Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
6 listopada 2019
Jarosław Marek Rymkiewicz "Wieszanie"
ESK, Dariusz Wierzański i Włodzimierz Kalicki

J.P. Norblin, Wieszanie zdrajców
Chciała mi koleżanka sprawić przyjemność: "Mam książkę, która inaczej niż wszystkie inne opowiada o Kościuszce. Chcesz? - To zeskanuj kilka stron - poprosiłam, a ona na to: Eeeee, to ci przyślę całą książke w prezencie." No i przysłała.I wsiąknęłam na dwa dni, zaprzestałam gotowania, rzuciłam prace nad przygotowaniami do festiwali z okazji 180 rocznicy odkrycia i nazwania Góry Kościuszki; zaniedbałam Puls. Lektura "Wieszania" przeniosła mnie w inny świat. Świat wieszania zdrajców narodowych podzas Insurekcji. Kościuszki było tam niewiele, tylko z daleka dochodził jego głos sprzeciwu: nie wieszać! Ale był tam za kulisami ktoś, kto do tego wieszania po jakobińsku namawiał, podpuszczał. Czy to Hugo Kołłątaj? Czy Konopka? Czy to warszawskie pospólstwo? A kto wieszał? Jak wyglądali, kim byli kaci? Jak i gdzie budowano szubiennice? Czy Insurekcja zamieni się w rewolucję typu francuskiego? Rymkiewicz opowiada klucząc i grając nam na nosie, nieświadomie, a może złośliwie wpadając w kilkupiętrowe dygresje, a przy tym komentując... Niesamowita lektura, niezwykły styl. Ale może lepiej oddajmy głos recenzentom.A ja nareszcie idę do kuchni.

Dariusz Wierzański.Jak wyglądało życie w XVIII wiecznej stolicy? Kto wywoził nieczystości, a gdzie mieszkał warszawski kat Stefanek? I co oznaczało „pójdziesz na śniadanko do Stefanka”? Kto kogo i dlaczego powiesił w pierwszych tygodniach insurekcji? Na te i wiele innych pytań odpowiada w swojej błyskotliwej książce Jarosław Marek Rymkiewicz.

Laureat Nagrody Literackiej Nike 2003 zabiera nas w XVIII wiek, w czasy insurekcji i jej zapomnianych momentów. Temat książki nie ogranicza się do tytułowego wieszania. Ukazuje także, co się działo wtedy w Krakowie (i przygania krakusom z powodu niemrawej i nieudanej egzekucji) oraz we Lwowie. Przenosi się także w czasie - odnajduje nieznane epizody z dziejów schyłkowej Polski (np. ile pieniędzy brał od Moskwy Stanisław August? I na co wydawane były te bajońskie sumy?), jak i Księstwa Warszawskiego.

Rymkiewicz zastanawia się także nad losami Polaków i nieco przewrotnie żałuje, że niemrawy król Staś nie został powieszony - zapisałby się w końcu w historii i każde dziecko znałoby jego losy, a jego śmierć stawiana byłaby przez historyków na równi z bitwą pod Grunwaldem czy chrztem Polski. A tak? Nie wiemy, czy kochał Naród czy nie, czy (choć był najgłupszym z braci Poniatowskich) zależało mu na niepodległości czy nie, czy oprócz balów i uciech z kochankami miał na uwadze jeszcze coś innego? Analizuje utraconą szansę obywateli Korony na radykalną zmianę biegu swoich dziejów. Mechanizmy sprawcze i pewna metafizyka losów kraju wplecione są (bardzo przystępnie i skłaniają do refleksji) w każdy z błyskotliwych rozdziałów.

Rymkiewicz odkurza zapomniane dzienniki, sprawozdania i relacje. Na przykład ten o służbie sanitarnej w stolicy. Bezpardonowo opisuje wszędobylski gnój zmieszany z błotem, z którym nie potrafiono i częściowo nie chciano walczyć aż do schyłku Rzeczplitej. Sytuacja ulegała poprawie dopiero wczesnym latem, kiedy zmieszany z błotem gnój wysychał i dzięki temu można go się było pozbyć. Budowano wtedy z niego wieże i podpalano - coś w rodzaju pochodni z gnoju oświetlało w nocy Warszawę.

"W latach 90. ich nie było i trochę mi ich żal - kilkupiętrowe wieże z gnoju, płonące w maju i w czerwcu 1794 przed kościołem Dominikanów Obserwantów na Nowym Świecie i przed Pałacem Brühla na Wierzbowej, […] oświetlające ustawione tam szubienice oraz wisielców, kołyszących się na postronkach, to byłby wspaniały widok; to byłby jeden z najwspanialszych i najdzikszych pejzaży naszej polskiej historii".

Autor zachwyca się nieco ironicznie, lecz jest w tym pewien urok, charakteryzujący jego styl. Konstrukcja książki sprawia, że można ją czytać od dowolnej strony. I wielokrotnie wracać, bowiem opowieści Rymkiewicza na temat Warszawy nie mają sobie równych.

Dariusz Wierzanski - historia.org.pl


Ten rysunek Norblina Rymkiewicz bardzo dokładnie analizuje w swej książce

Włodzimierz Kalicki: Tytuł nie zwodzi. "Wieszanie" Jarosława Marka Rymkiewicza jest opowieścią o egzekucjach dokonywanych rękami mieszkańców Warszawy podczas powstania kościuszkowskiego. W Warszawie powstanie wybuchło 17 kwietnia 1794 r., upadło zaś po rosyjskim szturmie i rzezi Pragi 7 listopada tego roku; o tym też czasie opowiada Rymkiewicz. A dokładniej opowiada o wszystkim niemal, co się podówczas z wieszaniem łączyło, omijając sprawy ważne z punktu widzenia historyka, ale akurat nie z punktu widzenia wieszania.

Gruntownie zatem rozważa kwestię warszawskiego pospólstwa, tak jak rozumiano je w czasach stanisławowskich. Pospólstwo bowiem stawiało po nocach szubienice i domagało się egzekucji.Starannie za to omija autor chłopów, choć kwestia wciągnięcia ich do powstania zaprzątała uwagę naczelnika Kościuszki w nie mniejszym stopniu niż warszawskie egzekucje, wszak 7 maja, na dwa dni przed pierwszą z nich, kiedy to zawiśli biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz i hetman polny litewski Józef Zabiełło, przywódca insurekcji wydał w Połańcu uniwersał nadający włościanom wolność osobistą. Ale chłopi nie kwapili się do wieszania zdrajców ani nawet szlachty z pobliskiego dworu, ani choćby do darowanej na papierze wolności i ziemi. Chłopów zatem w "Wieszaniu" nie ma.

I kolejny fragment z Kalickiego:Tak naprawdę jednak Rymkiewicz nie opowiada, lecz oprowadza. Czytając "Wieszanie", czułem obecność autora pośród podnieconego pospólstwa: ciekawie przygląda się najgłośniej gardłującym, przeciska się pod szubienicę, by z bliska obejrzeć pracę kata. To druga po wędrówce przez źródła podróż autora: Rymkiewicz prowadzi przez Warszawę roku 1794 kapryśnie, wedle swego widzimisię. Gdy zainteresuje go jakiś szczegół, zatrzymuje się, ogląda go z wielu stron, choćby nawet była to kwestia wylewania warszawskich nieczystości na Gnojowej Górze między ogrodami Zamku Królewskiego (zatem tuż pod oknami króla Stasia) i jatkami Starego Miasta. Z uporem sprawdza na starych planach, gdzie co się znajduje, i mocą swej wyobraźni wywołuje z niebytu miejsca i sceny zapomniane.

Dowiadujemy się na przykład, jak okrutne było to warszawskie wieszanie. Delikwenta podciągano na skórzanych szelkach pod belkę, mocowano do niej stryczek i opuszczano szelki. Ofiara dusiła się powoli, stąd wieszani często dawali katu kosztowne upominki, by zechciał ich agonię skrócić. Ścinanie w Paryżu w zestawieniu z tym było procederem niemal humanitarnym....

Włodzimierz Kalicki o "Wieszaniu"