Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
27 lutego 2019
Charlie i kolacja Strzeleckiego
Ernestyna Skurjat-Kozek

Konia z rzędem temu, kto zgadnie, co jadł na kolację Paweł Edmund Strzelecki w dniu 11 marca 1840 roku. Dla ułatwienia mogę podpowiedzieć, gdzie przebywał tego dnia i w jakim był towarzystwie. Otóż na dzień przed odkryciem i nazwaniem Góry Kościuszki obozował u podnóża Mt Townsend, a w tej odkrywczej wyprawie towarzyszyli mu: 27-letni James Macarthur, 19 -letni James Riley, dwaj służący John Kent oraz James Nolan i dwóch Aborygenów: Charlie Tarra z okolic Goulburn był przewodnikiem i tłumaczem, oraz Jackey z plemienia Djilimitang, zatrudniony 7 marca już na miejscu, w Welaregang, znawca górskich terenów czyli High Country. Okolice znał świetnie, bo już wczesniej je eksplorował w poszukiwaniu pożywnych ciem bogong.

O Jackey w sumie niewiele wiemy, natomiast dużo wiecej informacji zachowało się o Charlie Tarra...Tarra był od 1838 roku zatrudniony przez Jamesa Macartura (syna Hannibala). Pochodził z plemienia Gundungurra żyjącego na terenach od Goulburn poprzez Berrime aż do Camden. Jak wynika z rodzinnych kronik młody Tarra pojawił się kiedyś w dworku Hannibala Macarhtura „Clovelly” na Watson’s Bay. Hannibal był żonaty z Anną Maria King, córką gubernatora Kinga. W tymże dworku Tarra spotkał Charlesa, młodszego brata Jamesa. I to właśnie od niego Tarra zapożyczył sobie imię „Charlie”. Dodajmy przy okazji, że dworek z niebieskim dachem, pod którym gościł Tarra widać na prezentowanym obrazie Josepha Lycetta. Dworek niestety nie przetrwał do dzisiejszych czasów, zburzono go, a na jego miejscu powstał w 1912 roku istniejący do dziś Robertson Park.






Co jeszcze wiemy o Charliem? Powiadają, że był bardzo inteligentny, zaradny, przyjazny i oczywiście bardzo lubiany. To dzięki niemu Strzelecki wraz z ekipą uniknął śmierci głodowej w czasie dramatycznej wędrówki przez leśne bagna. Zabłąkani w buszu, pozbawieni żywności musieli w strugach deszczu spożywać surowe koale, które Tarra nie tyle łowił, co wręcz łapał. Jak smakowało surowe mięso opisywal Riley w listach do matki.

Ale wróćmy do 11 marca. Co Strzelecki mógł jeść tego wieczoru? Ekspedycja miała zapasy sucharów i boczku. No tak, ale czasem marzyło sie zjeść coś swieżego. I oto Charlie złapał niezwykłego ptaka, lyrebird, jak to Macarthur odnotował w swych „Field Notes”...i jak to współczesnie przypomniał artysta z Perth, Adam Fiala, w piosence o Charlie Tarra. Posłuchaj piosenki "Tarra Song" w wykonaniu Adama Fiali

Lyrebird wyglądem przypomina bażanty. Jest wielkości kury domowej, ciało wraz z piórami ma długość do 100 cm, waży około kilograma, mięsko z pewnością smaczne i pożywne. To była kolacja! “A fine Lyre-Bird furnished an ample supper and consoled us for the want of water” – pisał Macarthur.

Przez tyle lat wiedziałam, iż Strzelecki w dzień przed odkryciem Góry Kosciuszki zjadł pyszne, pieczone mięsko ptaka o tak dziwnej nazwie, ale jakoś nie pokwapiłam się sprawdzić, co to takiego ten lyrebird i jaka jest jego polska nazwa. Sprawą się zainteresowałam dopiero w lutym tego roku, na South Coast, w czasie wizyty u znanej malarki aborygeńskiej, Cheryl Davison. Właśnie zwróciłam uwagę na jej obraz przedstawiający lyrebird, obok stał koszyczek, z którego wystawały piękne długie pióra, istotnie wygięte w kaształcie liry, stąd nazwa: lirogon.

Musiało minąć 179 lat, aby wyjaśniono, że lirogon to niezwykły ptak nie tylko ze względu na fantazyjne pióra, ale przede wszystkim na nieprawdopodobny talent do naśladowania dźwięków. O tym eleganckim ptaku można z pewnością powiedzieć: on powtórzy wszystko, co usłyszy! Dzieki unikalnym strunom głosowym potrafi naśladować każdy zasłyszany dzwięk, czy to będzie inny ptak czy pies, czy człowiek, piła mechaniczna, instrument muzyczny, silnik czy alarm samochodowy, syrena alarmowa, płacz dziecka, czy wytrzał z broni laswerowej... nie mówiąc o migawce aparatu fotograficznego!

Za czasów Strzeleckiego „repertuar” lirogona był w z pewnością uboższy. Dzisiaj turysci mogą słuchać lirogonowych popisów w australijskich parkach. Na internecie jest sporo ciekawego materiału. www.banzaj.pl/Lirogon-ptak-nasladujacy-rozne-dzwieki-w-kolejnym-ciekawym-materiale-120110.html Nota bene, na wzór naśladowczych talentów lirogona powstały niedawno temu nowoczesne technologie komputerowe do tworzenia sztucznych głosów: lyrebird.ai/


Godujący lirogon z piórami ponad swym ciałem


Po tej pamietnej kolacji Strzelecki z Macarturem zerwali się o świcie 12 marca i po wypiciu kwarty źródlanej wody ruszyli w góry, przedzierając sie przez gigantyczne trawy munyang. Z wodą nie było łatwo. Gdzieś między niedostepnymi skałami szumiał strumyk, ale żeby się tam dostać, Jackey musiał spuścic się w przepaśc na linie, aby zaczerpnąć troche wody do kubeczka. W takich okolicznosciach każda kropla wody była na wagę złota.

Co było dalej? To już znamy z zapisków Macartura. Dotarli do szczytu grani. Stamtąd Strzelecki ujrzawszy wyższy szczyt uroczyście zdjął kapelusz z głowy i nazwał go imieniem Kosciuszki. Po czym samotnie, bez Macarthura, ruszył na podbój "swojej" góry .Wrócił póżną nocą, dumny i szczęśliwy, acz lekko poturbowany, bo w pośpiechu sturlał się ze skalistej skarpy.

14 marca ruszyli w dalszą drogę, na odkrycie nowej i jak się okaże bardzo żyznej krainy, którą Strzelecki nazwie Gippslandem. Pewnego dnia mapa ich zawiodła. Znależli się na bagnistych terenach, czekała ich o wiele dłuższa trasa, a tymczasem mieli skromne racje boczku i sucharów, raptem na 4 dni. W rejonie Moe zostawiają w wąwozie osłabione konie i prawie cały dobytek: sprzęt, eksponaty, wszelakie próbki. Przedzierali się przez busz przez 22 dni. Wyczerpani do cna, w poszarpanych ubraniach i butach bez podeszwy dostarli do osady zbiegłych skazańców (convicts) w Western Port. Tu odpoczywali przez kilka dni.

Nakarmieni, obleczeni w lepsze ciuchy 25 maja dotarli do Melbourne. W czerwcu Riley wraz z Tarrą i Aborygenem zwanym Pidgeon ruszyli w drogę powrotną, aby odzyskać porzucone mienie.I znów Tarra musiał dożywiał towarzyszy wyprawy mięskiem koali, possumów i bandikotów. Odzyskawszy co sie dało (jednego konia i troche eksponatów Strzeleckiego) wrócili do Melbourne w sierpniu 1840 r.


James Riley


Nie zachowala się żadna podobizna Jamesa. Mamy tylko portret jego ojca, Hannibala

Jakie były dalsze losy naszych bohaterów? Riley w 1841 r dostał przydział ziemi i osiedlił się nad rzeką Wannon, zapewne zakładając hodowlę owiec. Nazwano go zacnym obywatelem Geelong. Zmarł w 1892 r. Strzelecki przed opuszczeniem Sydney uzyskał od władz decyzję o przywróceniu wolności jego słudze, konwiktowi Jamesowi Nolanowi. Jackey wrócił zapewne w swoje strony. Tarra dalej służył Macarthurom. Przez szereg lat mieszkał na farmie The Richlands Estate liczacej 38 tysięcy akrów. Tarra zmarł na gruźlicę w 1847 roku. Pochowano go w Richlands.

W dwa lata później James Macarthur miał szansę wystąpić w parlamencie NSW (Legislative Assemebly), gdzie publicznie złożył hołd wiernemu słudze. Przypomniał, że Tarra wziął udział w licznych wyprawach i exploracji Gippslandu, wprowadzeniu pierwszych białych osadników do Port Albert; potem asystował znanemu geodecie Townsendowi w pomiarach Gippsland i krainy Monaro. Jego dawni kompani namawiali go, aby wrócił w rodzinne strony, do Burra Burra. Owszem poszedł z nimi, ale tylko ich odprowadzić. Zachorował na płuca, choroba sie gwałtownie rozwinęła.


„Tarra zmarł na farmie w Richlands u mych kuzynów Jamesa i Williama, którzy się nim serdecznie opiekowali – mowił Macarthur – Na łożu śmierci otoczony był starymi przyjaciółmi. W ostatnich momentach swego życia ciepło wspominał mnie i moją rodzinę, ostatnie słowa jakie wypowiedział, to „God bless you all”. Chcę podkreslić jego wyjątkowe przywiązanie i troskę o moje życie, które mi niejednokrotnie uratował. Nadszedł czas, aby rdzenną ludność pokazać nareszcie w pozytywnycm świetle.” ( Votes & Proceedings of the Legislative Assembly, Sydney 1849).

Tarra został godnie uhonorowany, jego imieniem nazwano park narodowy w południowym Gippskandzie liczący 303 hektary. Po połączeniu go z innym parkiem powstał Tarra Bulga National Park. Jest i rzeka jego imienia, a także Tarra Valley Rainforest Walk, gdzie wsród paproci spacerują lirogony.




Ernestyna Skurjat-Kozek