Powstanie Listopadowe upadło. Car Mikołaj I-szy Romanow powiedział: „Nie wiem, czy będzie jeszcze kiedy jaka Polska, ale tego jestem pewien, że nie będzie już Polaków". Straszne to słowa, które i dziś brzmią złowieszczo!
Papież Grzegorz XVI uznał powstanie jako bunt przeciw „legalnej" władzy cara i potępił jego wybuch! Zapytacie może, co się stało z inicjatorem powstania listopadowego. Otóż Piotr Wysocki, szlachcic, inicjator powstania, niesamowicie ciekawa i niezwykła indywidualność został skazany w pierwszym wyroku na śmierć przez poćwiartowanie, a w drugim na powieszenie. Wyroki te zmieniono i zesłano go na Syberię. Ciągle potrzebowano siły roboczej! Piotr dwa razy próbował ucieczki. Złapano go. Wtedy musiał przejść przez szpaler złożony z tysiąca żołnierzy. Po każdej stronie było ich pięciuset i okładany był pałką 1000 razy. Cudem przeżył, zdrowia nie odzyskał.
W rocznicę wybuchu powstania, co roku 29 listopada gościł u siebie niezwykłych, wynędzniałych przybyszy. Byli to powstańcy - katorżnicy. Przybywali do niego nieraz z odległych stron Syberii, by wspominać razem Ojczyznę i wzajemnie podtrzymywać się na duchu. Żyli myślą powrotu do kraju. Wysocki, który uprawiał rolę i wyrabiał mydło pomagał im materialnie, jak mógł.
Po przeszło 20 latach powrócił do rodzinnej Warki. Żył samodzielnie, skromnie i samotnie. Twardy i dumny, nie przyjmował pomocy od nikogo. Zmarł w 1875 roku. Otrzymał najwyższe odznaczenie wojskowe, order Virtuti Militari ustanowiony przez Stanisława II Augusta w 1792 roku. Nabożeństwa za Piotra Wysockiego odprawiono w Krakowie, Lwowie i w Wiedniu. Na skromnym nagrobku w Warce umieszczono napis: „Wszystko dla Ojczyzny, nic dla mnie".
„List z Sybiru" Artura Oppmana (Or-Ota) mógłby być listem wielu, wielu zesłanych Polaków.
Posłuchaj wiersza "List z Sybiru" Artura Oppmana. Recytuje Andrzej Siedlecki
Mamo! Piszę do ciebie ten list. Czy go czytać Będziesz? Nie wiem! czy dojdzie? Nie wiem! Chciałbym spytać Kwiatka, jak to się u nas wróży listków rwaniem, Ale kwiaty umarły pod śniegu posłaniem I o losie tej kartki żaden mi nie powie! Mamo! jak to okropnie, gdy w słowo po słowie Kładę serce swe, duszę, ach, całego siebie, A nie wiem, czy tak chociaż powrócę do ciebie!
Mamo! jak to już dawno, jak dawno się zdaje, Gdym cię żegnał! Ta chwila, jak we mgle mi staje Przed okiem, zapatrzonem tam, ku naszej stronie! Widzę twoje rozpacznie wyciągnięte dłonie, Widzę ruch ten, gdy chciałaś, z bólu obłąkana, Przed potworem dymiącym runąć na kolana, I ten wieczór i słońce gasnące szkarłatnie, I jękiem rwie mi serce „Pamiętaj!” ostatnie! „Pamiętaj!” Mamo! ile w tym jednym wyrazie Jest męki! gdyby wyryć słowo to na głazie I kazać mu pamiętać: z żalu głaz by spękał! Niema dnia, niema nocy, bym we łzach nie klękał, Powtarzając „Pamiętaj!” straszne, jak przekleństwo! O, matko! jeśliś chciała dać błogosławieństwo, Bym żyjąc i konając, nie cierpiał ogromniéj, To było mnie pożegnać, wołając: „Zapomnij!”
Piszę rankiem. Śnieg zawiał okienka mej chaty, W izbie mroźno i szaro... Jakiś gość skrzydlaty Przed zimnem do lepianki schronił się i ćwierka. Ja piszę, a ptaszyna z pod pułapu zerka I widzi, jak na papier ciężka łza mi kapie
Sople wiszą lodowe u ścian, na okapie I stary mój kożuszek srebrzy się od szronu
Jak głucho! bicie serca słychać, jak głos dzwonu...
Co tu robię? jak żyję? Nie wiem, jak nakreślić, Że patrząc nie chcę widzieć, myśląc nie chcę myślić, Że pomiędzy tem wszystkiem, co mnie tu otacza, A mną jest dusza moja, która przeinacza Rzeczywistość i sprawia, że złudzony snami Chodzę z niewidomemi, jak ślepiec, oczami I dzień po dniu przeżywam, i chwilkę za chwilką Tem, co mam wewnątrz siebie... I tak trwam: tem tylko!...
Znalazłem na dnie kufra twój „Złoty Ołtarzyk”, Tyś go włożyła, mamo! To mój relikwiarzyk! Schowałem go na sercu i chodzę z nim wszędzie. Jak ty przeczułaś, mamo, czem mi tutaj będzie Ta książka: jakby żywą i drogą osobą
Po polsku z nią jedynie rozmawiam i z sobą. I codzień na te pustki drętwe, nieskończone, Idzie moja modlitwa: „Pod Twoją obronę!”
Mamo! Napisz mi wszystko! Czy tak samo z rana Gra srebrna sygnaturka u świętego Jana? Czy jednako pod zamkiem pluska Wisły fala? Czy słońce zawsze najpierw płomienie zapala Na kolumnie Zygmunta, wprost naszego domu? Czy pieśń z Fary, jak echo dalekiego gromu, Bijąc w niebo milczące, brzmi po staroświecku? Pytam, jak dziecko małe... Odpowiedz, jak dziecku!
Ach, mamo, jak mi tęskno! A śnię, co noc prawie, Żem w kraju: nasz pokoik widzę, jak na jawie! Staś kłusuje na krześle z pałasikiem w ręku, Ty, mamo, jak to zwykle, szyjesz przy okienku, A w kącie ja i Zosia gwarzymy oboje. Budzę się, ale oczy otworzyć się boję I chciałbym usnąć jeszcze, by ujrzeć to samo
Jaki to żal okropny! jaki to żal, mamo! Zosia!... Nie mogę o tem... Mamo! Powiedz Zosi: Niechaj zapomni! Powiedz, że ją o to prosi Umarły! Niech zapomni i niech mi przebaczy, Żem, prócz niej, kochał kogoś bardziej choć inaczéj! Stasia ucałuj, mamo! Mów z nim często o mnie, Mów, jak jest, choćbyś miała zasmucić ogromnie Tę duszyczkę tak jasną, jak jego oczęta!... Zosia... niechaj zapomni! lecz on: niech pamięta!
Mamo! Bądź zdrowa, mamo! Niech Boża opieka Będzie nad wami! Pozdrów każdego człowieka, Mur każdy, wszystkich, wszystko! Pozdrów, jak od brata! Mamo! ja piszę do was, jak z tamtego świata, Bo, jak stamtąd nie wrócę! Ach, jakie wrą wojny W mem sercu! Chciałbym zwalczyć! Chciałbym być spokojny! Ale kiedy pomyślę: Nigdy! nigdy! nigdy! O, mamo!...
Piotr Wysocki |
Link do poprzedniego odcinka nr 30
|