Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
9 czerwca 2020
Farewell to Aunty Deanna
Ernestyna Skurjat-Kozek. Foto Puls Polonii

Był rok 2008. W czasie pamiętnej konferecji zorganizowanej w Bombala przez Dyrekcję Parków Narodowych (NPWS) spotkałam cztery „królowe Ngarigo”, czyli elderki kolektywnie sprawujące władzę wśród ludu Ngarigo uznającego system matriarchalny. Tak więc była to starszyzna plemienna w spódnicach. Słowo „starszyzna” było może trochę na wyrost, bowiem elderki bynajmniej nie były jeszcze takie „sędziwe". Aunty Deanna Davison, Aunty Rae Solomon-Stewart, Aunty Margaret Dixon i Aunty Rachel Mullett były pełne sił i z chęcią przyjeżdżały do Jindabyne i Cooma na obrady Komitetu Doradczego Narodowego Parku Kościuszki, składającego się z samych elderek oraz wydelegowanych przez nie członków rodzin. Tak więc wraz z elderkami w workshopach udział brali krewni na czele z tzw liderkami, czyli najstarszymi córkami, które tradycyjną władzę plemienną miały odziedziczyć po swych matkach. W taki oto sposób grupa działaczy Kosciuszko Heritage miała okazję zaprzyjaźnić się z przedstawicielami dwóch pokoleń Ngarigo.

Kolejnym etapem było poznanie jeszcze młodszego pokolenia, czyli dzieci i wnuków, które pojawiały się na dorocznych obchodach NAIDOC, a także na festiwalach Kościuszkowskich, w tym na Polsko-Aborygeńskich Lotach Przyjaźni nad Górą Kościuszki. Z biegiem lat zaczęlismy też spotykać się na gruncie prywatnym, również u nas w domu, a także na większych imprezach jak urodziny i pogrzeby. Ukoronowaniem serdecznej przyjaźni był wspólny wyjazd do Polski w 2017 r. z okazji 200-lecia śmierci Tadeusza Kościuszki.

Obserwowaliśmy przez lata, jak działają nasze elderki...obserwowaliśmy jak stopniowo opuszczają ich siły, jak się nie poddają, jak biorą udział w ważnych imprezach choćby na wózkach inwalidzkich. Najszybciej się wykruszyła Aunty Margaret, która zachorowała na Alzheimera i z powodów oczywistych przestała się publicznie pokazywać. Na swego następcę (wbrew tradycji) mianowała syna Davida, a nie najstarszą córkę, malarkę Colleen. My osobiście mieliśmy dobre kontakty i z Davidem i z Colleen, ale o rodzinne kontrowersje nie śmieliśmy pytać. Aunty Margaret musiała być kochana przez wszystkie pokolenia, czego chyba żywym dowodem jest piosenka na jej cześć – w jęzku ngarigo – wykonywana przez dwie wnuczki: Michelle i Tamikę. Tę własnie piosenkę słyszeliśmy w 2017 na festiwalach w Jindabyne i w Plumpton. Obecnie prezentowana jest na Międzynarodowym Festiwalu Poetyckim, zorganizowanym w Wilnie.

Tu llink do festiwalu i piosenka w języku Ngarigo. Michelle i Tamika spiewają o swojej Babci Margaret

Z biegiem lat zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, że dwie elderki, Aunty Rae oraz Aunty Rachel, coraz bardziej tracą pamięć. Najlepiej się trzymała (najmłodsza z nich) Aunty Deanna, owszem schorowana, ale ciągle na własnych nogach. Na zebraniach, na workshopach i seminariach pojawiały się w towarzystwie swoich córek, które w sposób naturalny poznawały tajniki matriarchalnej władzy i tajemnej wiedzy plemiennej. Wspominamy, że w maju 2019 r. spotkaliśmy się w Jindabyne z trzema elderkami. Dwie – jak to już kilka razy pokazywaliśmy na zdjęciach – były na wózkach inwalidzkich. Ta trzecia, Aunty Deanna, najszczuplejsza i niby najzdrowsza trzymała się dzielnie. Było to chyba ostatnie oficjalne spotkanie „trzech królowych”. Czwarta, jak się dopiero teraz dowiedzielismy, zmarła w ub. roku.


Od lewej: Iris White, Uncle Ossie Cruse & Aunty Deanna Davison. Fot. Archiwum Rodzinne

I tak oto w ciągu 12 lat obserwowaliśmy etapami pełnię władzy elderek, pogorszenie się ich stanu zdrowia i stopniowe przekazywanie uprawnień młodszemu pokoleniu. Pod koniec 2019 r. rozpoczął się okres dramatyczny dla całej Australii, najpierw tragiczne pożary lasów, potem pandemia koronawirusa. I nagle grom z jasnego nieba, wiadomość, że 4 maja br. zmarła Aunty Deanna. Ze względu na pandemię ustalono, że pogrzeb odbędzie się w Moruya dopiero 5 czerwca, kiedy restrykcje zostaną poluzowane. Do kościoła wpuszczono tylko najbliższą rodzinę (50 osób), natomiast pozostali goście zajęli krzesła przed kościołem. Był piękny, słoneczny dzień. Wśród ponad 200 osób zgromadzonych na trawniku byli krewni, ludzie w różnym wieku, w tym dużo dzieci z niebieskimi oczami i jasną karnacją... Jeszcze trochę, a trudno będzie zgadnąć, kto jest pochodzenia aborygeńskiego; trzeba przyznać, że jeśli ktoś ma choćby 1/32 cząstkę krwi tubylczej, a czuje się Aborygenem, identyfikuje się z plemiennymi wartościami oraz jest uznawany przez swoją społeczność, to się po prostu kwalifikuje jako przedstawiciel First Nation.

W tłumie dała się widzieć delegacja z Narodowego Parku Kosciuszki, a także trójka przedstawicieli Kosciuszko Heritate, Urszula Lang oraz Ernestyna i Andrzej Kozek.W kościele anglikańskim byłam chyba po raz pierwszy w życiu, zatem trochę egzotyczna wydała mi się Wielebna Linda Chapman, smukła, długowłosa pani nosząca ozdobną stułę na ramionach, kapelusz i kowbojskie buty. Obok niej pastor Ossie Cruse, legendarny działacz aborygeński, który już jako nastolatek zerwał z grzesznym życiem, nawrócił się i został pastorem. Sędziwy pan, smukły, wysoki, sprężysty, w słynnym kapeluszu z krzyżykiem oraz aborygeńską przepaską i piórami. Nie zrobiliśmy ani jemu, ani nikomu innemu zdjęcia, bo wg aborygeńskiej tradycji zdjęć na pogrzebach się nie robi. Ledwie udało mi się dostać zgodę na nagrywanie.

Nabożeństwo rozpoczęło się przepiękną pieśnią Wayward Dreams w wykonaniu "jakiegoś tam" Bobby McLeoda, niestety nie mogłam jej nagrać, bo głośniki na zewnątrz nie działały. Poprosiłam pana z firmy pogrzebowej, aby zaniósł magnetofon do kościoła. Dopiero po powrocie do domu dowiedziałam się, kim był "jakis tam" Bobby: bardzo znanym piosenkarzem aborygeńskim, poetą, działaczem, uzdrowicielem... a w przeszłości alkoholikiem. Piosenka „Wayward Dreams” powstała po pogrzebie ojca. W roku 1973 Bobby był w więzieniu, na pogrzeb ojca dostał przepustkę. I zaraz potem skomponował tę piosenkę.

Nareszcie mogę sobie jej posłuchać na YouTube

Bobby McLeod pochodził z Wreck Bay, w roku 1990 założył Doonooch Aboriginal Healing and Cultural Centre, wkrótce potem zespół Doonooch Dance Group, ten sam który występował u nas na Festiwalach Kosciuszkowskich w Jindabyne i Cooma. Swego czasu przyjaźnilismy się z jego bratem, siwobrodym Paulem McLeod, liderem społeczności Wreck Bay. Jaki ten świat mały!

Ale wróćmy do kościoła w Moruya. Po modlitwie wszyscy zebrani odśpiewali wzruszający hymn In the Sweet Bye and Bye, który znajduje się w repertuarze takich sław jak Dolly Parton, czy Johny Cash.

There's a land that is fairer than day,
and by faith we can see it afar;
for the Father waits over the way
to prepare us a dwelling place there. Refrain:
In the sweet by and by,
we shall meet on that beautiful shore...

Listen to the Song In the Sweet Bye and Bye

Wielką atrakcją był występ Uncle Ossie Cruse’a, który odegrał ten hymn na liściu eukaliptusa. Oj, dobrze było słychac w całym mieście!

Listen to Uncle Ossie Cruse playing gum leaf

Jednak najważniejszym elementem nabożeństwa było wspomnienie o Zmarłej (eulogy), które wygłosiła Jej najstarsza córka Iris.

Eulogy delivered by the elders daughter, Iris

Tradycyjnie zorganizowano slide show prezentując zdjęcia Zmarłej z różnych etapów jej życia. I wreszcie modlitwa przygotowująca do procesji na cmentarz.

Prayer before leaving for the cemetery

Przy dźwiękach pieśni Angel uformowała się „procesja” samochodowa na lokalny cmentarz. Jeszcze jedna modlitwa, jeszcze jedna melodia na liściu eukaliptusa. Gdy już trumnę obniżono do grobu, zaczęlismy rzucać grudki ziemi, kwiaty oraz liście eukaliptusa. Jedno wiadro ziemi przywieziono aż spod Góry Kościuszki!

Wszyscy obecni zostali zaproszeni na przekąskę w Sali parafialnej St Joseph’s. Tu czekały na nas ciepłe napoje oraz pudełka z lunchem, owocami i deserem. Większość usadowiła sie na świeżym powietrzu. Była nareszcie okazja przywitać się ze znajomymi. Ale czasu nie było zbyt wiele, bo większość gości (z okolicznych miasteczek) chciała za dnia wrócić do domu. Nam się nie spieszyło, bo mieliśmy zanocować w hotelu.


Iris White ze swą siostrą Cheryl Davison-Overton


Iris z mężem Davidem i dwoma synami

Pod wieczór pojechalismy do Iris z krótką wizytą. Obejrzeliśmy jej nowy dom w całej krasie – rok temu widzieliśmy dopiero jak sie budował. Na naszą prośbę wpadła też młodsza siostra Iris, wspaniała malarka Cheryl z nowo poślubionym mężem Darrenem. Wręczylismy im prezent ślubny. Jakiś czas temu odwiedzilismy ich w Tilba, żyli wtedy – jak to się po polsku mówi- na kocią łapę. „I co wam nagle odbiło, że postanowiliście sie pobrać?”- zapytałam. Na co Cheryl: -„A wiesz, niedawno Darren zapytał, może to najwyższy czas się zaobrączkować. Pomyślałam, że ma rację i powoli zaczęliśmy planować weselisko. I nagle Mama bardzo się rozchorowała, wiadomo było, że umiera. To była gra na czas. Bez wielkich przygotowań zdołaliśmy wziąć ślub na kilka dni przed jej śmiercią. Bardzo się ucieszyła.”

Jeszcze jedno pytanie – to do Iris - jak tradycja przewiduje objęcie funkcji elderki. Słyszymy, że uroczystość ta odbędzie się wiosną w Jindabyne. Gospodarze odprowadzają nas na próg domu, z którego widać księżyc w pełni, unoszący się ponad cmentarzem i świeżym grobem Aunty Deann’y. Matka odeszła do Dreamtime, ale będzie się z córką widywać codziennie i dobre myśli i rady przesyłać ...

Wypada się cieszyć, że historia choćby jednego klanu Ngarigo jest dobrze udokumentowana i to w 2 źródłach. Oto pierwsze źródło:
Aunty Deanna-Ngarigo Elder's Biography

I drugie źródło:
Praca doktorska Christiny Hansen - historia 7 pokoleń Ngarigo

Musimy dołożyć starań, aby historia pozostałych 3 klanów też została utrwalona.

Ernestyna Skurjat-Kozek


Księżyc nad grobem Aunty Deanna


Nieustanny cykl życia i smierci: zieleń z węgla


Piękne krajobrazy na South Coast