Gdyby były więzień Stanisław Zalewski nie wspomniał o ojcu Maksymilianie Kolbe, franciszkaninie podczas przemówień na 75. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau, to nikt by nie wspomniał. Uczczono po latach niepamięci rotmistrza Witolda Pileckiego, ale o świętym kapłanie w stopniu heroicznym zapomniano.
Zapomniał Kościół, ulegając herezji ekumenicznej, zapomnieli spoganiali Polacy, bo nie chcą słyszeć o świętych kapłanach, zapomniały władze Muzeum Auschwitz, bo skoncentrowane są na narracji żydowskiej, chcąc zrobić u siebie filię nowojorskiego Muzeum Holocaustu, zapomnieli polityczny polscy jak zwykle gładcy i ulegli wobec obcych. Pamiętają żydzi, którym wypominał potrzebę uznania Jezusa za obiecanego Mesjasza i konieczność chrztu, ale milczą.
A przecież to on ojciec Kolbe umarł dla czystej miłości bliźniego mającej swe źródło z miłości do Boga i Jego Matki. Na placu apelowym przedstawił się jako kapłan katolicki, przez którego ręce idzie zbawienie, o którym materializm i ten z zachodu i ten ze wschodu nie chce słyszeć. Pogański nazizm zamierzał zniszczyć Kościół Katolicki, zaczynając od księży narodowości polskiej. Dziś również Kościół ma być unicestwiony, ale już bez gwałtu i bez męczenników.
Milczcie, sobie milczcie. Oby Bóg nie przemówił za skromnego i cichego. Głosem wielkim, którego nie będziecie mogli znieść.
Piotr Błaszkowski
prawy.pl |