Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
3 marca 2020
"Nie jesteś ty już niewolnicą"
Marek Baterowicz

W znanym utworze Leopolda Staffa pod tytułem „Polsko, nie jesteś ty już niewolnicą!” – poświęconym naszej Ojczyźnie – czytamy właśnie powyższe słowa i jest to konstatacja jak najbardziej prawdziwa, albowiem dotyczy Polski międzywojennej. Po odzyskaniu niepodległości w r.1918 – po długiej epoce rozbiorów – nasz kraj cieszył się pełną suwerennością w swoich granicach ustalonych traktatem ryskim. Po 123 latach niewoli – jak pisze Staff – „swym własnym dźwignęłaś się duchem”. I tak rzeczywiście było, uznały to nawet mocarstwa w traktacie wersalskim. Punkt 13 prezydenta USA Wilsona przyznawał Polsce terytoria o niezaprzeczonej większości polskiej, Clemenceau także popierał naszą sprawę, natomiast Lloyd George ujmował się za Niemcami, a w dodatku podejrzewał bezpodstawnie Francję o dążenie do hegemonii w Europie przez wspieranie aspiracji polskich i czeskich.

Jedynie Rosja i jej bolszewicki reżim postanowiła ukraść nam dopiero co odzyskane granice i po „trupie Polski” eksportować do Europy szaloną i nieludzką rewolucję. Ten złowrogi plan zniweczyli Polacy ogromnym wysiłkiem militarnym, ale trzeba dodać, że dzięki dostawom amunicji z Węgier i amerykańskim pilotom z eskadry im. Kościuszki. Wsparcie francuskich ekspertów wojskowych natomiast miało drugorzędne znaczenie, bo to polscy generałowie i Piłsudski kierowali batalią i ruchami dywizji na froncie. Decydował też duch walki, oto jak francuski generał Faury opisał Polaków goniącaych bolszewików: „Ścigają ludzie zgłodzeni, szkielety. Ożywia ich tylko płomień oczu...” – a dziś nie umiemy pogonić peerelczyków z sądów i prokuratury ? Jaki spadek energii!

Dlatego Staff mógł też zakończyć drugą zwrotkę wiersza tymi słowy: „Powstałaś przez siebie!”. A w zakończeniu utworu zamknąć całość tą puentą:

„Polsko, nie jesteś już ty niewolnicą!
lecz czymś największym czym być można:
Sobą!”

I przez dwadzieścia lat była Polska krajem suwerennym, który po zwycięskim odepchnięciu bolszewickiej nawałnicy, potrafił bronić swojej niepodległości przed infiltracją antypolskiej agentury, zwłaszcza ze wschodu, i neutralizować jej działanie dzięki niezależnym sądom, stojącym na gruncie polskiej racji stanu. Dopiero spisek Hitlera i Stalina, najazd na Polskę z obu stron we wrześniu 1939, zdruzgotał II Rzeczypospolitą rozpoczynając wojnę światową. Gdyby Rosja nie uderzyła na Polskę w 1939 ( w sojuszu z Niemcami) Armia Czerwona nie musiałaby nas „wyzwalać” w sześć lat później. To „wyzwalanie” prowadziło od razu do nowego zniewolenia.

Po roku 1945 nie pozwolono nam na odbudowę Polski, a w pojałtańskich granicach narzucono – masakrą, torturami i więzieniem wielu tysięcy patriotów - sowiecką republikę, nazwaną PRL-em. Oczywiście jej poziom suwerenności był zerowy. Po roku 1989, a zwłaszcza po 1993 ( wyjściu dywizji radzieckich ) spodziewaliśmy się odrodzenia suwerenności, ale okazało się, że proklamowana III RP nie potrafi nawet być niepodległą wobec reliktów PRL-u, a cóż dopiero wobec swoich sąsiadów. A wejście do Unii Europejskiej z kolei ograniczyło nam suwerenność niezupełnie odzyskaną, to UE mocnym krokiem weszła do Polski.

I dzisiaj widzimy, że wtrąca się w nasze wewnętrzne sprawy i nie pozwala na reformę wymiaru „sprawiedliwości”, niezbędną dla oczyszczenia wątłego państwa III RP z peerelowskich przeżytków. Istnieje bowiem mało zabawny paradoks: oto w III RP pracują kadry mianowane jeszcze w PRL-u, a zatem w państwie już nie istniejącym, skasowanym wyrokiem Historii. Jak to możliwe, aby ludzie z innego, a w dodatku umarłego państwa pracowali w III RP? To zakrawa na inwazję przez „zasiedzenie” i – w obronie koniecznej – należałoby ich pogonić tak jak w r.1920 pognano bolszewików! Nie trzeba do nich strzelać, wystarczy wysłać ich wreszcie na złote emerytury, to bardzo humanitarne rozwiązanie. III RP warta jest tej inwestycji. Inaczej w nowym państwie będą działać dalej kadry z PRL-u, a jest ich niemało.

Zdaniem prof.Kamila Zaradkiewicza z SN jest ich ponad tysiąc, a 746 sędziów dostało nominację w stanie wojennym od generała Jaruzelskiego. Natomiast Gersdorf odrzuciła prośbę profesora o podanie listy sędziów SN powołanych przez Radę Państwa PRL, tym samym Gersdorf okazała się szefową bastionu post-komuny. Ale i tak ujawnione przez Zaradkiewicza setki „sędziów” wydających kiedyś wyroki na zlecenie reżimu PZPR-u, bulwersują. Nie zasługują na to, by służyć III RP. Ich złamany charakter łatwiej uległ – po roku 1989 – naciskom mafii, a przykład korupcji szedł z góry: prezydent Kwaśniewski ochoczo ułaskawiał skazanych z gangów Pruszkowa i Wołomina. Czy robił to bezinteresownie? Sądy i prokuratura wymagają więc oczyszczenia, potrzebują ludzi niezależnych i nie mających bagażu uwikłań, które infekowały wymiar „sprawiedliwości” w PRL-u i dalej w tzw. III RP.

Powtórzmy raz jeszcze – jeżeli w r.1989 proklamowano III RP to polityczną aberracją było pozostawienie w sądach ludzi, których obstalowano jeszcze w PRL-u! W nowym państwie – pretendującym do miana III RP - miałyby pracować kadry z peerelowskimi nominacjami? To zupełny obłęd i groteska! Nie przesadzam, inni oceniają to podobnie. Oto słowa Jana Parysa z eseju „Wokół okrągłego stołu”( Arcana, nr 150/2019) : „...wymiar sprawiedliwości pozostał komunistycznym skansenem i funkcjonuje jako ostatni szaniec obrony dawnego status quo. To nie był przypadek, że zaraz po powstaniu IPN utworzono tzw. zbiór zastrzeżony, który blokował dostęp do akt pracowników i współpracowników komunistycznych służb” (...) W lutym 2019 uczestnicy okrągłego stołu wystąpili z groźbą pozwu wobec prof. Andrzeja Zybertowicza, który kwestionował wiarygodność obrad przy okrągłym stole i ich polityczny sens”.

To naprawdę groteskowa groźba. A Parys kontynuuje: „Według nich okrągłego stołu nie wolno krytykować. Jest to niejako akt założycielski III RP podlegający nieformalnej ochronie politycznej, stanowi jakby dobro quasi religijne (...) Polska wyglądałaby zupełnie inaczej , gdyby tej „transakcji epoki” nie było... ( idem, str.141) . Możemy wyrazić tu pełną zgodę, dodajmy też, że ugoda z Magdalenki na wstępie zablokowała narodziny III RP, bo służby reżimu PZPR zachowały ogromne wpływy. Nawet w roku 2010 na Powązkach nadal chowają peerelowskich generałów, a marszałek Senatu ma korzenie w starych służbach! PRL-bis rozpycha się bez umiaru na zbrukanym przez peerelczyków terytorium III RP.

Chyba powoli pojmują to wszyscy Polacy ( pomińmy peerelczyków, bo tym PRL-bis pasuje!), a nawet prezydent przestał się w końcu wahać i poparł projekt reformy Temidy. Bo w końcu państwo, w którym szwindlują peerelowscy „sędziowie” z nadzwyczajnej kasty, może podobać się tylko aferzystom. I Prezydent ostatecznie podpisał ustawę o sądach, w dodatku w dzień po wizycie prezydenta Macrona, który nalegał, by polski rząd wycofał się z tej reformy. Polska miałaby słuchać cudzoziemców i pozostać niewolnicą biesów z nadzwyczajnej kasty ? Dosyć ulegania presji z UE, o polskich sprawach nie mogą decydować w Brukseli, Berlinie czy w Paryżu. Podpis Andrzeja Dudy to jednak dopiero wstęp do reformy, przewidywać też można opór peerelczyków. Obok dyscyplinowania skorumpowanych sędziów trzeba wreszcie usunąć z sądów tych, którzy działają na podstawie peerelowskich nominacji, otrzymanych w republice „ludowej” i prosowieckiej, skasowanej już werdyktem Historii. To kryterium nie powinno budzić zastrzerzeń w UE. Dopiero wtedy będzie można mówić o oczyszczeniu wymiaru „niesprawiedliwości”.

Podpis Prezydenta wywołał niestety nawet żałosny apel o pucz ( Korwin Mikke!), wulgarne okrzyki KOD-owców i sporo kabotyńskich wypowiedzi, oskarżano go o łamanie praworządności, konstytucji. Są to stałe androny totalnej opozycji, bo akurat jest odwrotnie: podpis Dudy otwiera drogę do budowania praworządności, ale to dopiero pierwsza recepta dla uzdrowienia Temidy. W planach Zjednoczonej Prawicy są też innowacje jak wprowadzenie sędziów pokoju. Nowy to powód dla buntu nadzwyczajnej kasty, która powstała w latach stalinizmu i chciałaby dalej tyranizować Polskę w XXI-ym wieku. Szajce Gersdorf, Iwulskiego, Rzeplińskiego czy Tulei pomyliły się jednak epoki, a w III RP nie ma już NKWD, która po 1945 r. skleciła wymiar beprawia w sądach służących reżimowi PZPR. Dziś – budując demokrację - musimy odtworzyć takie sądy, które będą służyć obywatelom, a nie oligarchom i aferzystom.


Polska nie może być wiecznie niewolnicą postkomunistycznego układu. Wiadomo, reforma sądów nie podoba się ex-komunistom, aferzystom i tym „sędziom”, którzy służyli PZPR. I dlatego stare służby straszą fałszywymi alarmami bombowymi, podpalają biura poselskie PiS-u i familioki, demolują lampy w szpitalu czy ostrzeliwują biuro posła Czarnieckiego, a w drastycznych okolicznościach ginie czasem poseł lub burmistrz z PiS-u. Te zabójstwa i prowokacje, próby zastraszenia rządu i wyborców, co głosowali na PiS, są to ostatnie podrygi układu postkomuny,wzmocnionego funduszami nieosądzonych aferzystów, bo przecież wycieczki kodowców za Prezydentem, plakaty czy petardy do podpalania biur kosztują sporo groszy. A podpalacze są na wolności, zawsze uczynni. Rosnący terror kodowców i innych totalsów wobec PiS-u przypomina już terror stalinowców wobec PSL-u, tyle że dzisiejsi targowiczanie nie mają wsparcia NKWD. Wsparcie idzie od tych, których stać na wysokie kaucje u zepsutej Temidy, nie skąpią i na podżegaczy do buntu. Te akty terroru nie mogą jednak skruszyć fundamentów tysiącletniej Polski, podpalacze zasługują na wyrok banicji. Powoli musimy zbudować państwo prawa na gruzach bezprawia. Bez tego nie odzyskamy nigdy Polski.

Marek Baterowicz