W lutowym numerze krakowskiego miesięcznika WPIS znajdujemy artykuł Adama Sosnowskiego pt. "Watykan ignoruje naukę patrona rodzin". Sosnowski przypomina, że w
październiku zeszłego roku był
w Rzymie, aby wziąć udział w uroczystościach z okazji 40-lecia pontyfikatu
św. Jana Pawła II. Okazało się wówczas,
że oprócz polskich inicjatyw takich uroczystości w Watykanie nie było. Napisał wtedy artykuł
pt. „Czy Rzym zapomniał o św. Janie Pawle II?" Cztery miesiące później z przykrością stwierdza, że Rzym nie
tylko zapomniał o św. Janie Pawle II, ale
jakby chce się go pozbyć.
Sosnowski pisze: "Ze smutkiem piszę kolejne słowa, bo
ukazują one wręcz patologiczną sytuację
w instytucji najbliższej mojemu sercu,
instytucji świętej, ale oczywiście składającej się z grzeszników, instytucji wreszcie,
w której od wielu lat dzieje się coraz dziwniej. A wszystkie wrogie tendencje, które
obecnie trawią Święty Kościół Rzymski,
zdają się mieć jeden wspólny mianownik
– wyrzucić dziedzictwo św. Jana Pawła II,
a szerzej, porzucić bezkompromisowy stosunek do prawdy, który od czasów Chrystusowych był wyznacznikiem Kościoła."
Autor przypomina, że św. Jan Paweł II musiał przeciwstawiać się
liberalnym tendencjom, które zaczynały
wkradać się do Kościoła. Na niego spadł
ciężar rozprawy ze spadkobiercami 1968 r.,
którzy rozpoczęli lewicowy marsz
również przez Kościół. Polski papież
potrafił zareagować odpowiednio i jednoznacznie. Pozbawił prawa nauczania Hansa Künga, progresywnego duchownego, bożyszcze niemieckojęzycznych liberałów, gdy ten podważył autorytet papieski. Zakazał wypowiedzi
publicznych Leonardo Boffowi, duchownemu, który popadł w odmęty lewicowej teologii wyzwolenia. Polski papież jed-noznacznie odrzucił możliwość rozwodów
i był w tym na tyle konsekwentny, że nie
przyjmował w Watykanie rozwiedzionych
polityków. Tak było kiedyś. A teraz? W marcu 2017 r. papież Franciszek udzielił audiencji homoseksualnemu premierowi
Luksemburga Xavierowi Bettelowi – i jego
tak zwanemu mężowi.
Autor konstatuje: Po pontyfikacie Benedykta XVI
Kościół katolicki na czele z Kurią Rzymską
stopniowo stara się usunąć wpływy św.
Jana Pawła II. Pierwszym najbardziej wi -
docznym znakiem tego procesu była kanonizacja polskiego papieża. Nowy papież z Buenos Aires
szybko ogłosił, że wyniesienie na ołtarze
jego polskiego poprzednika odbędzie się
równocześnie z kanonizacją Jana XXIII.
Otóż dodanie Jana XXIII odciągnęło uwa-
gę od Jana Pawła II, szczególnie w przy -
padku Włochów, którzy ze zrozumiałych
względów skupiali się na swoim rodaku.
Sama homilia kanonizacyjna była zdaw-
kowa i formalna, nie wywołała żadnego
entuzjazmu na placu św. Piotra.
Sosnowski wspomina: "Pamiętam
skonsternowane miny Polaków w trakcie
kazania Franciszka. Czuli się nieswojo,
nie wiadomo było, jak reagować. Dopiero
dzień później podczas Mszy św. dziękczynnej kard. Angelo Comastri wygłosił
piękne słowa, które spowodowały wybuch
radości. To Comastri mówił o „heroizmie
świętego” czy „mężnej wierze” św. Jana
Pawła II. To on przypomniał „Familiaris
consortio”, niezłomną walkę polskiego
papieża o życie nienarodzone i świętą nie-
rozerwalność małżeństwa.
Dalej czytamy, że polityka personalna Franciszka, to jeden
z aspektów, po którym widać dystans do
Jana Pawła II. W Kurii Rzymskiej Polaków jest coraz
mniej, język polski zanika, ale zmiany
widać nie tylko po naszych rodakach.
Niegdyś wspierani przez Jana Pawła II
i Benedykta XVI duchowni najwyższej
rangi o wyraźnych konserwatywnych
poglądach nie znajdują uznania w oczach
Franciszka.
Niektóre jego posunięcia są kontrowersyjne, np. promocja kardynała Kevina Farrella. Przypomnijmy, że Farrell
był zaufanym człowiekiem okrytego fatalną sławą byłego kardynała Theodore’a McCarricka,
który będąc metropolitą Waszyngtonu
prowadził podwójne życie jako homoseksualny drapieżnik polujący na kleryków.
Tenże kardynał Farrell w sierpniu zeszłego roku zorganizował w Dublinie Światowe Spotkanie Rodzin. Po raz pierwszy
w programie tych spotkań znalazły się
punkty dla środowisk homoseksualnych,
oficjalnie mówiono między innymi o integracji „katolików ze środowiska LGBT do rodzin i parafii”.
W Dublinie przemawiał też jezuita o. James Martin, jeden z najbardziej znanych zwolenników otwarcia się Kościoła na homoseksualizm. W jednym z wywiadów
wyraził on nadzieję, iż "za 10 lat geje będą
mogli bez krępacji całować się w kościele
podczas Mszy św.".
Adam Sosnowski kończy swe rozważania gorzkim wnioskiem: "To podmycie fundamentów poprzez poddanie prawdy w wątpliwość i szyderstwo stoi u podstaw każdego z wyżej
wymienionych problemów. Jeżeli nie ma już jednej prawdy,
to nie ma także jednej rodziny,
jednej definicji małżeństwa, jednych sakramentów czy jednej nauki. Wygrał Nietzsche, a przed
nami jawi się mnogość interpretacji. Ten pogląd już w nauce jest bardzo
niebezpieczny, ale w wierze jest po prostu
zabójczy."
(ESK)
|