KAZIK PIECHOWSKI OPOWIEŚĆ O BRAWUROWEJ UCIECZCE Z OBOZU KONCENTRACYJNEGO
„Swój plan oparłem na głupocie” – mawiał. Był ostatnim żyjącym uciekinierem z centralnego obozu Auschwitz-Birkenau. Kazimierz Piechowski zmarł w wieku 98 lat.
Jeszcze 50 lat po ucieczce z Auschwitz budził się w nocy z krzykiem. Zaciskał pięści, kopał, głośno płakał. Wydawało mu się, że gonią go esesmani, że gryzą go psy… „Te wspomnienia wracają gwałtownie i trudno mi się z tym uporać” – mówił. Ale wiedział, że jest żywą legendą, dlatego wciąż na nowo opowiadał swoją historię. Nie tylko o brawurowej ucieczce z obozu, ale też o szczególnym apelu, w którym uczestniczył. To wtedy o. Maksymilian Kolbe oddał życie za Franciszka Gajowniczka.
„Pragnę, aby bolesne doznania mojego pokolenia były przestrogą dla młodych, w których rękach spoczywają losy świata” – podkreślał. Kazimierz Piechowski, nr 918, zmarł 15 grudnia 2017 r.
20 czerwca 1942 r. Kazimierz Piechowski, Eugeniusz Bendera, Stanisław Jaster i Józef Lempart włamali się do magazynu esesmanów. Ukradli mundury i broń. Potem wsiedli do czarnego, wojskowego Steyra 220 i wyjechali przez główną bramę obozu. Na takie szaleństwo nikt wcześniej się nie zdobył.
Piechowski trafił do Auschwitz dokładnie 2 lata wcześniej. Niemcy złapali go – młodego harcerza – podczas próby ucieczki do Francji. Przez rok zamykali go w więzieniach w Baligrodzie, Sanoku, na Montelupich w Krakowie i w Nowym Wiśniczu. W czerwcu 1940 r., w drugim dopiero transporcie więźniów, pojechał do – jak mówił – „tego piekła przeklętego”. Otrzymał numer 918. Przez pierwsze miesiące uczestniczył w rozbudowywaniu obozu. Potem przydzielono go do wywożenia ciał rozstrzelanych więźniów.
Opowiadał: Było strasznie. Wielki zbrodniarz esesman zabijał, strzelając w potylicę pod Ścianą Śmierci. Pracowałem, zbierając trupy. Stoimy pod bramą i nagle słyszymy ryk. „Tür auf!”, co znaczy: „bramę otworzyć”. Truchcikiem lecimy i te nagie pokrwawione ciała na wóz, a następnie do krematorium. Krew się leje aż do krematorium. Wiadomo, że tędy jechał wóz z ciałami – wspominał.
To była piekielna praca… Bóg dał, że trwała tylko 6 tygodni, bo więcej bym nie wytrzymał – opowiadał. Zaraz potem kolejną – o wiele lżejszą – pracę w magazynach załatwił mu niemiecki więzień kryminalny Otto Kuessel. To właśnie tam Piechowski poznał Ukraińca Genka Benderę.
Któregoś dnia kolega przybiegł do Piechowskiego roztrzęsiony. Jego nazwisko znalazło się na liście „na rozwałkę”. „Kazek, a może udałoby się stąd uciec?” – pytał. „Genku, powtarzam ci, stąd, z centralnego obozu nikt nie uciekł i nikt nie ucieknie” – mówił mu wtedy Kazik. Ale po namowach kolegi stwierdził, że nie ma wiele do stracenia. Do swojego planu szybko namówili dwóch więźniów – księdza z Wadowic i harcerza.
Tamtego czerwcowego dnia do magazynu esesmanów przedostali się bunkrem na koks. Ubrani w mundury, bez żadnych dokumentów, wsiedli do samochodu. Genek – jako samochodowy mistrz – złapał za kierownicę. Kazik, w oficerskim mundurze, siedział obok niego. Tylko on tak perfekcyjnie znał niemiecki.
Wszystko szło zgodnie z planem. Ale na ostatnim odcinku…
"Jesteśmy w mundurach SS, mamy samochód z rejestracją SS – samochód komendanta, Steyer 220. Może to wystarczy bez żadnych dokumentów. Ale oni nie otwierają szlabanu. Mamy jeszcze jakieś sześćdziesiąt, siedemdziesiąt metrów. Genek redukuje na trzeci bieg. Nie otwierają. Jeszcze jakieś czterdzieści metrów do szlabanu. Jeden drań siedzi w Postenbude. Taśma wrzucona na ręczny karabin maszynowy. (…) Nie otwierają. Genek zmienia na pierwszy bieg. Ledwo jedziemy. Do szlabanu jest piętnaście, dziesięć kroków. Podczas tych ostatnich metrów nie jestem już w obozie. Jestem u swojej mamy. Żegnam się.
Wtedy czuję mocne uderzenie w kark i słyszę syczący głos za uchem: Kazik, zrób co! Ocknąłem się. Otwieram drzwiczki. Wystawiam ramię, żeby zobaczył dystynkcje i krzyczę: Mach auf! Śpisz do cholery, czy co?! Ile mamy tu czekać? Esesman podskoczył do korby i unosi szlaban. Wolno przejeżdżamy. Esesmani pozdrawiają nas, podnoszą wyciągnięte ręce. Podnoszę i ja, jakby od niechcenia.
Pan Kazik i Katy Carr
Historia ucieczki Kazimierza Piechowskiego zainspirowała brytyjską wokalistkę Katy Carr do stworzenia piosenki i teledysku. Oboje zresztą bardzo się zaprzyjaźnili. To właśnie pan Kazik uczył artystkę języka polskiego!
Piosenka.Katy Carr - Kommander's Car
Po ucieczce więźniów, Niemcy rozpoczęli akcję poszukiwawczą. Żadnego z nich nie złapali. Józef Lempart zginął w 1947 r. pod kołami autobusu, Eugeniusz Bendera dożył w Warszawie 1988 roku, a Stanisław Jaster został oskarżony o kolaborację i zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w 1943 r. Po słynnej ucieczce hitlerowcy aresztowali także jego rodziców. Oboje zmarli w Auschwitz.
Kazimierz Piechowski wstąpił w szeregi Armii Krajowej i walczył w niej do końca wojny. Potem wrócił do Pomorze i zapisał się na politechnikę. Po donosie na temat jego wojennej działalności, został aresztowany przez UB i skazany na 10 lat więzienia. Odsiedział siedem. Następnie skończył studia inżynierskie i pracował w Stoczni Gdańskiej.
źródło pl.aleteia.org