Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
16 października 2020
"Honoratka" i szarlotka Pani Stefanii
Gabriela Pastuszak

Paryż 1959. Basia Kwiatkowska z Romanem Polanskim
W życiu każdego człowieka dużą rolę odgrywają wspomnienia i retrospekcje z okresu młodości i to one w późniejszym wieku rozczulają nas, przywołując niezapomniane smaki i zapachy rodzinnego domu oraz miejsc, w których mile spędzaliśmy czas lub tylko okazyjnie bywaliśmy. Dla mnie takim niezapomnianym miejscem była ”Honoratka“ - nieistniejąca już, legendarna, najsłynniejsza, powojenna, łódzka kawiarnia - działająca jako prywatny lokal w latach 1948-75 na parterze XIX- wiecznej frontowej kamienicy wzniesionej przez Ludwika Meyera przy ulicy St. Moniuszki 2 (blisko ul. Piotrkowskiej). Kawiarnia została założona przez dwie warszawianki panie Kwiatkowską i Pomirską, a kilka lat później przejęta przez łódzkie małżeństwo Stefanię i Bolesława Bruździńskich i stała się miejscem spotkań artystycznej bohemy.

Bywali tu głównie filmowcy, profesorowie i studenci ”Filmówki“, ale także literaci, naukowcy, lekarze, prawnicy, plastycy, muzycy i ....piękne dziewczyny. ”Honoratka“ w robotniczej Łodzi stanowiła enklawę spokoju ze swoim zapachem świeżo parzonej kawy (podobno kubańskiej) podawanej w filiżankach i azylem od przaśnej i szarej codzenności PRL-u.

Kawiarnia zajmowała małą salkę o powierzchni 30 do 36 m kw., w której znajdowało się kilka do kilkunastu stolików, drewniana lada w kształcie litery ”L“ z telefonem na blacie, włoski ekspres do kawy (nieliczny w Łodzi), gablotkę z ciastami (tylko sernik i szarlotka), 3 drewniane wieszaki i zegar z kukułką. W lokalu nie było toalety, a za tzw ”potrzebą“ chodziło się do knajpy "Halka” po przeciwległej stronie ulicy.

Kiedy po raz pierwszy w połowie lat 60-ch - jako nastolatkę- zabrała mnie tam moja Mama na kawę i “ciacho” (czyli szarlotkę ze śmietaną), absolutnie nie wiedziałam, że jest to miejsce “kultowe”. Pamiętam, jakie wrażenie na mnie zrobiła ta nieduża kawiarnia, gdzie panował półmrok, na ścianach pokrytych wiśniową tapetą wisiały zaśniedziałe lustra i kinkiety, a na wysiedziałych kanapach i fotelach siedzieli bywalcy lokalu (głównie mężczyźni) i głośno rozmawiali. Pozornie nikt nikogo nie słuchał, i tylko dyskretnie obserwował, kto wchodzi lub wychodzi z lokalu.

Mama przedstawiła mnie pani Stefanii (ikonie “Honoratki”), a znała ją z czasów, kiedy to z grupą lekarsko-naukową dość często tu zaglądała, zamówiła kawę, szarlotkę ze śmietaną, której połowę położyła na powierzchni kawy ( czyli zaiprowizowała kawę a la po wiedeńsku), a ja świeżo po lekturze “Łuku Triumfalnego” Remarqua pomyślałam, że znalazłam się w oazie paryskiego lub wiedeńskiego egzystencjalizmu.

Po latach, chyba z sentymentu do atmosfery “Honoratki”, odwiedzałam na paryskim Montmartre podobne kawiarenki delektując się kawą i lokalnymi ciastkami, brakowało tylko pani Stefanii z jej ciepłym i życzliwym uśmiechem. Menu “Honoratki” zawierało: kawę, herbatę, szarlotkę, sernik i sok żurawinowy, natomiast nie serwowano alkoholu, od którego przecież nie stronili artyści i to był fenomen tego miejsca. Można powiedzieć, że kawiarnia ta pełniła rolę krakowskiej “Jamy Michalikowej”, ale zupełnie o innym charakterze. Powstawały tutaj scenariusze i dialogi filmowe, omawiało się kogo i w jakim filmie obsadzić, jaką fotogeniczną dziwczynę nakłonić do zagrnia w filmie. Bywalcami “Honoratki” byli między innymi: Julian Tuwim, Jan Staudynger, Leonard Buczkowski, Tadeusz Chmielewski, Zbigniew Cybulski, Ewa i Wojciech Frykowscy, Janusz Gajos, Adam Holender, Roman Polański, Jerzy Skolimowski, Zygmunt Kałużyński, Basia Kwiatkowska, Krzysztof Komeda Trzciński, Daniel Olbrychski, Witold Sobociński, Zofia Saretok, Zdzisław Maklakiewicz i wielu, wielu innych znanych i lubianych.

Tą elitę filmową przyciągała unikalna atmosfera lokalu, gdzie też nagminnie plotkowało się i każdy bywalec wiedział o każdym wszystko lub prawie wszystko. Podobno w latach 50 i 60-tych bywanie w “Honoratce” nie wynikało jedynie ze snobizmu i mody, ale był to wręcz egzystencjalny obowiązek każdego reżysera, aktora i studenta, by codziennie znaleźć choćby 5 minut na szybką kawę i ciasto domowej produkcji pani Stefanii. Ja też komplementowałam jej szarlotkę, przez co zyskałam sympatię pani Stfanii i chociaż nie jestem żadną artystką to nadal z zamiłowaniem poświęcam się sztuce cukierniczej.

W “Honoratce” Polański świętował sukces filmu “Dwóch ludzi z szafą”, tu poznał swoją pierwszą żonę Basię Kwiatkowską i zawiązał przyjaźń ze słynnym potem jazzmanem Krzysztofem Komedą. Powstały tam rownież pomysły wielu filmów - między innymi debiutu J. Morgensterna “Do widzenia do jutra”, debiutu pełnometrażowego filmu Polańskiego “Nóż w wodzie” oraz “Walkowera” Jerzego Skolimowskiego. Natomiast autentyczne dialogi prowadzone w kawiarni znalazły się w filmie Andrzeja Wajdy “Niewinni czarodzieje”. Local został uwieńczony w filmach: A. Bohdziewicza “Kalosze szczęścia" oraz w ”Ich dzień powszedni“ Aleksandra Ścibora-Rylskiego. W jej wnętrzu zostały też zrealizowane sceny ”Cafe Mocca“ - kawiarni z 5 odc. serialu ”Stawka większa niż życie“ w reż. Andrzeja Konica.

Jeszcze na początku lat 70-tych wpadałam z moją Siostrą Asią na szybką kawę lub herbatę z ciastem, a potem zniknęłyśmy z Łodzi (miejsca naszego urodzenia) z miłymi wspomnieniami ul. Piotrkowskiej i ”Honoratki“. Niestety w 1974 pani Stefania zmarła a z Nią legenda tego miejsca. Lokal upaństwowiono i odtąd chylił się ku upadkowi, by w 1-szej połowie lat 90-tych zamknąć na dobre swoje podwoje.

W 2012 została odsłonięta tablica pamiątkowa - poświęcona pani Stefanii Bruździńskiej - wmurowana w ścianę kamienicy przy ul. Moniuszki 2 autorstwa Mariana Koniecznego. O legendzie kawiarni ”Honoratka opowiada para-dokumentalny film Leopolda Rene Nowaka “Czarodzieje Honoratki", który polecam obejrzeć na You-Tube - naprawdę warto. Natomiast dla tych, którzy lubią dobrą szarlotkę polecam mój przepis zainspirowany legendarnymi wypiekami pani Stefanii z ”Honoratki“.


Składniki:
Ciasto: 3 szkl. mąki pszennej, 1 szkl. cukru pudru, 250 g schłodzonego masła, 2 żółtka, 3-4 łyżki śmietany.
Nadzienie: 1 kg winnych jabłek, 4 łyżki cukru, 2-3 łyżeczki tartej bułki, 1 łyżeczka cynamonu, 2 łyżki posiekanej skórki pomarańczwej lub rodzynek
Lukier: 1 szkl. cukru pudru, 1 łyżka soku z cytryny, 2 łyżki calvadosu, 1 łyżka gorącej wody.
Wykonanie: Z przesianej mąki i cukru pudru, drobno posiekanego masła i żółtek zmieszanych ze śmietaną szybko zagnieść gładkie ciasto, zawinąć w folię i odłożyć na 1/2 godziny do lodówki. Jabłka obrać, poszatkować, odrzucając gniazdka nasienne, zagotować z 2-3 łyżkami wody, dodać cukier, cynamon, skórkę pomarańczową lub rodzynki, chwilkę podsmażyć, mieszając, aż marmolada się zagęści.

Ciasto podzielić na 2 części, jedną cienko rozwałkować, wyłoźyć na blaszkę (ok 20x20 cm), pokłuć widelcem i podpiec (ok 15 min w temp 180 st. C) na bardzo jasny złoty kolor. Wyjąć z piekarnika, wyłożyć boki blachy paskami ciasta, posypać podpieczony placek tartą bułką , położyć marmoladę. Z reszty ciasta utoczyć wałeczki i gęsto poukładać na marmoladzie. Piec ok 30-40 min w temp 180 st. C. po ostygnięciu polukrować.
Lukier: Utrzeć przesiany cukier puder z sokiem z cytryny, calvadosem i wodą. Jeśli będzie za gęsty dodać trochę więcej wody.
Po ostudzeniu kroić w kwadraty i podawać z bitą śmietaną lub lodami waniliowymi.

Smacznego
Gabriela