FRAGMENT DUŻEGO OPRACOWANIA. Progresywne episkopaty prowadzą ofensywę przeciwko tradycyjnej teologii. Przodują w tym Niemcy i Austriacy, część biskupów USA i Ameryki Łacińskiej; zwolennicy „nowego paradygmatu” są jednak obecni wszędzie. Także w Polsce nie brakuje środowisk „otwartych” katolików, które z radością powitałyby negację istnienia czynów złych samych w sobie czy zmianę oceny homoseksualizmu. Św. Jan Paweł II jest przeszkodzą, bo przeszkodą jest po prostu katolicyzm. Kościół składa się z grzesznych ludzi; wymownych przykładów tej grzeszności ostatnie dziesięciolecia dostarczyły aż nadto. Jest prawdą, że wielu kardynałów i biskupów broniących bardzo zdecydowanie kościelnej doktryny okazywało się ludźmi prowadzącymi głębokie podwójne życie, nierzadko nawet i przestępcze, by wymienić tylko kardynała Hansa Hermanna Gröera.
Można się spodziewać, że z biegiem lat na jaw wyjdzie więcej takich przypadków; mówi się coraz głośniej o kolejnych wielkich figurach Kościoła, za którymi ciągnie się prawdziwie mroczny cień. Nie można jednak wylewać dziecka z kąpielą. Problemem nie jest doktryna; tę Kościół katolicki zbudował w ciągu wieków na mocnym fundamencie Pisma Świętego i Tradycji Apostolskiej. Jan Paweł II nigdy nie głosił niczego nowego. Był jedynie strażnikiem chrystusowej wiary. Miejmy nadzieję, że w Polsce znajdziemy siłę, by przeciwstawić się rewolucyjnym dążeniom do zbudowania miękkiego Kościoła, wyzutego z tożsamości i prawdy o grzechu.
Całe opracowanie na portalu fronda.pl - kliknij tutaj, czytaj |