"Generał Anders i jego Armia należą już do historii. Cierpienia i dążenia jego ludzi już się skończyły. I dlatego właśnie istotne jest, by nowe pokolenia dowiedziały się, co się wydarzyło, i oddały hołd triumfowi ludzkiego ducha" -Norman Davies „Szlak Nadziei” Oksford, czerwiec 2015. Temu przekazowi wybitnego historyka Normana Daviesa jest wierny od niepamiętnych czasów Polski Klub Seniora z siedzibą w Domu Polskim „Syrena” w Rowville. Klub, którym przez wiele lat kierował Edward Biały (prezes) przy wspieraniu Stanisławy Biały (sekretarz), gdy obecnie prowadzenie Klubu przejęła Monika Hołda (prezes) przy współpracy Krystyny Klepacz (sekretarz). Stąd w działalności tego Klubu nie zabrakło dalszej kontynuacji upamiętniania wydarzenia sprzed 75 lat tj. rocznicy zwycięskiej bitwy Polaków o Monte Cassino oraz ukazywanie dowódcy tej bitwy – gen. Władysława Andresa w dniu 16-go maja br. w obecności licznie zgromadzonych rodaków.
Generał Anders należał do pokolenia o najwyższych tradycjach niepodległościowych, które wywalczyło niepodległość i którą obroniło w wojnie 1920r. Należał do pokolenia, które także dawało z siebie wszystko w trakcie najazdu w 1939r. dwóch potęg militarnych na Polskę istniejącą jako wolne państwo zaledwie 21 lat.
Najazd niemiecki na kraj zastał Andersa na granicy Prus Wschodnich. Będąc już generałem dowodził Nowogródzką Brygadą Kawalerii z licznymi odznaczeniami i nie mniej licznymi ranami.
Jako stary, doświadczony żołnierz i dowódca służbę wojskową rozpoczynał, jak i jego rówieśnicy, jeszcze w armii carskiej, w czasie I Wojnie Światowej.
Student politechniki w Rydze, absolwent Akademii Wojskowej w Petersburgu, gdzie dyplom ukończenia wręczał mu ostatni car Rosji – Mikołaj z dynastii Romanowych.
W wolnej Polsce po roku 1920 wyjeżdża do Paryża, aby w Ecole Superieure de Guerre doskonalić umiejętności wojskowe, a po powrocie obejmuje służbę wojskową w kraju.
Będąc na rozdrożu między szacunkiem dla naczelnika Józefa Piłsudskiego a obowiązkiem i złożoną przysięgą opowiada się w roku 1926 po stronie rządu i prezydenta.
Goście akademii |
Michał Kempisty & Rytm |
Dowodził brygadami kawalerii na Kresach Wschodnich, w Równem, Krzemieńcu, Brodach, Baranowiczach. We wrześniu 1939 roku na czele swych oddziałów walczył, zwyciężał, z tysiącami innych wycofywał się ku ostatniej nadziei na -Południe aż do 27 września. Wraz z żołnierzami nie spał, nie dojadał. Ciężko ranny dostał się do rosyjskiej niewoli, gdzie zaproponowano mu, znając jego cechy przywódcze, wolność i stanowisko dowódcy u siebie, tj. w Armii Czerwonej. Odmówił, argumentując, że jest polskim żołnierzem. Z powodu odmowy spędził 2 lata w koszmarnych warunkach w więzieniach we Lwowie i w słynnej moskiewskiej Łubiance.
Po zawarciu umowy w roku 1941 między polskim rządem w Londynie a Stalinem do wspólnej walki z Niemcami, został naczelnym dowódcą Armii Polskiej tworzonej w Związku Radzieckim, a do której zmierzali Polacy z najodleglejszych obszarów Rosji.
Według poetyckiej relacji Feliksa Konarskiego „Szli”, przekazanej zebranym w emocjonalnej interpretacji Stanisława Jabłońskiego: „…Z twarzami szarymi jak popiół… W zawszonych łachmanach… Z nogami owiniętymi w szmaty, Szli Do armii!... Z odległych kołchozów Z zatłoczonych, ponurych miast…zmęczeni, głodni bez życia Ale uparci, ale wierzący W prawość Tej, której na imię Polska! Szli
Do wojska!...”
Grazyna Krajewska |
Krystyna Mrozik |
Generał Władysław Andres, były więzień, okazał się znakomitym organizatorem, gdy w niezwykle niesprzyjających rosyjskich warunkach sformułował w stosunkowo krótkim czasie 80-tysięczną armię – II Korpus Polski także z byłych więźniów.
O początkach tej armii wspomina w swojej książce „Bez ostatniego rozdziału” „…Po raz pierwszy zetknąłem się 17- tysięczną rzeszą żołnierską, która oczekiwała mojego przybycia. Do końca życia nie zapomnę ich wyglądu. Ogromna część bez butów i bez koszul. Wszyscy właściwie w łachmanach, częściowo w strzępach starych mundurów polskich, wychudli jak szkielety.
Większość pokryta wrzodami wskutek awitaminozy. Ale, ku zdumieniu towarzyszących mi bolszewików z gen. Żukowem na czele, wszyscy byli ogoleni. I cóż za wspaniała żołnierska postawa… Gdy patrzyłem na tych nędzarzy i zapytywałem się w duchu czy uda mi się z nich jeszcze zrobić wojsko… ale dość było popatrzeć w te błyszczące oczy, z których wyzierała wola i wiara...
...Pierwszy i może, daj Boże, ostatni raz przyjąłem defiladę żołnierzy bez butów. Uparli się, że chcą maszerować. Chcą pokazać bolszewikom, że bosymi, poranionymi nogami, potrafią na piasku wybić takt wojskowy jako początek swego marszu do Polski… starzy żołnierze płakali jak dzieci podczas nabożeństwa, pierwszego po tylu latach, a gdy zagrzmiała pieśń „Ojczyznę, wolność racz nam wrócić Panie…”, zdawało się, że otaczające lasy odpowiadają nam stokrotnym echem…”
Stanisław Jabłoński |
Summer Bartczakówna i Stanisław Jakubicki |
Tę Polską Armię generał Anders prowadził do Polski przez Bliski Wschód, Afrykę, Włochy. W maju 1944 roku dowodził szturmem na najtrudniejszy odcinek w walkach aliantów z Niemcami w II Wojnie Światowej – na Monte Cassino.
Przekazuje to hymn zwycięzców do słów Feliksa Konarskiego „Czerwone maki”:
„…Runęli z impetem szalonym I doszli i udał się szturm I sztandar swój biało-czerwony Zatknęli na gruzach wśród chmur…”
Oddany emocjonalnie przez piosenkarza Stanisława Jakubickiego i towarzyszącą mu 14-letnią Summer Bartczak przy akompaniamencie Tomasza Bartczaka – fortepian.
Wśród ostatnich byłych żołnierzy spod Monte Cassino zamieszkałych w Australii, biorących udział w naszych rocznicowych spotkaniach, był z nami obecny przez wiele lat kap. Edward Kondys, który niedawno odszedł na wieczną wartę. Obecną na spotkaniu wdowę p. Halinę Kondys uhonorowano wiązanką biało-czerwonych róż. Natomiast gratulacje rocznicowe w imieniu Klubu Seniora złożyła prezes Monika Hołda p. Monice Sojka, byłemu żołnierzowi Kompanii Transportowej, czyli Pomocniczej Służbie Kobiet tzw. „Pestki”, a które opisał poeta:
Summer Bartczak |
„…Te dziewczyny w mundurach Te ze świetlic i kantyn… Te z polowych szpitali Które słowa pociechy Zawsze miały pod ręką… Wspaniałych i odważnych Na frontowe pozycje Dowożące walczącym Prowiant i amunicję…”
Przez całą kampanię tej polskiej armii dowodzonej przez gen. Andersa towarzyszył teatr wojskowy, w którym sekcję teatralną obok innych sekcji prowadziła aktorka teatrów warszawskich Jadwiga Domańska. Teatr ten skupiał różnego rodzaju artystów, twórców, którzy rozpoczęli działalność jeszcze w Rosji w Buzułuku w służbie polskiego słowa i polskiego żołnierza.
Właśnie do Buzułuku sztabu armii polskiej dowlekali się ludzie z łagrów, gułagów, więzień, w których doprowadzono ich na dno ludzkiej egzystencji. A przychodzili nie tylko po chleb czy buty, ale też po odzyskanie sponiewieranej, ludzkiej godności. Miało im w tym dopomóc słowo polskie głoszone przez ten teatr. Bo jak doniósł „Orzeł Biały” – organ prasowy armii w 1943r.: „Nie było nikogo, kto by opuszczając przedstawienie mógł się otrząsnąć z wrażenia, z myśli i uczuć powstających pod wpływem tego co się widziało i słyszało ze sceny”.
Stąd dobierany repertuar tego teatru dawał nadzieję tym tysiącom żołnierzy na postojach, że powrócą „gdzie nadwiślański brzeg”, ze swoimi życiowymi planami wreszcie na wolności.
Przywołania tamtego czasu, w programie przygotowanym i prowadzonym przeze mnie, Krystynę Mrozik, podjęli się wykonawcy: Stanisław Jabłoński, Stanisław Jakubicki, Grażyna Krajewska, Michał Kempisty, grupa wokalna Reginy Imbor, Summer Bartczak, oprawa muzyczna Tomasz Bartczak. W tym przewijające się znane melodie: „Rota” do słów M. Konopnickiej, „Sen o Lwowie” do słów Mariana Hemara, „Chryzantemy złociste”, „Pamiętasz Capri”, „Skradnę nocą twoje sny” i inne.
I myślę, że na pewno w prezentowaniu repertuaru tego teatru nie mogło zabraknąć przywołania sprzed wojny pięknej postaci z dziejów polskiej marynarki – gen. Mariusza Zaruskiego, odznaczonego w walkach o niepodległość orderem Virtutti Militari, a w wolnej Polsce naczelnego kapitana szkolnego jachtu „Zawisza Czarny” oraz naczelnego redaktora „Polskiej Floty Narodowej”. Także pisarza marynisty, który pisał: „… Pływałem, marzłem, mokłem na pokładach jachtów po to, ażebyście wy młodzi poznali morze, bezcenną wartość, bez której nie ma życia dla Polski”.
Wykonawcy i Zarząd Klubu |
To właśnie jego piosenkę „Pod żaglami Zawiszy” śpiewaną przez harcerzy, wodniaków, mówiącą o radości życia na wolności, oddał brawurowo i kabaretowo, bo po marynarsku, wraz z grupą wokalną – Michał Kempisty. „…Białe żagle na maszcie Mają widok mocarny, W sercu radość i duma To „Zawisza” nasz „Czarny” Więc popłyńmy raz jeszcze W tę dal siną bez końca Aby użyć swobody Wiatru morza i słońca…”
Myślę także, że w repertuarze tamtego, niepowtarzalnego teatru nie mogło zabraknąć pełnej uroku piosenki dziecięcej „Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga” oddanej przez wspomnianą Summer Bartczak, akompaniament Tomasz Bartczak – fortepian.
„Pieśń o fladze” K. I. Gałczyńskiego jako poetycka relacja przebiegu obrad jałtańskich, w emocjonalnej interpretacji Stanisława Jabłońskiego stała się ostatnią pozycją rocznicowego spotkania i niejednego słuchacza skłoniła do przemyśleń i zadumy, gdyż: „… O północy przy zielonych stolikach Modliły się diabły do cyfr. Były szarfy i ordery i muzyka, Stukał tajny szyfr. Diabły w sercu swoim głupim, bo niedobrym Rozwiązywały biało-czerwony problem…”
Natomiast wspólne odśpiewanie wszystkich zwrotek hymnu „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy” na tle rozwijanej kilkumetrowej Flagi Polskiej, stało się deklaracją polskości na ziemi australijskiej obecnych w tym dniu rodaków.
Goście uroczystości: - Koło SPK NR 3 – Bogdan Płatek – prezes, członkowie: Mieczysław Nowak, Ludwik Rutyna, Józef Sendobry, Zygmunt Świstak, Józef Rożmiej, Zygmunt Buś, Andrzej Mikiewicz, Renata Płatek, Maria Sendobry, Maria Fruzynski i Viki Nowak. - Halina Kondys, wdowa po żołnierzu spod Monte Cassino Edwardzie Kondysie. - Halina Czauderna, wdowa po członku SPK Stefanie Czauderna - Janusz Klępka prezes SPWD - Teresa Koronczewska z-ca prezesa SPWD - Ks. Stanisław Wrona opiekun duchowy Klubu.
Krystyna Mrozik
|