Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
20 stycznia 2019
Tryptyk żałobny
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz
Zdaję sobie w pełni sprawę z kontekstu, w którym ten tekst się pojawia. Zdaję sobie sprawę z ryzyka, jakie on niesie, z możliwości kolejnego rozlania się fali hejtu. Ale ponieważ wierzyłem i próbuję wierzyć w zasadę, że plus ratio quam vis („Więcej znaczy rozum, niż siła”, także siła emocji), kreślę tych kilka słów.

[Autor omawia pewne wydarzenia zagraniczne, Amsterdam 2002-2004-2005 & Paryż 2011, po czym przechodzi do tragedii gdańskiej.](...)Gdańsk 2019. W czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ginie na oczach tłumu prezydent miasta Gdańska. Sprawcą czynu jest notowany i już kiedyś skazany przestępca, sprawny w swoim zbrodniczym fachu, a zarazem dotknięty chorobą psychiczną. Czyn dokonuje się przy całkowicie biernej postawie tzw. ochrony, napastnik ma czas 40 sekund na wygłoszenie swojej oracji, w której skarżył się na swoje skazanie i uwięzienia za czasów Platformy Obywatelskiej. Szef WOŚP nie przerywa w Polsce finału Orkiestry, może dlatego, że show must go on, po czym podaje się do dymisji, po czym staje się kandydatem do pokojowej nagrody Nobla.

A w Polsce rozpoczyna się żałoba. Jej wyrazem jest w Teatrze im. Hubnera w Warszawie minuta ciszy i wyjaśnienie, że wyjątkowo ten jeden raz w spektaklu „Klątwa” pominięty zostanie fragment fikcyjnej zbiórki na pieniądze dla zabójcy Jarosława Kaczyńskiego. Ale potem „Klątwa” wróci do swojej pełnej scenicznej formy. Wyrazem zupełnie innej kategorii staje się decyzja Prezydenta RP o ustanowieniu „żałoby narodowej”. Jest to decyzja, która wielu ludzi zaskakuje, wszak prezydent „wolnego miasta” Gdańska podkreślał wielokrotnie niekoniecznie bliski związek z całą aktualną Polską, a niezależnie od tego zginął, w przeciwieństwie do np. Macieja Płażyńskiego, nie pełniąc misji publicznej czy państwowej. Na prośbę m.in. rodziny urna z prochami zmarłego zostaje osadzona w Bazylice Mariackiej, choć Zmarły swoimi poglądami wypowiadanymi publicznie zdecydowanie nie osadzał się w przestrzeni żywej wspólnoty Kościoła katolickiego.

Jednak największym fenomenem stają się dwa fakty – okrzyknięcie gdańskiej tragedii mianem „mordu politycznego” oraz wskazanie jako winowajcy „mowy nienawiści”. Na jakiej podstawie dokonuje się, także w publicystyce katolickiej, zrównania mordu na prezydencie Gdańska z mordem na Marku Rosiaku nie jestem w stanie pojąć. Przypomnę, 19 października 2010 r. do biura PiS w Łodzi wtargnął Ryszard Cyba. Krzycząc, że chce zabić Jarosława Kaczyńskiego, zastrzelił Marka Rosiaka i ranił nożem Pawła Kowalskiego.

Na temat „mowy/języka nienawiści” jako przyczyny sprawczej tego gdańskiego mordu mają do powiedzenia przede wszystkim ci, którzy językiem „miłości inaczej” chcieliby dorżnąć watahę czy zrzucić z siebie szarańczę.

Obawiam się, że ta droga prowadzi donikąd. Jest różnica między szacunkiem dla zmarłego a cyniczną kanonizacją. Jest różnica między pospolitym, choćby najbardziej spektakularnym mordem publicznym, a mordem politycznym. Jest różnica między krytyką „języka nienawiści” jako narzędziem w walce o pozyskanie swojego pola a realnym językiem szacunku w debacie publicznej.

Czy to adekwatna żałoba i adekwatna prewencja?

Albo podejmie się zasadę plus ratio quam vis albo zaczniemy budować getta, uprawiać „dziennikarstwo” na poziomie „Charlie Hebdo”, toczyć pianę z ust przy „mowie miłości inaczej”. Chciałbym wierzyć w to, że sięgniemy po rozum.

Pełny tekst "Tryptyku żałobnego" w wpolityce.pl