I nareszcie coś z Australii. Po serii artykułów o międzynarodowych skandalach i zawirowaniach na linii Polska-Izrael-USA, o Watykanie walczącym z Sodomą, o antypolskiej konferencji w Paryzu, o bojach z ideologią genderyzmu --- nareszcie chwila oddechu; nareszcie coś pozytywnego i budującego: występy Marzanny Graff i Aleksandra Mikołajczaka. Otóż po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich lat odwiedził nas warszawski „Mam Teatr”. Znów z komedią i dramatem. Wczoraj w Klubie Sportowym Polonia w Plumpton zgromadził się na komedii "Podwieczorek życia" niespodziewanie duży tłum, aż trzeba było krzesła dostawiać. A dzisiaj w Marayong „Błękitny Express” wystawiony tuż po mszy św., po Ewangelii i homilii, które przypadkiem stanowiły zapowiedź spraw poruszonych na scenie. „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.”
W swej homilii ks. Artur przypomniał epizod sprzed lat, kiedy to w szpitalu w Pyrzycach spotkał młodą kobietę, ofiarę porwania i napaści młodych bandziorów. Nie chciała słuchać o przebaczeniu, ani nawet o modlitwie za winowajców. Dopiero po półtora roku zadzwoniła do kapłana, by go poinformować, że odwiedziła chłopaków w więzieniu, że przebaczyła im i że teraz nareszcie żyje normalnie. „Miłujcie waszych nieprzyjaciół”, „odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone” te przykazania – podkreślił ks. Artur -to najtwardszy ze wszystkich orzech do zgryzienia. Ale musimy go pogryźć, abyśmy w niebie mogli spojrzeć Panu Bogu w oczy.
Z głowmi pełnymi refleksji nad trudnym wyzwaniem wędrujemy do sali parafialnej, gdzie za chwilę mamy obejrzeć dramat „Błękitny Express”. Kawa, pączek, czyli odrobina słodkiego przed gorzkim tematem sztuki: Sowieci, Sybir, zsyłka. Na scenie salonik z gramofonem, mamy lata 60-te: amerykański dziennikarz polskiego pochodzenia robi wywiad z nauczycielką, która przeszła przez piekło Sybiru. Dowiadujemy się, że szlachcianka Jadwiga, jako młoda wdowa zostaje wywieziona na Syberię, gdzie zostaje skatowana i zgwałcona przez NKWDzistę. Zachodzi w ciążę. Chce urodzić to dziecko, aby „wreszcie mieć jakąś rodzinę”. W nader brutalnej sytuacji zostaje pozbawiona płodu. O podobnych tragediach czytaliśmy nie raz, niejeden film widzieliśmy.
|
|
Niby nic nowego – a jednak z zapartym tchem słuchamy opowiesci. Na sali cisza jak makiem zasiał, aktorka mówi prawie szeptem, a my z przejęciem słuchamy. Cóż za kunszt obojga aktorów, a zwłaszcza Marzanny! Sceny rozgrywające się na scenie wydają się tak realne, m.in. dlatego, że zabrakło stojaków, mikrofonów i innego żelastwa, które przypomina, że to „tylko teatr”. Tym razem aktorzy mają mikroskopijne, prawie niewidzialne mikrofony.Brawo nowa technologia!
Ale wróćmy do sztuki. Dziennikarz i nauczycielka, zbliżeni traumatyczną wędrówką przez pełną grozy historię, niepostrzeżenie zakochują się w sobie – i oczywiście biorą ślub. Po ślubie mieszkanie nauczycielki stoi puste. I na tym konczy się akt pierwszy. W drugim akcie, w tym samym saloniku z gramofonem, spotykamy dziennikarza z kandydatką na lokatorkę. Młoda osóbka, jak się okazuje, jest też polskiego pochodzenia, jako małe dziecko została wywieziona na Sybir, skąd wywieziono ją do Persji wraz z transportem polskich sierot. Była w grupie dzieci, którymi opiekowała się legendarna Hanka Ordonówna – hrabina Tyszkiewiczowa. Kandydatka na lokatorkę opowiada o swojej syberyjskiej odeysei w sposób zgoła nowatorski, czyni to mianowicie z punktu widzenia dziecka, dla którego podróż w nieznane, w egzotycznym bydlęcym wagonie, to wielka przygoda. Minie troche czasu, zanim zda sobie sprawę z grozy życia.
|
|
Bodaj najciekawszą sceną drugiego aktu są wspomnienia dziewczynki z okresu, kiedy zajmowała sie nią Ordonka. Co za dialogi! Co za interpretacja! A wszystko ilustrowane fragmentami piosenek w wykonaniu Ordonki. Kiedy po powrocie do domu zaczęłam szperać w internecie, ze zdziwieniem dowiedziałam się, że
Błękitny Express to tytuł piosenki Ordonki, przeboju z 1934 r.
Natknęłam się też na inne archiwalne nagrania, a co ważniejsze, na przeciekawy materiał o wojennych dziejach Ordonki. Jak doszło do jej aresztowania i zesłania? To mało znany epizod z jej życia. W 1961 r. opowiadał o tym w Radiu Wolna Europa jej mąż, hrabia Michał Tyszkiewicz:
„1 listopada 1939 roku, gdy Hanka zaprotestowała przeciw wyświetlaniu hitlerowskiego filmu o zajęciu Warszawy, aresztowało ją gestapo. Wyszła na wolność w lutym czterdziestego roku, po wielu staraniach z mojej strony, jako obywatela litewskiego. Do jej uwolnienia wykorzystane zostały znajomości mojego kuzyna, Stefana Tyszkiewicza i jego żony, spowinowaconej z królem Wiktorem Emanuelem — włoskim. Poprzez tegoż wstawienie się u Hitlera, została Ordonka zwolniona z Pawiaka i zezwolono jej wyjechać przez Prusy Wschodnie na neutralną wówczas Litwę.
Zamieszkała w Wilnie, gdzie była jej ciotka ze strony matki, i gdzie ja też czasowo przebywałem. Pierwszy jej występ w Wilnie, w sali Teatru na Pohulance stał się manifestacją narodową. Wilno, będące wówczas pod okupacj ą litewską, cieszyło się jeszcze w porównaniu z resztą Polski, stosunkową wolnością. (...). Tak było do czasu wkroczenia Armii Czerwonej do Wilna. Z powodu mojego politycznego zaangażowania, zajmowałem się opieką nad obywatelami polskimi na Litwie z ramienia Rządu RP na obczyźnie, zostałem aresztowany i przewieziony na Łubiankę w Moskwie. Wówczas władze sowieckie zwróciły się do Ordonówny z propozycją koncertów w Moskwie. Hanka, pomimo szantażu NKWD, z początku odmawiała, ale w końcu wyraziła zgodę, przede wszystkim ze względu na nadzieję interwencji w mojej sprawie. Po kilku koncertach w Rosji, wybuchła wojna niemiecko-sowiecka. Hanka próbowała wrócić do Wilna, ale została aresztowana. Wywieziono ją pod Kujbyszew nad Wołgą, do sowchozu — tuczarni świń.”
|
|
|
I tak oto Michał nadal więziony w Łubiance, a Hanka w łagrze w Uzbekistanie. Kolejne jej losy są już bardziej znane. Wstępuje do Armii Andersa, gdzie bierze udział w wielkiej akcji wywozu polskich sierot do Persji. Najpierw konwojem z Aschabadu ( gdzie nareszcie spotyka swego męża!) do Bombaju. Tu z powodu odnowionej gruźlicy skierowana zostaje do sanatorium, następnie wyrusza w dalszą podróż do Teheranu – 6 tysięcy kilometrów wojskowym dżipem. Kolejny etap podróży to z Persji do Palestyny. I ostatni przystanek, ostatni w jej życiu – Liban. Jest coraz bardziej chora. Ale też nader aktywna. Pisze, maluje, komponuje. Tu tu w Bejrucie napisała ksiązkę pt. Tułacze dzieci, wydaną pod pseudonimem Weronika Hort. To tu gasnącym głosem nagrywa swoje ostatnie piosenki: „Jak mi uciec od tęsknoty: i „Nie zmylą nas rozstajne drogi”.
Oto fragment Rozstajnych dróg: Nie stać nas dzisiaj na tęsknoty Na chwile słabości i żale Idziemy naprzód swoją drogą Niezłomnie, uparcie, wytrwale
Choc cudze wciąż nas wita niebo Choć ziemia grzebie nas niczyja Wciąż rytm naszych kroków żołnierskich Niezłomny swój rozkaz wybija: Równaj krok, naprzód marsz Polska to odwet nasz Odwet nasz.
Posłuchaj tej piosenki
Internet: Zdjęcie ślubne Ordonki z hr. Michałem Tyszkiewiczem |
I jeszcze jedna piosenka „Aż dojdziemy” z jej słowami i muzyką. Zacytujmy choć dwie zwrotki:
Już niewiele na świecie tych dróg Nie znaczonych naszymi śladami Krwawe maki nam kwitną spod nóg Białe krzyże wyrosły za nami
I choc krok się utrudzi, a głos Próżno woła do swoich z daleka My idziemy, by przemóc zły los Pełni wiary w zwycięstwo człowieka.
Posłuchaj piosenki "Aż dojdziemy"
Chcę jak najserdeczniej podziękować Marzannie Graff i Aleksandrowi Mikołajczakowi za wspaniałe przedstawienie, które było nie tylko próbą skruszenia naszych serc, ale też - de facto - hołdem dla Ordonki jako wielkiej patriotki „pełnej wiary w zwycięstwo człowieka”.
Ernestyna Skurjat-Kozek
Posłuchaj wywiadu z Marzanną Graff i Aleksandrem Mikołajczakiem na antenie Radia SBS
|