Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
29 czerwca 2020
Barbarzyństwo i ignorancja pod pozorem walki o prawa człowieka
dr Monika Makowska

Zdewastowany Pomnik Kościuszki w Waszyngtonie. Foto PAP
Za zgodą Redakcji miesięcznika WPIS wydawanego przez krakowskie Wydawnictwo Biały Kruk publikujemy rozważania dr Moniki Makowskiej wokół sprawy dewastacji pomników Kościuszki i Pułaskiego w Waszyngtonie. Artykuł pochodzi z najnowszego wydania miesięcznika WPIS nr 6/2020, ss. 49-50.
Sto lat po tragicznych wydarzeniach wojny polsko-bolszewickiej, pod- czas której odżyły najwspanialsze tradycje polsko-amerykańskiego braterstwa broni, Stany Zjednoczone mierzą się z poważnym kryzysem zarówno zdro- wotnym, jak i społecznym. Śmierć Afro- amerykanina George’a Floyda (mającego na sumieniu poważne przestępstwa) w starciu z policjantem w Minneapolis stała się dla lewicowych bojówek pre- tekstem do dokonywania licznych ak- tów przemocy motywowanych pozorem ochrony życia ciemnoskórych obywateli USA. Tak oto człowiek, który wielokrotnie popadał w konflikt z prawem, m.in. pro- wadząc handel narkotykami i napadając z bronią w ręku na ciężarną białą kobietę, wyrósł na „idola” tychże bojówek, wśród których prym wiedzie osławiona Antifa.

Bojówkarze tej ostatniej organizacji identyfikują się jako lewicowi ekstremiści. Formalnym założeniem działającej w wielu państwach Antify, pozornie po- zbawionej jednolicie określonego progra- mu, jest walka z przejawami faszyzmu (stąd nazwa ruchu). Problem stanowi jednak fakt, iż jednoznacznie negatywnie nacechowanym mianem „faszysty” określają oni każdą osobę o poglądach prawicowych, hołdującą tradycyjnym wartościom; stąd ze szczególną zaciekłością przedstawiciele Antify atakują osoby i organizacje deklarujące przywiązanie do patriotyzmu. Tym razem amerykańscy bojówkarze nadali swoim „protestom” charakter antyrasistowski, co, rzecz ja- sna, stanowi jedynie pretekst dla uspra- wiedliwienia rozbojów i grabieży, bardzo opłacalnych z punktu widzenia „demonstrantów”.

Nietrudno się domyślić, kto wspiera, także finansowo, buszujących po krajach Zachodu agresorów. Amerykańskimi miastami wstrząsnęła trwająca do dziś brutalna fala irracjonalnych zamieszek, podczas których wielokrotnie dochodziło do napadów na białych obywateli i demolowania ich mienia. Ofiarami tych ataków najczęściej padali właściciele sklepów, starający się ochronić dorobek swego życia przed de-wastacją i rozgrabieniem. Nie brakuje, niestety, także agresji wobec zupełnie przypadkowych osób. Bojówkarze pobili np. niepełnosprawną kobietę; dlaczego? Bo była biała.

Niezwykle poniżającym zjawiskiem urastającym do rangi symbolu totalnego odwrócenia wartości stała się skrajnie uległa postawa zarówno sporej liczby funkcjonariuszy policji (nawet niektórych pochodzenia afroamerykańskiego!), jak i wielu białych osób, urządzających happeningi „ukorzenia się” przed ciemnoskórymi osobami w ramach „przeprosin” za śmierć przestępcy George’a Floyda. Hipokryzję osób spod znaku finansowanego przez Fundację Społeczeństwa Otwartego G. Sorosa ruchu „Black Lives Matter” (po polsku: czar- ne życia mają znaczenie – hasło ostatnio robi furorę wśród lewicowych bojówek) obnażyło aresztowanie ciemnoskórych działaczek pro-life, które pod jedną z klinik aborcyjnych próbowały odwieść ciężarne kobiety od poddania się śmiercionośnemu zabiegowi.

Gwoli sprawiedliwości, wśród Afroamerykanów są naturalnie i tacy, którzy odżegnują się od podobnych terrorystycznych działań, jak choćby mieszkanka Waszyngtonu, która odważnie sprzeciwiła się lewicowej (białej!) działaczce. Niemniej jednak to właśnie w stolicy USA doszło do niezwykle symbolicznego wydarzenia. Otóż grupa „protestujących” ciemnoskórych młodych ludzi bezmyślnie zdewastowała pomnik Tadeusza Kościuszki stojący w parku Lafayette’a, pokrywając cokół monumentu wulgarnymi napisami wymierzonymi w prezydenta Donalda Trumpa, potępia- jącego brutalne poczynania lewicowych bojówek.

Kiedy dziennikarz telewizyjny zapytał jednego z owych ciemnoskórych „demonstrantów” złażącego akurat z po- stumentu, kim był człowiek wyobrażo- ny na pomniku, ten nie potrafił udzielić odpowiedzi. Okazał natomiast kolosalne zdumienie, kiedy dowiedział się, że jest to polsko-amerykański bohater, który walczył o niepodległość Stanów Zjednoczonych, co zresztą zostało upamiętnione w przedstawieniu postaci. Kościuszko jest bowiem na pomniku ubrany w amerykański mun- dur z czasów wspomnianej wojny, a w prawej ręce trzyma plan oblężenia Saratogi, do której zdobycia przez amerykańską armię walnie się przyczynił. Jako pierwszy bowiem prawidłowo określił topografię terenu i możliwości obu armii, co pozwoliło gen. Horatio Gatesowi podjąć właściwe decyzje strategiczne. Ta właśnie bitwa i odebranie Anglikom całego dorzecza rzeki Hudson (17 października 1777 r.) stały się punktem zwrotnym w wojnie o niepodległość, bowiem Francja na wieść o angielskiej klęsce zdecydowała się poprzeć wolnościowe dążenia Amerykanów. W dowód uznania powierzono Kościuszce pracę nad umocnieniem fortyfikacji ważnej strategicznie twierdzy West Point.

Żadna z powyższych informacji nie była znana ani temu młodemu człowiekowi dokonującemu bezmyślnego zniszczenia wzniesionego w 1910 r. zabytkowego monumentu (sama sylwetka ma 3 m), ani też zapewne jego kolegom. Niezależnie od militarnych zasług Kościuszki dla Stanów Zjedno- czonych, w jeszcze większą konsternację wprowadził owego chłopaka fakt, iż Kościuszko w swoim testa- mencie pozostawił zapis na rzecz nadania wolności Afroamerykanom.

Polski bohater pisał: „Prosiłem pana Jeffersona, żeby w razie mojej śmierci, bez wyraże- nia ostatniej woli lub testa- mentu, wykupił za moje pieniądze tylu Murzynów [nazwa historyczna] i uwol- nił ich, aby pozostała suma wystarczyła na zapewnienie im wykształcenia i utrzymania. Każdy z nich powinien przedtem poznać obowiązek obywatela w wolnym państwie bronienia swojego Kraju przeciw obcym i wewnętrznym wrogom (…). Każdy z nich powinien mieć dobre i ludzkie serce, czułe na cierpienia innych”.

Z cytowanego fragmentu testamentu Kościuszki jasno wynika, jak wielkie znaczenie miała dla niego świadomość poczucia obowiązku wobec ojczyzny oraz edukacji w procesie stawania się wartościowym obywatelem. Wielu protestującym Amerykanom właśnie tego zabrakło, bowiem, jak pisze dziennik „The Hill”, ten sam los spotkał waszyngtoński konny pomnik Kazimierza Pułaskiego z Freedom Plaza. Kolejny z polsko-amerykańskich bohaterów, znany z brawurowej odwagi i fantazji, stał się twórcą potęgi amerykańskiej kawalerii, która przed jego przybyciem na Nowy Kontynent istniała jedynie w postaci oddziałów zwiadowczych. Śmierć Pułaskiego pod Savannah i słynna przysięga płk. Johna Coopera nad jego zwłokami, iż Stany Zjednoczone spłacą Polsce dług wdzięczności, stała się początkiem pięknej tradycji polsko- -amerykańskiego braterstwa broni. Szlachetna postawa jego potomka, kapitana lotnictwa Meriana C. Coopera i 21 amerykańskich ochotników, którzy zdecydowali się udzielić Polsce pomocy w starciu z bolszewikami w 1920 r., w dużej mierze wypływała z wychowania na legendzie polskich bohaterów walczących o niepodległość USA.

Do dziś liczne akty wandalizmu i przemocy „demonstrantów” nie bez słuszności kojarzą się Polakom z barbarzyńskimi poczynaniami żołnierzy Armii Czerwonej sprzed 100 lat. Żądza rabowania i bezmyślnego niszczenia wszystkiego, co według pozbawionych głębszej refleksji bojówkarzy nie zapewnia im doraźnej korzyści, jako żywo przypomina brutalne obyczaje sołdatów spod znaku czerwonej gwiazdy. Tym bardziej, iż ci ostatni ze szczególną zaciekłością niszczyli kościoły, wobec czego dewastacja nowojorskiej katedry św. Patryka, jednego z najważniejszych kościołów katolickich w Stanach Zjednoczonych, urasta do miana ikonicznego wręcz symbolu. Biorąc pod uwagę, iż rok temu płonęła paryska katedra Notre-Dame, która już w dobie wielkiej rewolucji francuskiej padła ofiarą rozwścieczonego rewolucyjnego motłochu demolującego jej wnętrze, poczynania amerykańskich lewicowych bojówkarzy mogą stanowić dla nas bardzo poważne ostrzeżenie.

Równie barbarzyńskie akty niszczenia pomników bohaterów, w tym także licznych monumentów konfederackiego generała Roberta E. Lee, jednego z najzdolniejszych dowódców w historii amerykańskiej armii, budzą nieodparte skojarzenia z XVIII-wieczną akcją plądrowania grobów francuskich monarchów, zrzucania z cokołów wizerunków Chrystusa, Matki Bożej i świętych, demolowania najpiękniejszych gotyckich katedr. Oświeceniowi rewolucjoniści dokonywali tego w imię fałszywie pojętego „postępu”. Postęp ten dziś opisywany jest bardziej „nowocześnie” jako walka z wszelkimi rodzajami dyskryminacji, w tym z rasizmem (czyżby pokłosie walki o prawa „stanu trzeciego”?), czemu tak gorliwie służą obecnie amerykańscy „demonstranci”. Źródło tego sposobu myślenia wśród prymitywnych bojówkarzy, czy raczej produktu sprytnie przeprowadzonej socjotechniki, nie pozostawia żadnych wątpliwości. Czy działania barbarzyńców niszczących kościoły i bezcenne pamiątki historycznej pamięci staną się znakiem rozpoznawczym rozpoczynającej się drugiej dekady XXI w.?

Dr Monika Makowska
Uniwersytet Jagielloński

Inne artykuły na podobny temat:

Tomasz Sakiewicz, Testament Kościuszki w USA

Kim był Agrippa Hull, czarnoskóry adiutant Kościuszki