Ze smutkiem informujemy, że w dniu 18 maja 2020 r. zmarł w Sydney znany polski lekarz od lat przyjmujący na Bondi Junction, dr Mirosław Kuczyński. Nabożeństwo żałobne zostało odprawione w St Joseph Church na Edgecliff w dniu 29 maja br.
W The Sydney Morning Herald ukazał się nekrolog, w którym siostra Zmarłego napisała: "I wish to say thanks to all friends and patients for staying with him throughout the difficult time of his illness."
Informacja o śmierci dr Kuczyńskiego dotarła do mnie z opóźnieniem. Ogromnie mi żal, że nie było mi dane pójść na pogrzeb człowieka, który odegrał ważną rolę w moim życiu zawodowym. Dr Kuczyńskiego i Jego siostrę, rzeźbiarkę Marię spotkałam ponad 30 lat temu. Otóż po trzyletnim pobycie w Nigerii i pracy w tamtejszej telewizji Channel 50 pojawiłam się w Sydney i zamieszkałam przelotnie na Bondi Junction. W tamtych czasach byłam jeszcze palaczką, ale marzyło mi się, aby rzucić ten nasty habit. Reklamowano wtedy popularny środek zwany nicorette. Dwa bloki dalej od mego mieszkanka znajdowała sie przychodnia lekarska, na której spostrzegłam dużą mosiężną tablicę "Dr Miroslaw Kuczynski, GP". Weszłam z marszu, w nadziei, że doktor wypisze mi receptę na nicorette. Musiałam się doktorowi wydać egzotycznym okazem, bo mnie o wiele rzeczy wypytywał, a nasza rozmowa mocno się przeciągnęła. Nie pamiętam, czy dostałam receptę, wiadomo, że palenie rzuciłam w 10 lub więcej lat później. Ale nieoczekiwane spotkanie z rodakiem okazało się zbawienne dla mojej kariery w Australii. Otóż Pan Mirosław zaprosił mnie w kilka dni później na kolację, na której pojawiła się też od niedawna przebywająca na Antypodach jego młodsza siostra Maria, jak się okazało sławna już wtedy rzeźbiarka.
Nigeria.Służbowy Volkswagen, ATV Channel 50 |
Australia.Taksówkarka szaleje po Sydney Fordem Falconem |
Musiało nam się pysznie gawedzić, ale już dzis nie pamiętam o czym. Zapewne była też dyskusja nad tym, jak sobie zamierzam urządzić życie w nowym kraju. Jako były naukowiec, wyobrażałam sobie pracę na uniwersytecie (lub w Instytucie Aborygeńskim), albo - jako dziennikarz w jakiejś gazecie. I wtedy Pan Mirosław zapytał: a dlaczego nie w telewizji. Opowiedział mi wtedy o Telewizji SBS i o australijskiej wielokulturowości, dodał, że jednym z dyrektorów SBS TV jest Ian Hamilton, syn Szkota oraz Polki. Zaproponował, abym umówiła się z Hamiltonem na rozmowę.
Jak sie okazało, Ian był na stanowisku menadżera Local Productions. Zaprosił mnie na rozmowę, która trwała dobre dwie godziny. Widać było, że jest skłonny, aby mi pomóc. Proponowałam, że mogę zrobic kilka programów ot tak, dla frajdy, za darmo. On na to, że za darmo nie można. Musiałabym mieć zatrudnienie, a do tego zezwolenie na pracę.
Obiecał, że pomyśli, jak mi pomóc i zaprosił na następne spotkanie. No, to był 3-godzinny grilling. W rezultacie Ian obiecał zatrudnić mnie na kontrakcie, na początek miałam opracować i zrealizować tryptyk o Polonii australijskiej, od
początków osadnictwa, czyli czasów hrabiego Lucjana Platera i innych uczestników Powstania Listopadowego, poprzez migrację pokolenia DIPisów, po emigrację solidarnościową. W czasie kolejnego spotkania napisaliśmy podanie o zezwolenie na pracę. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu w ciągu 2 tygodni otrzymałam zgodę na pracę full time. Natychmiast rzuciłam się do pracy. Pan Bóg postawił na mojej drodze pisarza, Collinridge Rivett'a, autora The Transplanted Lime Tree, fabularyzowanej powieści o hrabim Lucjanie Platerze. Collin, z matki Polki (Gradowskiej), był wtedy po stroke'u, ale dość dzielnie się trzymał. To on zabrał mnie na zabytkowy cmentarz w Parramatta, gdzie pochowany był Plater. Kontakt z Rivettem zaowocował innymi cennymi kontaktami. Szczęściło mi się niebywale. Pamiętam, gdy mieszkałam w West Ryde, dojeżdżałam pociągiem na Milson's Point, gdzie wówczas mieściła sie SBS TV. Byłam w niesamowitej euforii, z okien pociągu patrzyłam na rozpościerające się pode mną miasto. Zdawało się że lecę na skrzydłach!
W SBS TV, rok 1985.Drugi od lewej Voya Rajić, innych nazwisk nie pamiętam |
Potem przeprowadziłam się do Marsfield, kupiłam samochód, dalej robiłam programy dla Telewizji SBS. Nigdy nie zapomnę programów z udziałem wspaniałych gości: Jacka Kaczmarskiego, Andrzeja Rosiewicza i innych. Bardzo utkwiła mi w pamięci wizyta słynnego aktora (wtedy też Rektora PWST) Tadeusza Łomnickiego. Akurat były moje urodziny i nawet wypił kieliszek szampana, choć mu nie było wolno po operacji serca, którą - jak opowiadał - zafundował mu Roman Polański.
Wspomnień tych było wiele, ale na starość uciekają...
Pracowałam na kontraktach do czasu, kiedy ogłoszono konkurs na broadcasters and journalists do Radia SBS, które było wtedy w fazie "restrukturyzacji". Na czym ta restruktyryzacja polegała, nie było wiadomo, można było tylko zaobserwować, że odchodziła kadra redaktorów, którzy rozpoczynali swą przygodę w radiu amatorskim, które teraz przeobraziło się w radio publiczne i szukało kadry bardziej profesjonalnej.
Radio SBS w Artarmon. Z gościem z Polski oraz koleżankami z sekcji wietnamskiej i kambodzańskiej |
Nasz wóz transmisyjny, Polish Festival w Darling Harbour 2004 r. |
Od serii egzaminów do Sekcji Polskiej Radia SBS do momentu zatrudnienia minęło bodaj półtora roku. Oszczędnosci z Nigerii dawno stopniały, trzeba było pomysleć o stałym dochodzie. Za namową polskich adwokatów, którzy masowo zarabiali na życie jako kierowcy taksówek, zdobyłam licencję i przez bodaj rok pracowałam za kółkiem. Potem jeszcze był epizod pracy przy komputerze w Wiadomościach Polskich u niezapomnianego Redaktora Dunin-Karwickiego i wreszcie przejście do stałej pracy w Radiu SBS, gdzie z "dziką radością" pracowałam 16 lat jako journalist czyli pani od dzienników, realizatorka słuchowisk i audycji literackich, a także redaktorka serialu "nowości nauki i techniki", w końcu jako "self-op" czyli osoba prowadząca audycję a jednocześnie będąca operatorem, który obsługuje w studio całą nowoczesną aparaturę. No, to był fun!
Ekipa sekcji polskiej Radia SBS, od lewej Ernestyna, Anna, Dorota, Magdalena. Oficjalna fotka na oficjalną pocztówkę reklamową 2005 r. |
Tak się złożyło, że nigdy więcej nie spotkałam się z dr Kuczyńskim, nigdy mu nie podziękowałam za przysługę, nigdy nie opowiedziałam, ile radości i satysfakcji dała mi praca w SBS. Pozostaje mieć nadzieję, że tam sponad z obłoków Pan Doktor Kuczyński zdoła przeczytać umieszczone tu wyrazy wdzięczności.
Rest in Peace!
Ernestyna Skurjat-Kozek |