Rozmowa z prof. Andrzejem Nowakiem, historykiem, politologiem, członkiem Kolegium IPN.
wPolityce.pl: Niektórzy zarzucają organizatorom i uczestnikom konferencji PAN w Paryżu, że konferencja była nienaukowa. A jak pan ją ocenia?
Prof. Andrzej Nowak: Nie byłem na konferencji w Paryżu, więc trudno mi oceniać jej przebieg. Natomiast mogę odnieść się do bardzo wyrazistej tendencji grupy badaczy, którzy określają się jako „Nowa Szkoła Badań Historii Holokaustu”. Odnoszę się do tego zagadnienia z przykrością i ubolewaniem. Wydaje mi się, że prezentowane przez nich publikacje, a zwłaszcza sposób ich przedstawiania i publicznego interpretowania przez tych badaczy wskazuje, że ich motywacje są nie tylko historyczne. Nie są tylko związane z poszukiwaniem prawdy. Każdy ma prawo wybrać sobie temat badawczy. Jeżeli ktoś bada Holokaust to jak najbardziej ma prawo do badania każdego aspektu tej historii. Ma również prawo do badania np. zagadnienia udziału ludności polskiej w zagładzie Żydów i związane z tym przypadki. Niemniej całkowite wypreparowanie tego wątku z historii II wojny światowej świadcz o pewnej skłonności do manipulowania prawdą historyczną przez tę grupę badaczy. Żadne wydarzenie nie dokonuje się w izolacji.
Każde ma swój kontekst historyczny.
I badanie tego kontekstu jest obowiązkiem historyka. Formułuje się oskarżenia pod adresem całego narodu polskiego, formułuje się oskarżenia, w których widzi się wyłącznie ofiarę ludności żydowskiej, a nie dostrzega się np. przemocy, która dotykała ludność polską. A tak ci badacze postępują.
W tej opowieści Niemcy są marginesie Zagłady.
Jeżeli nie mówimy o przemocy zorganizowanej przez państwo niemieckie, o zorganizowanym przez nie systemie Zagłady to zafałszowujemy całkowicie obraz również udziału pojedynczych Polaków czy grup w mordowaniu Żydów. Dam przykład. Nie ma żadnej wzmianki w tych badaniach czy raczej w sposobie ich prezentacji przez pana prof. Grabowskiego oraz jego koleżanki i kolegów o losie polskich chłopów z kilkuset wsi zrównanych z ziemią. A przecież polskich, katolickich chłopów Niemcy zabijali w masowych pacyfikacjach na analogicznej zasadzie jak Żydów. Opisywał to niemiecki historyk Daniel Brewing. Autorzy z „Nowej Szkoły Holokaustu” piszą, że Polacy, a polscy chłopi w szczególności zajmowali się w czasie II wojny światowej mordowaniem Żydów. Mamy do czynienia z fałszywym obrazem historii utrwalanym w sposób zacietrzewiony. Jakiś element tego zacietrzewienia mogłem zobaczyć za pośrednictwem relacji z konferencji paryskiej zamieszczonej na youtube. Historia, którą uprawia grupa nazywająca się „Nową Szkołą Holokaustu” jest narracją bardzo silnie motywowaną pewnymi emocjami. Emocjami, które nazwałbym po prostu jednym słowem – nienawiść.
Nienawiścią do kogo?
Do polskiej wspólnoty narodowej. Na jednym z poczytnych portali widziałem ostatnio wielki nagłówek: Jesteśmy postrzegani jako Ciemnogród. Takim tytułem jest zatytułowana rozmowa z panem prof. Grabowskim. Jest to właśnie przejaw owej nienawiści i zasadniczego zafałszowania charakterystycznego dla tzw. historii krytycznej. Mówi się: jesteśmy, czyli my jesteśmy postrzegani jako Ciemnogród. Ale Jan Grabowski się z tym nie identyfikuje, on nienawidzi i pogardza tym „my”. Sam stoi z boku i atakuje.
Jak takie zachowanie można ocenić?
Jest to rodzaj skrajnie nacjonalistycznej historii, w której widzi się cierpienie tylko jednego narodu. Nie zwraca się w niej uwagi na cierpienie człowieka, tylko na cierpienie jednego narodu. To szowinistyczna, czasem popadająca w rasizm historia. Nie słyszałem, aby wypowiedź pana Katza przypisującą całemu narodowi polskiemu i wszystkim jego reprezentantom antysemityzm, czyli nienawiść do Żydów, spotkała się z protestem owych historyków. Historycy z owej nowej szkoły nie skorzystali z okazji, żeby odnieść się do tego oskarżenia, które ich także dotyczy. Jeżeli naprawdę identyfikują się z Polakami, z Ciemnogrodem, który oskarżają, z tym narodem, który „wyssał z mlekiem matki” nienawiść do Żydów, powinni zaprotestować nawet jeżeli nie czują się związani z tym Ciemnogrodem. Powinni zaprotestować jako historycy. Nie da się obronić na gruncie historycznym rasistowskiej tezy, jaką wyłożył pan Katz czy jaką powtórzyła pani Mitchell. Powinni zaprotestować też jako ludzie i jako humaniści. Należy protestować przeciwko każdej formie rasizmu i każdej formie kłamstwa, jakie jest upowszechniane także z wykorzystaniem bardzo tendencyjnych prac. Jeżeli tego rodzaju nastawienie się utrwala w przestrzeni publicznej to mamy do czynienia z utrwalaniem postawy rasistowskiej, która ma określić Polaków jako podludzi, jako naród z Ciemnogrodu i jako naród antysemitów, którzy wyssali nienawiść do Żydów z mlekiem matki. To jest strasznie przykre. Z przykrością stwierdzam, że owa nowa szkoła historyków Holokaustu rujnuje wysiłek włożony w ciągu ostatnich trzydziestu kilku lat przez wielu bardzo rzetelnych badaczy stosunków polsko-żydowskich. Takie wysiłki pojawiły się po stronie polskiej i żydowskiej. Ci badacze starali się dążąc do prawdy jednocześnie zbliżyć sposób rozumienia wrażliwości na los, jaki dotknął w sposób najstraszliwszy wspólnotę żydowską w czasie II wojny światowej. Ale on dotknął także miliony Polaków, powtarzam miliony Polaków w czasie tej samej wojny.
Dyrektor ŻIH, pan profesor Jan Śpiewak stwierdził, że Polacy dzisiaj nie mogą wczuć się w uczucia Żydów w 1942 r. Jak pan to skomentuje?
Proponowałbym, żeby ci, którzy formułują tego rodzaju oskarżenia, wczuli się w uczucia Polaków w roku 1942. Polacy nie mieli okazji w tamtym czasie do świętowania i do radości z Zagłady Żydów, jak sugeruje to bardzo nieprzyjemne sformułowanie pana prof. Śpiewaka. Polacy byli wówczas tropionymi zwierzętami i ofiarami ludobójczej maszyny, która zdążyła już w 1942 r. zabić przynajmniej kilkaset tysięcy naszych rodaków tylko za to, że byli Polakami. To nie były tak duże proporcje, jak te, które dotknęły Żydów. Ale były to wystarczające proporcje do rzucenia strachu na cały naród i do zbudowania poczucia straszliwego zagrożenia. Było to zagrożenie niepojęte dla dzisiejszych mieszkańców Nowego Jorku, Jerozolimy czy Warszawy. Ci, którzy żyli w 1942 r. przeżywali swoje traumy, swój strach i swoją ofiarę. Nie możemy od tego abstrahować i mówić, że liczy się tylko żydowskie cierpienie. Nie można nie dostrzegać cierpienia także innych ludzi, którzy cierpieli w czasie II wojny światowej. Jeżeli będziemy to robić, zejdziemy na pozycje czystego rasizmu.
Prof. Norman Davies opisując okupację niemiecką w Polsce, posłużył się w książce „Powstanie 44” analogią do statku porwanego przez piratów. Polacy i Żydzi zostali przedstawieni jako zakładnicy. Z tym, że Żydzi byli wtrąceni do szczególnie uciążliwego karceru. Prof. Davies napisał, że trudno obwiniać skrępowanych pasażerów statku za to, że nie mogli nieść pomocy wtrąconym do karceru.
Nie wiem czy ta metafora jest najlepsza. Polacy byli w czasie II wojny światowej tropioną „zwierzyną”. Celowo używam takiego drastycznego określenia. Byli „zwierzyną” tropioną w drugiej kolejności po „zwierzynie”, która była likwidowana od razu. Tymi najbardziej tropionymi byli Żydzi. To jest jasne. Ale nie byli tropieni przez państwo polskie, jak to w sposób radykalnie sprzeczny z prawda historyczną próbuje wykazać grupa badaczy nazywająca się nową grupą badaczy historii Holokaustu. Polskie Państwo Podziemne istniało na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej w czasie okupacji sowieckiej i niemieckiej. Ale to nie ono organizowało Zagładę Żydów. Wystarczy spojrzeć chociażby na prace rzetelnych historyków, którzy tym się zajmują np. amerykańsko-żydowski historyk Joshuy Zimmermana, który napisał bardzo solidną monografię na ten temat. Nie jest to żadna laurka dla Polskiego Państwa Podziemnego, ale nie da się na podstawie tej pracy wysnuć tezy, że Polskie Państwo Podziemne organizowała Zagładę. Takie twierdzenie jest straszliwie haniebną manipulacją, która ma podtrzymać rasistowską tezę o Polakach jako grupie podludzi, która zajmowała się mordowaniem jedynych prawdziwych ludzi, jedynych prawdziwych ofiar w czasie II wojny światowej, czyli Żydów. To jest powielenie tematu utrwalonego w popkulturze, m.in. w USA poprzez komiks Arta Spiegelmana „Mouse”. Polacy są przedstawieni w nim jako świnie tropiące biedne, prześladowane myszy. Myślę, że w pewnym sensie ta metafora rysunkowa nie jest najgorsza. Oczywiście jest nieprzyjemna, ale można stwierdzić, że Polacy rzeczywiście znajdowali się w sytuacji świń, ale świń żyjących w rzeczywistym świecie, w którym świnie są przeznaczone do zabicia przez tych, którzy prowadzą przemysł zabijania. Przemysł zabijania prowadzili funkcjonariusze państwa niemieckiego. Stało za nim państwo nazywano oficjalnie Rzeszą Niemiecką. Nigdy nie wolno o tym zapomnieć!
Not. TP
wpolityce.pl/polityka/435965-prof-nowak-motywem-nowej-szkoly-holokaustu-jest-nienawisc |