Niezależnie od tego jak zakończy się białoruski pat, można powiedzieć, że kraje tego regionu niestety odziedziczyły taki system polityczny, który zawsze ciąży w stronę totalitaryzmu, władzy absolutnej, co wynika z dalekiej przeszłości i panowania Tatarów nad Moskwą. Ową tatarską tradycję dostrzegł filozof Mikołaj Bierdiajew: „Ruś moskiewska była królestwem tatarskim powleczonym chrystianizacją”. Trudno o lepszą definicję caratu, a Iwan Groźny ze swoją opryczniną (poprzedniczką Czeki, NKWD i KGB) wprowadził system panujący nadal w tych stronach. Sam Bierdiajew o mało nie padł ofiarą tego właśnie systemu, jednak udało mu się dostać na Zachód w ramach wielkiej czystki, zorganizowanej przez Lenina. W r.1922 opuścił Rosję na pokładzie statku „Haken”, płynącym z Petersburga do Szczecina, wówczas miasta hanzeatyckiego.
Statek zabrał 25 intelektualistów z rodzinami ( razem ponad 75 osób), tę samą trasę obsługiwał też bliźniaczy i komfortowy „Preussen” i tak – na raty – oba statki wywiozły z Rosji 160 intelektualistów z rodzinami, skazanych przez Lenina na banicję, aby nie utrudniali instalowania bolszewizmu.
Natomiast chłopów, opierających się kolektywizacji, Lenin po prostu rozkazywał wieszać, a nawet ponaglał telegramami NKWD do egzekucji ( patrz „Czarna księga komunizmu”,W-wa, 1999, str.85). Te represje przeszły wtedy niezauważone, lecz likwidowanie profesorów, pisarzy i dziennikarzy mogło wywołać międzynarodowy skandal, czego Lenin wolał uniknąć. Wygnani dołączyli do skupisk rosyjskich emigrantów w Berlinie, Pradze i w Paryżu. Po kilku latach berlińskich Bierdiajew – przeciwnik komunizmu - wybrał Francję, gdzie zmarł w r.1948.
Wróćmy do Białorusi, gdzie – jak na dłoni – widać zmumifikowane widmo komunizmu pod rządami prezydenta Łukaszenki. To praktycznie wojskowa dyktatura, zatem po 26 latach tej satrapii wojsko jest wzywane do podtrzymania jego władzy, po sfałszowaniu wyników wyborów. Brutalnymi represjami pacyfikuje się protesty Białorusinów, najwyraźniej demokracja nie chce przyjąć się w tym kraju i w ogóle w regionie post-sowieckim.
Naiwny Zachód miał dotąd złudzenia, że demokracja za Bugiem ma szanse rozwoju, ale rozwój wypadków temu przeczy. Państwo putinowskie jest zamrożoną skamieliną, a państwo Łukaszenki także nie ulega odwilży, brutalne represje były odpowiedzią na protesty powyborcze. A po kilku dniach bratania się części policji z demonstrantami reżim ponownie ukazuje nieprzyjazne oblicze obywatelom. Nad polską i litewską granicą manewrują dywizje Łukaszenki, a demonstrantów nazwano w mediach „kukiełkami Zachodu”. Nie wróży to dobrze zwolennikom demokracji na Białorusi, zapowiada raczej utrzymanie status quo, a zatem przedłużenie ery Łukaszenki na czas nieokreślony, chyba że nastąpi jakiś cud. Jego reżim wielokrotnie dał się we znaki również polskiej mniejszości na Białorusi, jej stan uległ redukcji po represjach NKWD i deportacjach w okresie 1924-1938.
Na marginesie tego dramatycznego konfliktu, w którym reżim Łukaszenki absolutnie nie liczy się z naciskami Unii Europejskiej, zauważmy pewne podobieństwa białoruskiej dyktatury do autorytarnych, prawie totalnych rządów koalicji PO-PSL w latach 2008-2015. Rządów sprawowanych z pryncypialną pogardą dla praworządności, zdominowanych przez układy korupcyjne. Premier Tusk trzymał parasol ochronny nad aferzystami, a nawet podważał działania Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Tuszował słynną aferę hazardową ministrów jego rządu, prawo znaczyło niewiele, za to media wybielały obraz rzeczywistości.
Trwało wygaszanie Polski. Tusk z Putinem – poza plecami Prezydenta Lecha Kaczyńskiego – doprowadził do rozdzielenia wizyt w Katyniu w r.2010, co stworzyło warunki dla smoleńskiego zamachu. Następnie długa seria tajemniczych zgonów osób zaplątanych w smoleńską tragedię: lotniczych ekspertów, pilota Musia, cyfranta Zielonki, Grzegorza Michniewicza – dyrektora kancelarii Tuska! a następnie Leppera czy gen.Petelickiego, który ujawnił, że politycy PO rozsylali SMS-y z instrukcją, że za katastrofę smoleńską należy obarczyć winą pilotów.
Nic jednak się nie stało Bronisławowi Komorowskiemu, który jakiś czas przed zamachem powiedział – niczym Kasandra w spodniach – że ...”może pan prezydent gdzieś poleci”. Podobieństwa do reżimu Łukaszenki widać też w brutalnych represjach wobec modlących się na Krakowskiem Przedmieściu pod krzyżem smoleńskim, w równie brutalnych pobiciach osób biorących udział w Marszach Niepodległości czy w strzelaniu do manifestujących górników.
Rządy koalicji PO-PSL odznaczały się pogardą dla oficjalnie głoszonej demokracji, jakże to podobne do działań białoruskich służb i policji. Impet tych działań wynika z putinowskiego poparcia dla Łukaszenki, a istnieje też ciche poparcie post-sowieckiego systemu dla peerelczyków z PO-PSL. Niby dyskretna, ale w sumie wyraźna to symetria. Obok ingerencji unijnych i to podsyca zapędy totalnej opozycji, dlatego kontemplując zapasy na Białorusi nie zapominajmy o piątej kolumnie post-sowieckiej, która infiltruje peerelczyków żądnych – za wszelką cenę – dorwać się do koryta utraconego w r.2015. A jaki to beton, widać właśnie po brutalnych akcjach służb na Białorusi.
Czy kiedykolwiek uda się odmrozić terytoria za Bugiem ? Bóg raczy wiedzieć...Tatarska tradycja, monstrualnie rozrośnięta, hamuje tam strumyczek demokracji.
Marek Baterowicz
|