Fot.B.Blażejowski | To jeden z symboli Powstania Warszawskiego. Chrystus niosący Krzyż – figura sprzed kościoła św. Krzyża w Warszawie. Postawiono ją w 1858 roku, na kilka lat przez wybuchem Powstania Styczniowego. Fundatorem był Andrzej Zamoyski, który niedaleko miał swój „dom”, duży budynek czynszowy. To z okna jednego z mieszkań Moskale na bruk wyrzucili fortepian Chopina.W czasie manifestacji patriotyczno-religijnych w roku 1861 to właśnie w tej świątyni odbyła się Msza św. pogrzebowa za dusze Pięciu Poległych. Setki tysięcy ludzi szło w kondukcie na Powązki. A Chrystus, z Krzyżem na barkach, podniesioną ręką zdawał się wskazywać im kierunek marszu.
Trzaskowski: to niepotrzebna prowokacja
Potem, pod tą figurą, kobiety zbierały datki na powstańców styczniowych. Jeszcze później, w trakcie Powstania Warszawskiego, rzeźbę rozbiła detonacja dwóch niemieckich Goliatów. Chrystus runął, ręką wskazując niebo. Cóż to był za symbol! Jakby w tej wojnie światów, w tym starciu sił Dobra i sił Zła, było to ostateczne, najwyższe Dobro, do którego i tak należy się odwołać, które w ostatecznym rozrachunku tylko się liczy i które też w końcu zatryumfuje – Bóg!
To o tej figurze Chrystusa mówił papież św. Jan Paweł II w trakcie słynnej homilii z czerwca 1979 roku: „Nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego — tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas — bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną — bez Chrystusa. Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu”.
To wszystko Polacy wiedzą, czują, mają wryte w dusze, w serca, w pamięć zbiorową. A zatem: co trzeba mieć w głowie, by w przeddzień Powstania Warszawskiego, właśnie tę symboliczną, piękną, historyczną figurę Chrystusa sprofanować? I co trzeba mieć w głowie, by tej profanacji bronić? To nie jest do obrony. Jeśli ktokolwiek wzywa do tolerancji, do empatii, do Miłości – niechże sam je praktykuje. Wiara bez uczynków jest martwa.
Zło jest złem. Dobro jest Dobrem. W tej mierze nie ma światłocieni.
niezalezna.pl
Foto Filip Błażejowski, Gazeta Polska |
|