Redakcja: Otrzymalismy "Wyjaśnienie" Marianny Łacek w nawiązaniu do opublikowanego ostatnio artykułu
"Ashfield. Po zebraniu Informacyjnym (zamiast komentarza)". ‘Uczestnikowi’ Zebrania Informacyjnego oraz wielu osobom, które o to pytają, winna jestem wyjaśnienie. Chodzi o powód, dla którego pozbawiono mnie na okres pół roku członkostwa Klubu Polskiego w Ashfield.
W Canberze odbywał się Międzynarodowy Konkurs Chopinowski, w którym udział wzięło także dwu młodych polskich pianistów. Dyrektorem tamtej edycji Konkursu był pianista Maciej Pawela, z którym wspólnie organizowaliśmy tutaj w Sydney wiele koncertów muzycznych.
Postanowiliśmy uhonorować także tych polskich pianistów. Ponieważ w drodze na Konkurs zatrzymali się w Konsulacie, tak więc najprościej było tam właśnie zorganizować dla nich koncert. Publiczność dopisała, pianiści byli rewelacyjni.
Padła propozycja zorganizowania drugiego koncertu już po konkursie, przed ich powrotem do Polski. Ustaliliśmy z Maciejem datę i miejsce – niedzielne popołudnie, Klub Polski w Ashfield. Maciej uzyskał telefoniczną zgodę Klubu. Pianiści byli zachwyceni możliwością wystąpienia w polskim klubie.
Ja miałam dopracować szczegóły. Wynikł problem, bo pianiści odlatywali do Polski wieczorem i najpóźniej o 17.30 musieli być na lotnisku. Ktoś z kim Maciej Pawela rozmawiał miał pewnie na myśli niedzielny wieczór, ponieważ po południu sala była zajęta przez klubowe BBQ. Skontaktowaliśmy się z pianistami - absolutnie lotu przełożyć nie mogli. BBQ, ważne źródło klubowego dochodu zaplanowane było także od dawna.
Ja widziałam tylko jedno wyjście. Zorganizować koncert w Sali Lustrzanej, ale tam w niedzielę urzędowała Restauracja Kameralna. Poszłam więc do Restauratora z zapytaniem, czy moglibyśmy zająć Lustrzaną Salę na koncert. Zgodził się bez problemu obiecując, że postara się zmieścić swoich gości w restauracji, a jeszcze lepiej zachęcić ich do wysłuchania koncertu fortepianowego. Z przeniesieniem fortepianu nie powinno być problemu. Pamiętam, że na prośbę Kierownika Klubu robiliśmy to poprzednio, kiedy zarezerwowana przez nas Duża Sala na Konkurs Ewy Malewicz była potrzebna innym użytkownikom Klubu. Fortepian przeniesiono i Konkurs się odbył, chociaż w nieco skromniejszych warunkach.
Zadowolona, że Koncert się odbędzie, poszłam z tą informacją do Biura Klubu. W swojej naiwnej nieświadomości nie zdawałam sobie sprawy, że zostanę ugodzona odpryskiem konfliktu Zarządu Klubu z Restauratorem
Na dyżurze była jedna osoba – pani, dyrektor Klubu. Był też Kierownik. Z radością poinformowałam tę Panią o możliwości zorganizowania Koncertu w Sali Lustrzanej. Musimy tylko załatwić przeniesienie fortepianu. (Rozmowa odbywała się po angielsku, jako, że ta Pani polskiego nie zna). – W panią jakby coś wstąpiło. You don’t touch the piano! Krzyknęła. Wytłumaczyłam, że do tego fortepianu mam prawo, bo to ja go zakupiłam. Udało mi się zebrać pieniądze skąd tylko było to możliwe i fortepian stanął w Klubie. Przede wszystkim w celu organizowanych przeze mnie Konkursów Muzycznych im Ewy Malewicz. Tak długo jak żyje poprzedni właściciel instrumentu, gotowy jest poświadczyć mój podpis na czeku jaki za fortepian otrzymał...
Żadne tłumaczenia nie pomogły. Kazano mi się z Klubu wynosić, Pani wybiegła, z komórką w ręku, żeby zadzwonić po policję. Kierownik Klubu starał się ją uspokoić. Wyszłam. Czekałam na jakieś słowo przeproszenia. Rozumiem, każdego czasem może ponieść nerwa. Mogła ta Pani mieć jakieś problemy... Po paru dniach otrzymałam list z klubowym nagłówkiem. Dobrze, pomyślałam otwierając go z nadzieją, że się zreflektowali... ale, był to list informujący o zawieszeniu mnie z członkostwa, jako, że jestem osobą niebezpieczną. Dano mi co prawda możliwość wytłumaczenia się (skąd my to znamy ‘na dywanik’) co mogłam ewentualnie zrobić na piśmie – wybrałam więc taką opcję. Dokładnie opisałam zajście w dwu językach – po polsku i po angielsku. Zrobiłam kopię dla każdego z dyrektorów ... Nie pomogło. Przez 6 miesięcy moje imię i nazwisko wisiało w gablocie jako ZAWIESZONA.
Ze względu na mój zawód – nauczycielka języka angielskiego (Homebush Boys HS) oraz polskiego Saturday School of Community Languages, jestem raczej osobą znaną. Jeśli do tego dołożymy ministerialny ‘Award for Excellence in Teaching’, wiele nagród i dyplomów, których uwieńczeniem jest polski Złoty Krzyż oraz australijski OAM (Order of Australia Medal) to sprawa z Klubem wydaje się być groteskowa. Tak, to prawda, ale jest to sprawa tym bardziej przykra. Mój mąż ma dożywotne członkostwo Klubu – (Life Membership) za ogrom pracy społecznej jaką tam przez lata włożył, mogłam więc pomimo zawieszenia wchodzić jako jego gość.
Poniższy akapit dedykuję szczególnej osobie, autorce otrzymanego listu, która pisać umie nie za bardzo, ale mam nadzieję, umie czytać.
Pod koniec ubiegłego roku szkolnego podczas uroczystości 40-lecia Saturday School of Community Languages, otrzymałam kolejny dyplom i kryształową statuę opatrzoną imienną inskrypcją z Departamentu Edukacji. Tym razem w uznaniu za nauczanie języka polskiego. Po przejściu na emeryturę ze szkoły australijskiej zamierzałam skoncentrować się na uczeniu polskiego w młodszych klasach 7 – 10, bez ponad 30 - letniej presji uczenia maturzystów. Polubiłam tę grupkę młodszych uczniów, a z tego co wiem, oni mnie też. Nareszcie mogłam sobie wziąć jeden semestr wolnego (ucząc klasy maturalne nie jest to możliwe) i znalazłszy zastępstwo, pojechać na parę miesięcy do Polski.
Niestety, tam mnie odnaleziono. Otrzymałam pilny telefon z Dep. of Education, aby tuż po powrocie wziąć w połowie roku szkolnego maturalną klasę języka polskiego w innym ośrodku. Zgodziłam się, bo to była nagląca potrzeba. Muszę przyznać, że ta nowa szkoła pozytywnie wpływa na moją ambicję. Uczniowie są fantastyczni, a ja jak zawsze staram się im przekazać to, co potrafię. Szkoda tylko, że ucząc maturzystów nie będę mogła znowu na dłużej pojechać do Polski.
Nie, ja się na Klub absolutnie nie obrażam. W dalszym ciągu byłam i jestem współorganizatorem Balu Maturzystów, który odbywa się w Klubie. Do Polskiego Klubu w Ashfield zaprosiłam grupę zacnych przyjaciół, którzy chcieli celebrować ze mną mój Order of Australia Medal. Do Klubu przyprowadzamy przyjaciół i znajomych z innych stanów oraz gości z Polski.
Dr Robert Czernkowski podczas Zebrania Informacyjnego pokazał się wszystkim jako osoba wysokiej klasy. Publiczne przeproszenie od niego znaczy dla mnie bardzo dużo. Cieszę się, że to on jako działacz harcerswa był wzorem dla moich synów. Taki gest pozwala wierzyć w ludzi. Magiczne słowo ‘przepraszam’ jest kluczem do uniknięcia wielu problemów. Czasem brak tego słowa może kosztować dużo pieniędzy.
Marianna Łacek OAM
|