Zapewne w poniedziałek zostanie zaprzysiężony nowy polski rząd. Będzie to rząd z tym samym premierem, ale wejście do niego Jarosława Kaczyńskiego jako wicepremiera będzie momentem historycznym. Dlaczego? Bo do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Alejach Ujazdowskich przeniesione zostanie realne centrum decyzyjne polskiej polityki.
To, że w nowym gabinecie znajdzie się lider obozu Zjednoczonej Prawicy, czyli prezes Prawa i Sprawiedliwości, spowoduje, że będzie to rząd silniejszy niż poprzednie.
Naczelnik, prezes, analogie. Przypomnę, że od jesieni 2015 r. do wczesnej wiosny 2020 r. w obu gabinetach byli liderzy dwóch mniejszych partii koalicyjnych, czyli Jarosław Gowin, szef Porozumienia, i Zbigniew Ziobro, szef Solidarnej Polski. Przez ostatnie pół roku w rządzie Morawieckiego był lider tylko jednej partii koalicyjnej, czyli Zbigniew Ziobro. Nie było to fortunne z punktu widzenia i pewnych tendencji odśrodkowych, walk personalnych, frakcyjnych i międzypartyjnych. Napięcia te wskazywały, że centrum decyzyjne jest w dużej mierze poza Alejami Ujazdowskimi. Teraz się to zmieni – po raz pierwszy od pięciu lat wszyscy liderzy partii tworzących obóz Zjednoczonej Prawicy znajdą się w rządzie.
Jako historyk mogę pokusić się o pewną analogię. Otóż Józef Piłsudski był Naczelnikiem Państwa, a potem dwukrotnie premierem po zamachu majowym, ale pełnił również funkcję generalnego inspektora sił zbrojnych (1926–1935), dzieląc ją z funkcją prezesa Rady Ministrów (1926–1928 oraz w 1930). Przypomnijmy, że po zamachu majowym w 1926 r. działalność sił zbrojnych w czasach pokoju powierzona została Ministerstwu Spraw Wojskowych, natomiast przygotowaniem armii do wojny zajął się właśnie powołany przez Piłsudskiego Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych.
I to jest właśnie sytuacja podobna do tej, w której znalazł się dzisiaj Jarosław Kaczyński. Prezes PiS wchodzi w buty Józefa Piłsudskiego nie tylko w sensie faktycznego wpływu na polską politykę, lecz także w wymiarze formalnym. Oczywiście można snuć więcej analogii. Piłsudski i jego obóz rządzili lat trzynaście. Kaczyński i jego obóz rządzić będą lat co najmniej osiem. Józef Piłsudski zaczynał od lewicy, po czym poszedł na prawo, podkreślając państwowotwórczą rolę tego obozu. Jarosław Kaczyński zaczął od centrum i jednak poszedł, jak się wydaje, w prawo, trafnie zresztą odczytując przesunięcie się polskiego narodu i społeczeństwa w kierunku wartości tradycyjnych i patriotycznych oraz prymatu interesu narodowego i państwowego nad interesami partykularnymi.
Czyj rząd dusz? Czy są jeszcze jakieś analogie? Na pewno jest jeszcze jedna. Nie wiem, czy spodoba się ona wszystkim moim kolegom z Prawa i Sprawiedliwości, których rodowody sięgają Porozumienia Centrum. Ale zaryzykuję. Formacja Lecha i Jarosława Kaczyńskich (PC, teraz PiS) okazała się najskuteczniejszym obozem politycznym III i IV RP. Tak jak piłsudczycy. Jednak oni podczas swoich rządów, zwłaszcza w drugiej połowie lat 30., już po śmierci „Komendanta” przesunęli się wyraźnie w prawo. Rządził wprawdzie obóz Piłsudskiego, ale rząd dusz w ostatnich kilku latach II Rzeczypospolitej stanowił już Obóz Narodowy. Niech wolno mi będzie zaryzykować tezę, że chociaż polityczna formuła PC/PiS okazała się najbardziej efektywna na polskiej scenie politycznej, nie tylko na prawo od centrum, to jednak w wymiarze ideowym w jakimś sensie sukces zanotowało Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe (ZChN), którego wartości i priorytety ideowe stały się fundamentem współczesnego Obozu Patriotycznego. Szczególnie PiS, zwłaszcza w ostatniej dekadzie. Oczywiście trzeba ten fenomen tłumaczyć właściwym odczytaniem potrzeb Polaków, które przesunęły na prawo całą scenę polityczną.
Zapewne analogii między władzami II i IV RP, a może po prostu podobieństw między obozem Józefa Piłsudskiego i obozem braci Kaczyńskich, jest więcej. Przychodzą one na myśl szczególnie teraz, gdy zostanie zaprzysiężony gabinet z prezesem Kaczyńskim w składzie – po raz pierwszy od jesieni 2007 r., a więc od 13 lat. Tym razem nie jako szefem rządu, lecz wiceprezesem Rady Ministrów. Kolejną analogią mogą być prezydenci. Ignacy Mościcki, wykreowany przez Piłsudskiego i pełniący tę funkcję w latach 1926–1939, oraz Andrzej Duda, wykreowany przez Jarosława Kaczyńskiego, który funkcję głowy państwa będzie sprawował przez dziesięć lat (2015–2025). Oczywiście różnica jest taka, że Ignacy Mościcki był wybrany przez parlament, a Andrzej Duda ma silny mandat demokratyczny od narodu (zresztą już po raz drugi).
Nie dać narzucić sobie cudzych interesów
Przestrzegałbym przed demagogicznymi analogiami „za wszelką cenę” między sanacją a obozem PiS. Są bowiem wyraźne różnice. Obecna formacja rządząca w Polsce jest bardziej zakorzeniona w nauce społecznej Kościoła katolickiego niż piłsudczycy. Ponadto Polska była wówczas częścią nieefektywnej, nieskutecznej i niemającej większego autorytetu Ligi Narodów. Ligi, która nie miała ambicji narzucania czegokolwiek jakiemukolwiek państwu narodowemu. Dziś jesteśmy w innej sytuacji – jesteśmy członkami Unii Europejskiej, w której rośnie tendencja do narzucania swojego politycznego, gospodarczego i często ideologicznego widzimisię państwom członkowskim UE. Zwłaszcza tym, które broniąc własnych interesów, nie zgadzają się z planami federalizacji UE bądź po prostu wchodzą w interesy najważniejszych państw Unii.
Takich różnic jest więcej, jednak dla mnie najważniejsze są analogie między rolą Józefa Piłsudskiego w II RP i rolą Jarosława Kaczyńskiego w obecnej Polsce. Przede wszystkim w zakresie formalnego uczestnictwa w rządzie.
niezalezna.pl/355076-naczelnik-wzmacnia-rzad |