Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
22 listopada 2019
Multikulturowa pętla czyli trufla po cejlońsku
Ernestyna Skurjat-Kozek

Sulari Gentill by J.C. Henry
Marzyło mi się, że na starość będę sobie spokojnie siedzieć w polonijnym grajdołku, w domowym zaciszu, nawiedzana przez polskie wnuki, trzymająca się z daleka od australijskiego świata. Niestety, nie ma lekko. Wielokulturowa rzeczywistość Australii wsysa mnie jak sokowirówka marchewkę. Prawie każdy dzień przynosi jakieś wielokulturowe niespodzianki. Na przyklad dociera do mnie wiadomość, że w składzie ekspedycji Pawła Edmunda Strzeleckiego prócz dwóch Aborygenów znalazł się Afrykanin z Londynu. Przeciekawa historia: John Rent pracował u londyńskiego antykwariusza, kiedy coś go podkusiło, aby okraść swego pana. Sprawa się wydała, zakończyła sądem i wyrokiem. Johna zesłano do kolonii karnej na antypodach. Tu miał szczęście trafić na służbę u poczciwego, a bogatego Jamesa Macarthura, serdecznego przyjaciela Pawła Edmunda Strzeleckiego.

No i tak oto Strzelecki wyciąga mnie z polonijnego grajdołka na grunt australijski, w świat swego kolesia Macarthura i tych konwiktów, którym los pozwolił zapisać się w historii Australii jako odkrywcy Gippslandu. W Gippsland stoi kilkanaście obelisków zbudowanych sto lat temu na cześć odkrywców tej bogatej i żyznej krainy. Na jednej z tablic widnieją nazwiska wszystkich uczestników wyprawy Strzeleckiego: Strzelecki, Macarthur, James Riley, dwaj konwikci: James Nolan (sługa Strzeleckiego) i John Kent (sługa Macarthura) oraz aborygeński przewodnik Charlie Tarra. Jak wykazały dokładne badania archiwów, John Kent nazywał się naprawdę John Rent. I kto to wypatrzył? Historyk z Tumbarumby.

Historyk z Tumbarumby to kolejna postać, która mnie wyciąga z polonijnego grajdołka. Dzięki państwu Ronowi i Catherine Frew nawiązały sie moje kontakty z Michaelem. Michael też jest z Tumbarumby, jego sławni pradziadowie Atkinsonowie przyjaźnili się z Macarthurami... Ale tym razem nie chodzi o sławnych przodków, tylko o cejlonską żonę, którą Pan Bóg podsunął mu ongiś na studiach w Canberra i która jest autorką kilkunastu poczytnych powieści kryminalnych. I znów wessalo mnie w wielokulturowy świat Australii, czemu poddałam się bez oporów, raczej radosnie, bo historia Sulari jest pasjonująca.

Dziewczynka z Cejlonu, w dzieciństwie przeciągnięta przez kilka kontynentów, w tym afrykański, zdobywa w Australii wykształcenie, robi karierę najpierw prawniczą, a potem pisarską. Właśnie w ub. roku dostała Nagrodę Literacką im. Neda Kelly za „Crossing the Lines”, najlepszą powieść kryminalną roku 2018. Rodzice Sulari i jej dwóch siostrzyczek wyemigrowali najpierw do Anglii, skąd na 5 lat przeniesli się się do Zambii, stamtąd w 1977 roku przybyli do Melbourne, aby po chwili przeprowadzic sie do Brisbane. W gorące noce, leżąc na trawniku, ojciec pokazywał dziewczynkom rozgwieżdżone niebo. Sulari zamarzyła sobie, że zostanie astrofizykiem. Podjęła studia na ANU. Po roku rzuciła astrofizykę, rozczarowana tym, że piękne konstelacje gwiazd to po prostu gazowe kule, na dodatek podlegające twardym zasadom matematycznym.


Sulari Gentill. Photo J.C. Henry

Zapragnęła studiowac coś, co nie ma związku z matematyką. I wybrała prawo. Po studiach pracowała w dużych firmach jako corporate lawyer. Wkrótce zdała sobie sprawę, że ma talent literacki. W 2009 roku podjęła pierwsze próby napisania przygodowej powieści phantasy w oparciu o mitologię grecką, której ongiś nauczał jej tata. Stop mitologia! Tu wkroczył jej mąż, true blue Aussie, historyk z zawodu, pomagający jej edytować powieści.”Na litość boską, przestań z tymi Achillesami i Agamemnonami, jak mam być twoim researcherem, to wprowadź do swych książek Piotrów i Pawłów, będzie mi łatwiej.” Poskutkowało. Sulari przeniosła akcję swych książek do Australii lat 1930-tych. Miała na względzie to, że Michael napisał swoją prace dyplomową na temat „The Extreme Right Wing Movement in Australia during the 1930s”, nadawał się więc na researchera i korektora. I tak powstała cała seria historycznych powieści kryminalnych, niektóre nawiązują do prawdziwych wydarzeń, jak np. głośna afera z Egonem Kischem. Jak wiadomo, został z Australii wydalony, ale w powiesci pada trupem zastrzelony na schodach parlamentu.

Posypały się nagrody. 20 lat temu Michael i Sudari kupili w rejonie Tumbarumby 25-hektarową farmę, dodali do gleby 50 ton wapnia i posadzili dęby z zamiarem hodowania czarnej trufli francuskiej. Po 4 latach dębowe korzenie zaczęły obrastać truflami.Tu zaglądam do internetu, bo niewiele wiem na temat trufli z wyjątkiem tego, że trudno je znaleźć. Szukać ich można za pomocą świń, albo dzików. Sulari ma specjalnego rasowego pieska. Podobno jednak nawet zwykły kundel, odpowiednio przeszkolony, dobrze pomaga w wykopkach.

Ongis truflę zwano czosnkiem bogaczy, jak również czarnym diamentem. Jest nader wytworna i atrakcyjna, jak niegdys homar. Zapach ma oliwno-orzechowo-piżmowy. Jest chrupka, ma ziemisty, czosnkowy, lekko pikantny, niepowtarzalny smak, w pierwszej chwili drażniący jak benzyna, ni to słodki, ni to kwaśny, ni to słony. Przyprawa niezwykle intensywna. Do potrawy dodaje się jej zaledwie 2-3 gramy. Stanowi świetny dodatek do sałat, zupy selerowej, makaronu, risotto, jajecznicy i – czekolady! Można jeść truflę pokrojoną w cienkie plasterki, położoną na kromce chleba z masłem. Jak czytam w internecie, trufla zawiera anandamid, substancję psychoaktywną, która wyzwala dobry nastrój.


Michael, potomek Atkinsonów

Nie jestem pewna, czy Sulari hoduje trufle dla rozrywki, czy dla zarobku. Myślę, że dobrze zarabia na książkach, bo ma ich dużo i szybko je pisze. Właściwie co 3 miesiące ma gotową nową książkę. Opowiada, że pisze na łóżku, w piżamie, ze skrzyżowanymi nogami. Nie musi się ubierać, bo mieszka daleko od świata, nie ma obawy, że ktoś ją zaskoczy niezapowiedzianą wizytą. Pisze w bardzo szczególny sposób. Nie obmyśla fabuły. Ona niejako wypuszcza bohaterów na scenę i patrzy, co robią, i zapisuje. Podpisuje umowę z wydawnictwem na kolejny tom, ale na tym etapie nie ma pojęcia, jak potoczy się akcja. Ma przeczucie, że akcja jej ostatniej ksiązki będzie się rozgrywać w roku 1945, pod koniec drugiej wojny światowej. Nie ma jednak pojęcia, ile książek napisze po drodze, zanim dotrze do 1945 r.

Ostatnio wróciła z podróży triumfalnej po USA, gdzie - wraz z grupą australijskich pisarzy - brała udział w spotkaniach autorskich od Nowego Jorku po Los Angeles. Krótko przed wylotem do USA - z wdziękiem i autoironią - opowiadała na konferencji literatów, jak pisała swą najnowszą książkę „Crossing the Lines”. Otóż postanowiła zerwać z kryminałami. Pisała rozdział po rozdziale w nadziei na zupełnie inne dzieło. Ze zdziwieniem obserwowała, że bohaterów ciągnęło w niezapowiedzianą stronę. Krótko mówiąc - nie udało się, znów wyszedł kryminał, który w 2018 r. zgarnął I nagrodę przyznaną przez The Australian Crime Writers Association.

Ciekawym zwieńczeniem wielokulturowej pętli byłoby, gdyby imigrantka ze Sri Lanki napisała kryminał o odkrywcach Gippslandu. Obawiam sie jednak, że Strzelecki czy Macarthur to zbyt gładkie charaktery, tu by się przydała postać bardziej „kostropata”, na przykład dr John Lhotsky: lekarz, przyrodnik, lingwista, niespokojny duch i awanturnik. Może Sulari napisze, może nie napisze... Pomarzyć sobie nie można?

Ernestyna Skurjat-Kozek

sularigentill.com/


This year the award for Best Crime Novel was won by Sulari Genteel for "Crossing the Lines", which judges described as ‘an intricate dance of mystery and psychological suspense that blurs the lines between real and fictional, sanity and insanity, obsession and love.’

A Review of "All tears in China". The story begins in the genteel Eastern Suburbs of Sydney, 1935. The vivid imageries reminded me of my parent’s accounts of their youth in Sydney. Particularly the references to the new amusement park at Milson’s Point and Rowland’s stately home in Woollahra. The well-heeled Australian travels to Shanghai on behalf of his brother/company director, who has been detained with urgent family matters.

Rowland travels with his chums, who help him keep face with a wool businessman. Events and drama collide from the get go helping the pages turn to see what happens next. Opium dens, opulence, corruption, rickshaws, butlers and more help capture the era. The descriptive accounts in this historical work of fiction has the reader feeling like a backseat passenger in Rowland’s rickshaw. Will they be safe? How will it all end? With characters from many cultures, there are ensuing conflicts and warm interactions, demonstrating no matter our skin colour or background, we can work together for mutual benefit.’

From betterreading.com.au