Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
28 listopada 2019
Świat nie jest taki zły
Barbara Dudkowska. Foto Zbigniew Ślifierz

10 listopada 2019 r o godz. 12:30 aktorzy Teatru Prób Miniatura im. Jerzego Szaniawskiego wystąpili w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Keysborough ze spektaklem „Śmiech przez łzy, czyli z czego śmiali się Polacy przez ostatnie 100 lat”.Reżyser – Elżbieta Romanowska, uzasadniając wybór tematyki, powiedziała: „W ubiegłym roku, na całym świecie gdziekolwiek żyją Polacy, świętowano stulecie odzyskania niepodległości przez naszą ojczyznę. Odbywały się wielkie akademie i małe wieczorynki. Recytowano wiersze, śpiewano pieśni patriotyczne, ale chyba nikt nie pomyślał o tym, żeby pokazać, z czego Polacy śmieli się przez ostatnie 100 lat. I nasz teatr postanowił wypełnić tę lukę. Śmiech bywał gorzki, śmiano się, żeby nie płakać”.

- „Bo ten zwycięży, kto się śmieje,
Rozpacz to dzisiaj okropny grzech.
Dla tych, co zawsze mieli nadzieję
Brzmi twój przekorny, zwycięski śmiech.”

W tym oto tonie autorki scenariusza, Elżbieta Romanowska i Jolanta Supel opracowały spektakl pokazujący:
• Atmosferę lat Polski międzywojennej (1918 – 1939)
• Nastrój w czasie wojny (1939 – 1945)
• Okres PRL-u (1945 – 1989)
• Czasy III Rzeczypospolitej

Jako materiał twórczy dla scenariusza służyły utwory wybitnych klasyków literatury stulecia: Boya-Żeleńskiego, Stanisława Wiecha, Juliana Tuwima, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Sławomira Mrożka, oraz twórczość autorów nieznanych, które powstawały pod wpływem sytuacji kreowanych w danym okresie przez życie.

I tak, po wdzięcznym powitaniu publiczności: „Najdroższa publiczności, miejmy radość z wolności, niechaj brawa zabrzmią echem, wyraźcie swą wdzięczność śmiechem. Scena się kręci wokoło, niechaj będzie nam wesoło, ujrzyjmy kawał nieba, tego nam wszystkim potrzeba!” reżyser wprowadza nas w atmosferę okresu międzywojennego. Obfitował on w kulturę wodewilu, tańca, piosenki. Do dziś przetrwały słynne przeboje „Już taki jestem zimny drań” i „Tylko we Lwowie”, wyśpiewane znakomicie przez Stanisława Jakubickiego. Z kolei Andrzej Dorecki, z właściwą sobie swobodą, opowiada o problemach dnia codziennego w „Lamencie radcy” i „To jest moje życie”.

Satyra lat 1918-1939 dotykała nie tylko spraw błahych, stąd prezentacja przez Elżbietę Romanowską wiersza K.I. Gałczyńskiego „Skumbrie w tomacie”. Autora martwi chaos jaki panuje w budującym się kraju. Ale chęć zabawy i rozrywki dominowała. Słynne przeboje królują do dziś, tak jak „Ta mała piła dziś i jest wstawiona”.


"Ta mała piła dziś" czyli taniec na wulkanie


„Bo ten zwycięży, kto się śmieje”. Polacy śmieli się nawet z łapanek

Zosia Romanowska, otoczona przez grono panów, brawurowo tańczy i śpiewa „Ta mała piła dziś. Aż tu nagle alarm!!! 1 września 1939 – Niemcy napadli na Polskę. Aktorzy biegają bezładnie po scenie, starają się z niej uciec. Jest to świetny zamysł reżysera, w takiej bowiem sytuacji znaleźli się Polacy, zaskoczeni napaścią Niemców na nasz kraj. Na scenie słyszymy słowa wiersza „Alarm” Antoniego Słonimskiego w wykonaniu Tomasza Bartczaka. Niestety, tego alarmu nikt nie odwołał.

I tą oto sceną zostaliśmy wprowadzeni w czas wojny. Jego tragizm wyśpiewały Grażyna Krajewska i Sammer Bartczak – najmłodsza aktorka zespołu. „Lecą bomby z nieba, brak jest ludziom chleby, nie tylko od bomby, umrzeć z głodu trzeba...”

Mimo rozpaczy spowodowanej sytuacją Polacy bronili się uśmiechem, drwiną. Wiersz Tadeusza Hollendra „Uśmiech Warszawa”, recytowany przez Elżbietę Romanowską, jest wyrazem kontynuacji spektaklu „Wbrew szubienicom, mordom i krzyżom, wielka Warszawa, polski Paryżu, śmiech w twych ruinach kwitnie jak kwiat. Bo ten zwycięży, kto się śmieje, dla tych co zawsze mieli nadzieję...”

Kolejna sytuacja sceniczna przenosi widza do okupowanej Warszawy. Aktorzy rozbawieni prezentują humoreskę Stanisława Wiecheckiego „Handel żółwiami”. Bowiem, mimo grozy dnia codziennego, dramaty życia inspirowały Polaków do drwin, uczyły poczucia humoru i sztuki przetrwania za wszelką cenę. Autorki scenariusza konsekwentnie realizują swój pomysł, utrzymując klimat spektaklu w atmosferze humoru i satyry. Słyszymy wiele dowcipów (udział bierze cały zespół) i piosenek popularnych w czasie okupacji, takich jak „Siekiera, motyka” i „Teraz jest wojna” śpiewanych przez Stanisława Jakubickiego. Z tej drugiej, razem z Grażyną Krajewską, zrobili przezabawną scenkę. A publiczność śpiewała razem z nimi.

Nie zapomniano też o innych sprawach bardzo ważnych dla tych czasów – sytuacji Żydów, o walce Podziemia, o bohaterstwie Armii Krajowej. Wiersz „Paszporty” Władysława Szengla (rec. Andrzej Dorecki), zapisał się w kartach historii Polski. Obywatele legitymujący się paszportami państw neutralnych, nie podlegali przepisom okupacyjnym i byli umieszczani w obozach dla internowanych cudzoziemców we Francji i w Niemczech), gdzie przebywali pod opieką Czerwonego Krzyża. Więc o paszporty te starali się Żydzi, mimo wysokich kosztów. Bardzo popularnym celem była Ameryka Południowa, stąd wiersz mówi:

„Chciałbym mieć paszport Paragwaju,
Mieć Costa Rica, Urugwaj,
Po to, by mieszkać spokojnie w Warszawie,
Bo to jest najpiękniejszy kraj!”

Wiersz mówi zatem o złudnej nadziei, że możliwym jest kupienie przepustki do życia. Bardzo złudnej, bo posiadacze paszportów też trafiali do obozów koncentracyjnych. Hołd bohaterskiej walce Podziemia oddano kończąc tę część spektaklu odśpiewaniem piosenki batalionu AK Parasol „Pałacyk Michla”.


„O wyższości komunizmu nad kapitalizmem świadczy fakt, że...” czyli najweselszy barak w całym obozie


„Świat nie jest taki zły” czyli finał. Od lewej: (ledwie widoczny akompaniator i autor oprawy muzycznej) Tomasz Bartczak, Andrzej Suplewski, Grażyna Krajewska, Stanisław Jakubicki, Jolanta Supel, Mirosław Kowalczyk, Zosia Romanowska, Dariusz Mikołajewski, Sammer Bartczak, Andrzej Dorecki, Elżbieta Romanowska.

Prezentacja czasów Polski powojennej dała widzom niemało refleksji – od humoru po zadumę. Świetna kreacja ról, doskonale teksty były eksponowane z humorem. Bawiły i uczyły.Był to szczególny okres w dziejach naszego kraju. Po zakończeniu wojny, na mocy układu w Jałcie zostaliśmy sprzedani Sowietom, którzy z całą gorliwością wdrażali komunizm w Polsce. Typową postacią z tamtych czasów była kadrowa, w którą wcieliła się Jolanta Supel. W monologu „Sekciara”, przedstawionego w formie rozmowy telefonicznej, prezentuje sposób myślenia i działania typowy dla ówczesnych urzędników: „Wiecie towarzyszu, specjalnych zastrzeżeń do niej nie mam, ale mnie wystarczy spojrzeć, żeby wiedzieć, kto się do nas nadaje, a kto nie. Miała wyraźnie złe pochodzenie”. Była to scena ukazująca metody segregowania ludzi na przyjaciół i wrogów nowego systemu.

Te smutne czasy były okresem t.zw. przebudowy społeczeństwa; idee socjalizmu miały być wzorcem dla życia. Poznajemy młodą dziewczynę z t.zw. „dobrego domu”, która, przejętą ideą nowych czasów, postanawia zostać traktorzystką. Rzeczywiście przejętą, czy idącą po prostu za modą? „A to będzie tak na czasie i tak pięknie! Jak Kupściowa to zobaczy, zaraz pęknie.” Skąd my taką postępową młodzież znamy? Jak mówi: „Grunt, że ma się ten kręgosłup ideowy!” A wszystkiemu przysłuchuje się starszy pan (Stanisław Jakubicki), który od czasu do czasu usiłuje w tę paplaninę wrzucić jakieś słowo zdrowego rozsądku. I na koniec, dla kontrastu intonuje piosenkę „Wio koniku” i porywa widownię do wspólnego śpiewu. Zabawa na 102. Ale informacja dla reżysera: nie tak łatwo przełamać w społeczeństwie istniejące normy moralne i kulturowe!

Dalsza lekcja i porcja humoru pokazana została w monologu Sławomira Mrożka „Winda”. Mirosław Kowalczyk, bawiąc widownię, opowiada o brzmiącej surrealistycznie, ale typowej dla owych lat sytuacji: wodzowie (prezes itp.) nie mieli tęgich głów, ale posiadali władzę, stąd bezsens ich pracy. Za efekty swoich błędów nie ponosili konsekwencji. I tak pan prezes, bohater historii o windzie, w aureoli chwały sam podróżował windą zainstalowaną w parterowym budynku. Doskonałą porcją humoru i oczywiście satyry był dialog „Hobbyści” z repertuaru kabaretu Dudek. Dialog oparty jest na rozmowie o problemach mieszkaniowych. Pani poszukuje pana, ogłasza ofertę towarzyską. Zjawia się pan (doskonały w tej roli Andrzej Suplewski) i toczy się rozmowa o mieszkaniach, że one wprawdzie nie nadają się do mieszkania, natomiast mogą służyć jako hobby. Ale konkluzją rzekomo zabawnej rozmowy jest stwierdzenie bohatera. Zapytany, jakie ma hobby odpowiedział: „A takie jak wszyscy, proszę pani – zjeść raz na dzień coś ciepłego i żeby starczyło do pierwszego”.

Podsumowanie lat komunistycznych i problemów w nich zawartych poznajemy przez prezentowane dowcipy, np.:
• W PRLu ekonomiści dzielą się na pesymistów i optymistów. Ci pierwsi twierdzą, że już gorzej być nie może, ci drudzy, że i owszem.
• - Kiedy wreszcie zlikwidujemy w socjaliźmie alkoholizm?
- Tego nie wiem, ale uczyniliśmy już pierwszy krok: zlikwidowaliśmy zagrychę.

Czasy postkomunistyczne i ich problemy poznajemy we współczesnych scenkach i monologach. Świetną zabawę stworzyli Andrzej Dorecki i Mirek Kowalczyk w scence „Misja”, będącej rozmową obywatela Izraela, pochodzącego z Radomyśla i agentem UOPu (Urząd Ochrony Państwa) wysłanego do Izraela z misją puszczenia w samych skarpetkach defraudanta, który przekręcił w Polsce kilka banków, a potem nawiał z forsą do Izraela. Ale jak tu puścić go w samych skarpetkach, kiedy w izraelskim klimacie on chodzi w sandałach na bosą nogę. W takcie dyskusji panowie dochodzą do wniosku, że Polska i Izrael to są kraje bliźniacze: • i my i wy mamy takie położenie geograficzne, że dookoła sami przyjaciele.
• I my i wy jesteśmy narodem wybranym...Tylko nie bardzo wiadomo do czego.
Itd. w tym stylu. Autor Ryszard Marek Groński. Warto posłuchać. A pointy w sprawie skarpetek nie będę zdradzała.

Chaos w gospodarce po likwidacji ustroju komunistycznego ukazany jest w humoresce „W banku”. Tematem jest, jak w owych czasach mógł wyglądać napad na bank. Autor Ryszard Marek Groński. I pointy znów nie będę zdradzała.

Z kolei „Ubezpieczenie roweru” (Ela Romanowska i Andrzej Suplewski), to świetna satyra ośmieszająca cwaniaczków usiłujących przechytrzyć biurokrację, która w każdym systemie utrudnia życie codzienne. I tak, rozbawieni doskonałą grą aktorów i świetnymi tekstami słuchaliśmy ze wzruszeniem słów pożegnania – piosenki „Niech no tylko zakwitną jabłonie” (słowa Jerzy Afanasjew, muzyka Janusz Hajdun):
- Świat nie jest taki zły...
Niech no tylko zakwitną jabłonie,
To i milion z nieba kapnie...
Wszystkim manna pada z nieba
Ludzie mają co potrzeba...
I nocą zmęczeni śpiewają:
Świat nie jest taki zły...

Barbara Dudkowska
Koło Literackie Melbourne