Drodzy Czytelnicy.Poproszono mnie, bym zabrał głos w sprawie Konkursu Muzycznego im. Ewy Malewicz, więc chętnie podzielę się moimi myślami. Jestem przede wszystkim pod wrażeniem energii melbourneńskiej Polonii w organizowaniu tak wielu znakomitych imprez, także konkursów muzycznych. Szanuję Melbourne za niespożytą energię i znakomitą publiczność. Z występów zachowałem miłe wspomnienia. Teraz też czuję jak ta młodzieńcza energia cały czas pulsuje w różnej formie i przynosi różne pomysły, nie tylko artystyczne. Cieszę się, bo należy rozwijać i promować polską kulturę w przeróżnych formach i tu, myślę mamy dużo do powiedzenia, czy raczej zaproponowania. Należy też wychodzić poza etniczność, inspirować kulturę australijską i kooperować, ale zawsze mając na celu polski interes. I przede wszystkim, tylko polski!
Mniemam, że właśnie w tym celu powstał Fundusz Ewy Malewicz, który był i powinien pozostać jako pomoc materialna dla utalentowanej muzycznie młodzieży polskiego pochodzenia w Australii. Myślę, że to jest obowiązujące i należy przemyślaną decyzję i wolę fundatorki respektować. Takie było jej życzenie!
Mam wrażenie, że Fundusz ten istnieje po to, by inspirować i zachęcać naszą młodzież do podejmowania studiów muzycznych na różnym poziomie. I POMAGAĆ finansowo, czy to w formie nagrody w konkursie, czy też stypendium dla tych, którzy chcą się uczyć grać i promować polską muzykę.
Trzeba pamiętać, że organizowanie konkursów muzycznych jest tylko jedną z form podziału tych funduszy, ale przecież nie musi być jedyną. Potrzebna jest elastyczność, zależnie od sytuacji. Jeśli nie stać nas na wielki konkurs, to można urządzać skromne przeglądy, z których wyłonione osoby mogą otrzymać stypendia, właśnie wspomagające dalsze studia muzyczne. Jeśli chętnych do wzięcia udziału w konkursie jest mniej, niż organizatorzy sobie życzą i nakład pracy, rzeczywiście w stosunku do efektów jest za duży, to istnieją, jak wspomniałem wyżej, inne formy pomocy polskim dzieciom. Ale dzieciom polskim! Nie można ich zdradzić.
A jeśli organizatorom w Melbourne nie udaje się zapewnić większej ilości uczestników w konkursie, to nie należy konkursu przenosić do Melbourne, mimo że taka opcja w regulaminie istnieje. Do tej pory odbywał się w Sydney i chyba specjalnych kłopotów z ilością uczestników nie było. Także z dobraniem członków Jury. Ze względu na doświadczonych organizatorów może powinien wrócić do Sydney?
Całe szczęście, że inne Fundacje, jak harcmistrza Szupryczyńskiego czy Bluma nie myślą o rozszerzeniu celów fundatorów i zmianie testamentowych zapisów. To by było jakby „dokarmianie nieswoich dzieci z polskiego talerza”!
Myślę więc, że należy wrócić do dawnej formuły konkursu, a jeśli konkurs miałby się nie odbyć z jakichkolwiek powodów, powinno się powrócić do formuły stypendiów i zapewnienia pomocy finansowej Australijczykom polskiego pochodzenia. Sprzeniewierzenie się testamentowej woli fundatora, jest dowodem braku wrażliwości decydentów i w efekcie jest przeciwko polskim dzieciom. I ta decyzja ich wykluczenia jest co najmniej dziwna! Zmiana kryteriów, to posunięcie nie tylko nieetyczne i sprzeczne z prawem, ale także powstrzymujące innych Polaków, którzy chcieliby pozostawić w testamencie część swojego majątku Polonii. Kto ich może zapewnić, że nie podzielą losu Ewy Malewicz?
Gdybym ja stworzył fundusz dla naszej dziatwy, to niewątpliwie mój duch, nigdy nie by dał spokoju tym, którzy odebraliby naszym dzieciom możliwości, zmieniając moją, nieprzymuszoną, przemyślaną i nie podlegającą interpretacji przez nikogo, powtarzam - przez nikogo – DECYZJĘ I WOLĘ!
Andrzej Siedlecki www.andrzejsiedlecki.pl
PS: To prawda, żyjemy w kraju wielokulturowym, więc może lepszą ideą byłoby, gdyby zamiast zawłaszczać i dopuszczać do skromnego polskiego funduszu uczestników o niepolskim pochodzeniu, proponuję raczej utworzyć nowy, Wielokulturowy Konkurs Muzyczny zarządzany przez polskich organizatorów. Organizowanie takiego konkursu niewątpliwie wzbudziłoby duży szacunek u Australijczyków i idea mogłaby mieć szerokie australijskie poparcie. Z różnych względów. Potem może Konkurs mógłby się przeobrazić w Międzynarodowy Wielokulturowy Konkurs Muzyczny? Może to utopia, ale ambitni mierzą wysoko i nie idą na łatwiznę. Nigdy nie wiadomo?! My jako mniejszość powinniśmy korzystać ze znakomitych warunków w jakich żyjemy, starając się o fundusze jakie rząd Australii przeznacza na cele wielokulturowości z naszych podatków. Mam wrażenie, że pod egidą polskich organizatorów byłoby łatwiej przekonać władze i takie fundusze uzyskać, bo mamy przecież dobre, znane w świecie muzycznym „credentials”, by o organizację takiego konkursu się starać…I może nie tylko muzyki klasycznej.
Przy okazji…Uważam, że wiadomości o nagrodach finansowych dla uczestników konkursu, ewentualnie stypendiach i udzielanej jakiejkolwiek pomocy, powinny być podawane do wiadomości publicznej. Jak również coroczna informacja o przychodach i rozchodach funduszu Ewy Malewicz.
|