawienia. Na widowni znajdował się obszerny balkon, a na nim 28 oddzielnych lóż, zamkniętych ażurowymi balustradami. Widownię z galerią i lożami ozdabiały kolumny, na osi portalu sceny widniał herb Sapiehów. Książęta mieli dwie własne loże: prosceniową oraz centralną, naprzeciwko sceny. Dwudziestą dziewiątą lożą była położona centralnie loża królewska.

Oprócz sztuk francuskich grywano także polskie, obok osób “z towarzystwa” występowały dzieci chłopskie, edukowane w miejscowej szkole. Julian Ursyn Niemcewicz, który przyjechał z Adamem ks. Czartoryskim do Różany, tak pisał o różańskim teatrze: „Po pierwszym powitaniu i nieco odpoczynku zaprosił nas książę Sapieha na teatr. Sala była nowa, świeża i czysta. Aktorowie wychowani do tego młodzi wieśniacy i wieśniaczki księcia grali po francusku operetkę Roussa, Le Devin de village, jak mi się wówczas zdało, bardzo dobrze.”

I faktycznie, książę Aleksander Sapieha założył przy teatrze szkołę, w której kunsztu aktorskiego uczono dzieci jego poddanych włościan. Zatrudniał też aktorów zawodowych oraz tancerzy i muzyków, którzy w liczbie 40 stworzyli operową orkiestrę, koncertującą do lat dwudziestych XIX wieku. Teatrem kierował baletmistrz T. Prenczyński i robił to tak dobrze, że książę wyznaczył mu dożywotnie wynagrodzenie w wysokości 20 dukatów miesięcznie. 12 września 1784 roku w królewskiej loży zasiadł Stanisław August Poniatowski, udający się na sejm w Grodnie, żeby obejrzeć balet „Miłosierdzie Cita" i komedię muzyczną "Czarodziejskie drzewa". Specjalnie zaprojektowana scena pozwalała siedmiokrotnie zmieniać scenografię podczas spektaklu.

Teatr Sapiehów uważany był w końcu XVIII wieku za jeden z najlepszych w Rzeczpospolitej. W 1786 roku Aleksander Michał Paweł Sapieha przeniósł swą rezydencję do Dereczyna, „pałac w Różanie zaś sprzedał żydom, przez nich na fabrykę sukna przerobiony”. W rzeczywistości pałac został wydzierżawiony przedsiębiorcy żydowskiemu, Lejbie Pinosowi, który urządził w nim fabrykę tekstylną. Syn Aleksandra, Franciszek Sapieha, odziedziczywszy Różanę w 1793 roku, popadając w długi, przeniósł wszystkie różańskie dobra do Dereczyna.

źródło: bezbrzeznemysli.blogspot.com/2015/04/rozana-wedrowki-po-biaorusi.html


Malownicze ruiny pałacu. Copyrights: CC BY-SA 3.0


Odbudowana brama i kordegardy. Copyrights: Dmitry Pashuk CC BY-SA 3.0


Sala muzealna w oficynie pałacu Sapiehów

Jeden z opisów, jakie Julian Ursyn Niemcewicz pozostawił, dotyczy "biblioteki". []W Różanie, w majątku księcia przy hetmanie Pocieju, słynnym pijaku, zobaczyłem inną przy nim «bibliotekę» kubków; na postawie ich wielkości można było domyślać się o obrzydliwym pijaństwie naszych ojców. Były to kubki mieszczące w sobie 2 i więcej butelek, które miały różne formy: kijów, pistoletów, niedźwiedzi. Szkoda! Z tych najbardziej niezmierzonych naczyń przepili ojcowie i dziadowie dobro, szczęście, niepodległość i jednolitość Polski. Spoczęli w pokoju, a my i potomkowie nasi za ich lenistwo i bezczynność musimy cierpieć. źródło: shtetlroutes.eu

W 1793 Sapieha przeniósł swoją rezydencję do Dereczyna, a pałac w Różanie oddał w dzierżawę właścicielowi zakładów włókienniczych. Kilka lat przed śmiercią Franciszka Sapiehy w jednym z jego majątków na wschodzie Białorusi, w Bychowie, pracował jako zarządca jego ulubieniec Paweł Edmund Strzelecki. Książę Franciszek zmarł w 1829 roku, jego spadkobiercą był książę Eustachy; warto wspomnieć, że dużą część majątków Franciszek zapisał Strzeleckiemu. Testament został zakwestionowany przez Eustachego; mimo to Strzelecki otrzymał dużą część zapisanej mu schedy, dzięki czemu mógł sfinansować swoje podróże naukowe po świecie, w tym po Australii, gdzie w 1840 roku odkrył najwyższą górę i nazwał imieniem T. Kościuszki.

Po powstaniu listopadowym pałac w Różanej został skonfiskowany. W 1914 spłonął główny budynek, a w 1944 teatr i maneż. W 2008 roku rozpoczęto prace renowacyjne. Odnowiono już bramę oraz oficyny, w których otwarto muzeum. Ekspozycja opowiada o historii Różany oraz rodu Sapiehów. Można też zobaczyć zachowane fragmenty z pałacu: tablicę z czarnego marmuru upamiętniającą wizytę Władysława IV, kartusz bramy wjazdowej. Planowana jest renowacja teatru i maneżu, reszta ruin zostanie zakonserwowana.

Sama Różana jest w tej chwili małym miasteczkiem, gdzie tylko ruiny pałacu oraz drewniane posągi jego byłych właścicieli na głównym placu przypominają o tym, jak dużą rolę ona odegrała w historii.Kiedyś miasto mogło się pochwalić ratuszem, dwoma klasztorami, szkołą bazylianów, licznymi manufakturami. Nie pozostało nic, co świadczyłoby o tym, że w czasach swojego rozkwitu miasto było ważnym centrum kulturalnym i przemysłowym.


Drewniane rzeźby w centrum Różany

Wiecej na temat Różany:
kresy24.pl/kosmiczne-znalezisko-w-rozanie/

kresy24.pl/archeologiczne-tajemnice-palacu-w-rozanie/

Olga Guszczeva

W następnym odcinku odwiedzimy pałac Druckich-Lubeckich w Szczuczynie.

Link do poprzedniego odcinka

Fragment książki księcia Eustachego Seweryna Sapiehy (ur. 1916, zm. 2004) "Tak było. Niedemokratyczne wspomnienia. Od młodości na Kresach do safari w Kenii". Mimo studiów belgijskich nigdy nie przerwała się mocna nić, wiążąca mnie z domem dzięki temu, że udało mi się spędzać tam regularnie wakacje. Trudno, abym dziś dokładnie pamiętał wszystko z tych czasów, ale niektóre epizody pozostały jako bardzo wyraźne. Gdzieś na początku tego okresu pojechałem z Tatą do Różany, którą nie tyle miał objąć w posiadanie, bo to już się stało, ile chciał poznać osobiście ludzi, pracowników, jak również samemu dać się im poznać.

Dotychczas, jeśli bywał tam, to tylko z urzędnikami państwowymi lub leśnikami dla oceny możliwości eksploatacyjnych, ale nigdy nie był w miasteczku Różanie, nigdy nie poznał proboszcza, burmistrza czy doktora. Jechaliśmy naszym otwartym mocno podrapanym, ale ogromnym Austro-Daimlerem z szoferem Laskowskim, nie spiesząc się, aby móc poznać drogę i kręciliśmy się trochę po okolicy, którą też chcieliśmy poznać. Byliśmy w Wołkowysku, Wołpie, byliśmy w Słonimiu i Nowogródku, skąd pojechaliśmy do Switezi, gdzie niestety nie widzieliśmy żadnych rusałek.

W Nowogródku była sławna na okolicę restauracja, której nazwy niestety nie pamiętam, należąca od pokoleń do jakiejś rabinackiej rodziny. Wracając około południa znad Switezi do miasta, w którym mieliśmy się zatrzymać na noc, postanowiliśmy odwiedzić ten przybytek gastronomii. Kiedyśmy się tam zjawili, drzwi otworzył i wyszedł nam naprzeciw poważny starszy Zyd, a dowiedziawszy się kim jesteśmy i że chcemy zjeść obiad oświadczył, iż to nie ten adres i wskazał drogę do właściwego wejścia (pierwsza ulica na lewo i trzeci dom na lewo, tam proszę głośno zapukać).

Zastosowawszy się do tych wskazówek, zastukaliśmy do dużych drewnianych wrót, które nam otworzyła młoda dziewczyna i wpuściwszy nas na podwórze zamknęła je za nami. Zaraz potem starsza, porządnie wyglądająca Żydówka, wyszła do nas i poprosiła, abyśmy przeszli przez podwórze i weszli na pięterko po schodach, bardziej przypominających drabinę z poręczą, niż schody. U góry, przechodząc przez mały przedsionek, zobaczyliśmy czyściutką kuchnię zapchaną nieprawdopodobną ilością nieznanych nam utensyliów gastronomicznych. Gospodyni wprowadziła nas do niedużej salki jadalnej, gdzie stało tylko parę stolików.

Po chwili zjawił się nasz godny Żyd i przyciągnąwszy krzesło przysiadł się do nas i opowiadał jak to pod koniec XVIII wieku jego prapradziadek osiadł w Nowogródku i założył oberżę tam właśnie, gdzie się najpierw zatrzymaliśmy. Rodzina była pracowita, więc karczma prosperowała dobrze. Podczas pochodu Napoleona z wielką armią na Moskwę przez dłuższy czas stacjonowali tu francuscy oficerowie, z którymi jego dziad się zaprzyjaźnił i od których dużo się nauczył z dziedziny gastronomii.

Po wojnach i kongresie wiedeńskim rodzina postanowiła wysłać jednego z młodych jej członków na studia do Francji, gdzie miał przy sposobności uczyć się restauratorstwa. Od tego czasu każdy kolejny właściciel studiował na Sorbonie, mówił bezbłędnie po francusku i uczył się we Francji sztuki kulinarnej. Nie znaczyło to, że restauracja była francuska; te kulinarne utensylia, któreśmy wchodząc widzieli, to podobno była najbardziej kompletna w Polsce kolekcja polskich statków kuchennych, nie wyłączając egzemplarzy muzealnych.

— Dlaczego restauracja jest za podwórzem z kaczkami, kurami i indykami? — spytaliśmy.

— Proszę panów, przejść się po prawdziwej restauracji i zobaczyć klientelę z której żyjemy. Przecie to urzędniczyny z miejscowej administracji, jakieś oficerki, czy ja wiem, panowie nazwaliby to hołotą. Upija się to i krzyczy, wyklinając na nas, a o kuchni wiedzą tyle, co konie czy osły. Oni nie wiedzą nic o Mickiewiczu ani o Grażynie, ani o prawdziwym litewskim chłodniku, który należy «milczkiem żwawo jeść».


Brama do pałacu w Różanie


Eustachy Seweryn Sapieha (1916-2004), syn Eustachego Kajetana (ministra), wnuk Jana Pawła Aleksandra, prawnuk Eustachego Kajetana, praprawnuk księcia Franciszka


Eustachy Kajetan Sapieha (1881-1963), poseł & minister RP, ojciec Eustachego Seweryna, Jana, Lwa i Elzbiety


Ks. Eustachy Kajetan Sapieha, syn i spadkobierca księcia Franciszka, tego który zatrudniał młodego P.E. Strzeleckiego w charakterze plenipotenta

Nasz gospodarz wiedząc już, kim jesteśmy, ucieszył się, że jedziemy do Różany, gdzie miał jakiegoś krewnego, którego postanowił zaraz zawiadomić o naszym przyjeździe, bo jego syn miał tam po obiedzie jechać. Mówił bezbłędnie kulturalną polszczyzną, prawie bez żydowskiego akcentu, także po francusku. Spytał co chcielibyśmy zjeść, na co powiedzieliśmy mu, że zdajemy się na jego wybór, ale nie przyszliśmy tu, aby jeść po francusku. Wyszedł na chwilę do kuchni, gdzie coś poszwargotał z żoną i wrócił do nas, żeby nam dokończyć historię swojej restauracji.

— Proszę panów, czy ja mam tłumaczyć tym ludziom z dolnej restauracji, co to jest «un fillet mignon» czy «sauce Bearnaise», przecie oni o tym nic nie wiedzą i nigdy o tym nie słyszeli. Oni jedza zrazy z kasza, rosół z uszkami, pierogi z kapustą lub z mięsem, a my jestesmy w tym wszystkim specjalistami, więc dajemy im dobrze jeść. Zjeżdżają się tu z całej okolicy i ja z nich żyję. Tu, po kaczkach, kurach i drabinie nie będą chodzili, bo to ich godności ubliża, a do tego po co? Po pierwsze, za drogo, a po drugie, jakieś potrawy wymyślne i nie znane. Ja teraz panom dam tak zjeść jak myślę, że panowie będą lubili.

Zaczęło się od wódki, po którą, na jego prośbę poszliśmy z nim do piwnicy, gdzie rzeczywiście warto było się wybrać. Stały tam rzędami beczułki z metryczkami, najstarsza z datą z końca XVIII wieku. Nasz gospodarz poradził nam, żebyśmy wzięli jedną z drugiej połowy XIX, bo uważa, że starsze można trzymać jako drogie zabytki historyczne, ale nie mają one żadnych specjalnych walorów smakowych. Trudno mi po sześćdziesięciu latach powiedzieć, cośmy dostali na zakąskę i jakie było nasze bardzo dobre menu. Wiem, że wino z jego bogato wyposażonej piwnicy było pierwszorzędne i że Tata za to drogo zapłacił, to pamiętam.

Do Różany (miasteczka) dojechaliśmy w niedzielę rano akurat na sumę. Nie wiem czy przyjazd Taty był zapowiedziany przez syna naszego nowogrodzkiego restauratora. W każdym razie ksiądz proboszcz o tym wiedział i z kazalnicy obwieścił to całej kongregacji, a po mszy św. poprosił Tatę, aby podszedł do ołtarza, gdzie go pobłogosławił i podał mu krzyż do pocałowania.

Co tu dużo mówić, ale dla takiej mieściny jaką była Różana, powrót po stu latach rodziny, która miasteczko zbudowała i z niego przez pewien czas dosłownie rządziła samozwańczo Litwą, był niecodzienną sensacją. Kościół, cerkiew, klasztor, budynki administracyjne itd., wszystko było stawiane przez Sapiehów, a najwspanialszy był wielki zamek-pałac, górujący kiedyś nad miasteczkiem, z którego niestety zostały tylko ruiny.


Eustachy Seweryn (po lewej) z braćmi Janem i Lwem. Autobiografia "Tak było" wyd. 1999 r. i w wersji angielskiej "The way it was" Nairobi 2006. Jet też autorem monografii rodu "Dom sapieżyński" 1995 r.

Większość ludzi pewnie mało znało historię, ale wiedzieli, że Różana to Sapiehowie. Po mszy przed kościołem zrobił się mały tłumek, bardzo poważny, ale radosny. Ludzie przychodzili ściskać nasze dłonie, wielu prostszych po prostu całowało ręce Taty. Wszyscy witali nas i życzyli szczęścia i wielu lat ponownego zamieszkania w gnieździe rodzinnym. W pewnej chwili, tak w Nowogródku, podszedł do nas starszy, poważny Żyd z długą brodą, i kłaniając się z wielką godnością, poprosił do siebie, bo ma Tacie coś bardzo ważnego do powiedzenia. Po zakończeniu powitań i krótkiej wizycie w plebanii, poszliśmy do wskazanego nam domu.

Przedstawił się nam jako Pines, poczęstował nas herbatą z jakimiś bajgiełe i opowiedział historię swojej rodziny, która osiedliła się w Różanie na początku XVIII wieku. Okazało się, że krótko przed Powstaniem Listopadowym jego dziad, z moim pradziadem Eustachym, spisali umowę kupna sprzedaży Zamku A Różańskiego, który później przez jego dziada został przemieniony na fabrykę włókienniczą. Nasz rozmówca schylił się i z dolnej szuflady starego biurka wyciągnął oryginał aktu sprzedaży, z którego wynikało, że kupiec zapłaci tyle, ile mu się uda szybko zebrać w ciągu jakiegoś tam czasu, pod warunkiem jednak, że jeśli kiedykolwiek, jakiś Sapieha, prawy spadkobierca kontrahenta wróci do Różany, pałac ma być mu oddany za tę samą cenę.


wiecej archiwalnych zdjęć tutaj: http://kehilalinks.jewishgen.org/Ruzhany/palace.html

— Książę w tej chwili obejmuje swój prawy spadek, więc kontrakt jest ważny i oddaję księciu własność według umowy. Ja wiem, że teraz książę nie będzie tego odbierał, bo to tylko zupełnie nic nie warta ruina, ale kontrakt jest kontraktem i chciałem o tym księcia zawiadomić. W końcu dowiedzieliśmy się, że dziad Eustachy przystępując jako ochotnik do Powstania Listopadowego dobrze wiedział, że jest ono tylko patriotycznym zrywem, który nie może się udać i wiedział też, że do Różany i innych dóbr nie wróci. Niestety, często się jednak słyszy, że Sapieha sprzedał swoje gniazdo rodzinne Żydom, by mieć pieniądze na rozpustę.

żródło:sources.ruzhany.info

Polecamy audycję Polskiego Radia:
www.polskieradio.pl/13/53/Artykul/493226,Tak-bylo-Ksiaze-Eustachy-Sapieha