Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
27 kwietnia 2021
Sto lat, Kochany Pasterzu Nasz!
Ernestyna Skurjat-Kozek. Foto Puls Polonii

Czwarta niedziela wielkanocna to Niedziela Dobrego Pasterza. Znakomita data na świętowanie jubileuszu 50 rocznicy urodzin naszego Kapłana, Pasterza, Przyjaciela i Bliźniego Nr 1 – Ks. Rektora Artura Botura. W minioną niedzielę 25 kwietnia 2021 było w Marayong wyjątkowo gwarno oraz tłoczno. Msza św. w sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej zgromadziła byłych i obecnych parafian księdza Artura, nie tylko z Sydney (jak np. z Kirribilli), ale i z Melbourne (nie tylko z Keysborough).Uroczystą Mszę św. wraz z Jubilatem koncelebrowali ks. Prowincjał Tadeusz Przybylak, ks. Przemysław Karasiuk, ks. Józef Kołodziej i zmartwychwstaniec z Melbourne, ks. Andrzej Madry.

Homilię z pięknymi słowami pod adresem Jubilata wygłosił ks. Tadeusz. Kiedy rozległy się huczne brawa licznie zgromadzonych wiernych ks. Artur podziękował za oklaski zaznaczając, że ofiaruje je Dobremu Pasterzowi – Jezusowi Chrystusowi. Serce się radowało na widok wypełnionej świątyni, a ucho cieszyło na dżwięk śpiewów. Nareszcie można chwalić Boga śpiewając radośnie pełnym głosem.




W odświętnym nastroju przenieślismy się do Sali parafialnej im. Jana Pawła II.Na długim „szwedzkim” stole nieopodal bufetu składaliśmy „daniny”, jako że każdy z nas przyniósł coś na wspólną ucztę. Powoli zasiadaliśmy za stołami na krzesłach dziś odświętnie odziane w białe garniturki.Jakoś się wszyscy pomieścilismy, choć w pierwszej chwili wydawało się, że jest nas dużo za dużo. Ścisk i gwar i piski dzieciarni. W takich warunkach nie wszystko sie udało usłyszeć i zobaczyć. Udało mi się jednak wypatrzyć wielebnych gości: ks. Jurka Słowińskiego z Wollongong, księży Dominikanów Andrzeja i Piotra, ks. Jana , ks. Antoniego i ks. Edmunda. Były też Nazaretanki, s. Małgorzata, s. Agnieszka i s. Basia.














Telepatycznie łączyłam się z księżmi Przemysławem i Andrzejem, którzy niedawno ukończyli 50 lat. Myślę, że nasze chóralne STO LAT ucieszyło również ich serca. No właśnie, pierwsze STO LAT zaintonowała szefowa Lajkonika, Urszula Lang. Życzenia w imieniu Lajkonika przekazała Abigail, okazale prezentująca się w stroju z epoki napoleońskiej, a przepiękny bukiet wręczyły Maja i Matylda w kolorowych strojach śląskich. Były też życzenia i bukiety od Komitetu Duszpasterskiego, wręczane przez Panią Renatę i Pana Hieronima. Trzeba też wspomnieć o życzeniach, jakie wraz z kwiatami składały przedstawicielki społeczności z Retirement Village...oraz inne, prywatne osoby.


W kolejce do ozdobionego herbacianymi różami trzypiętrowego tortu wykonanego przez mistrzynię Tereskę ustawili się oczywiście milusińscy. Redaktorce udało się posmakować trochę pysznego tortu z porcji jej wnuczka, który był jednym z pierwszych w kolejce!






Nie wszystkich dostrzegłam, ponieważ z racji mojej kondycji fizycznej nie mogłam śmigać po sali. Cichutko marzyłam sobie, żeby podobne, masowe imprezy były jednak prowadzone przez konferansjera. Z dobrym mikrofonem w garści byłby w stanie dopilnować programu oraz porządku. Moim zdaniem goście mają prawo znać program, przynajmniej główne jego punkty. Owszem, był mikrofon, być może w sam raz na imprezy 50-osobowe, ale stanowczo za słaby na takie liczne zgromadzenie. Zreszta nie robiono z niego za bardzo użytku, a szkoda, bo zabrakło go zwłaszcza w końcowym, dostojnym punkcie programu.

Rozmawiałam na ten temat. Jedni potwierdzali, że za słaby mikrofon, drudzy zaś, że to wina widowni, bo konsumuje i hałasuje, czyli jest niekulturalna, a taką trudno okiełznać. Taka sytuacja powtarza się regularnie w czasie imprez masowych. Pamiętam, w czasie jednej z akademii przemawiała nasza pani konsul. Hurgot na sali był niemożliwy. Mikrofon za słaby, publika za głośna, zabrakło odważnego do tupnięcia nogą. Do dziś nie wiem, o czym była mowa w tamtym przemówieniu.

Na szczęście program artystyczny nie ucierpiał ani z racji gwaru ani słabego mikrofonu. Głośniki były OK, tancerze też nie szczędzili głosu, zatem mogliśmy podziwiać nowiutki taniec śląski w wykonaniu młodszych Lajkoników w ślicznych, oryginalnych wiankach z koralikami, a następnie zachwycać się Mazurem ze „Strasznego dworu” tańczonego w napoleońskich muślinach. Osobnym punktem programu były śpiewy i tańce gdzieś w pobliżu stołu Jubilata, ale na tańce za bardzo miejsca nie było, więc pałeczkę przejął gość z Wollongong, ks. Jerzy. Grał na akordeonie, grał długo i dziarsko, a repertuar miał niewyczerpany.

Atrakcją dnia był oczywiście pokaz zdjęć Jubilata ukazujący różne okresy z jego życia... od kołyski poczynając. Które fotki się gościom najbardziej podobały, można było ocenić po brawach i okrzykach, które dokładnie określały stan naszych uczuć: aprobaty, uznania, zdziwienia, rozbawienia...Niezwykłe, ile to emocji można wyrazić bez słów!






Sympatyczna pamiątka dla wiernych z Kirribilli. Kto jeszcze pamięta te pikniki nad Manly Dam?






Jak to zwykle „na akademiach” bywa, po występach artyści znikają. Tak i tym razem. Spocona młodzież pakuje stroje i wraz z rodzicami rusza do domu. Gdy zrobiło się przestronniej, ludzie zaczęli robić porządki i odnosić naczynia, pojawili się więc członkowie komitetu zdejmując obrusy i fotelowe okrycia. Niektórzy potraktowali to chyba jako znak, że „już do odwrotu głos trąbki wzywa” i zaczęli się pakować do odejścia. Niedaleko mnie siedział fenomenalny pianista - szopenista, Krzysztof Małek, ale nie było jasne, czy wystąpi i kiedy. Jego występ miał się odbyć podobno jako prywatna niespodzianka dla kapłana, ale kapłana jakiś czas nie było, bo żegnał zamiejscowych gości. Gdy wrócił, Basia i Grzegorz Dąbrowa – zagorzali wielbiciele talentu Krzysztofa - szybko zrobili przygotowania do mini-koncertu, przede wszystkim wyciągając pianino zza kurtyny.








Redaktorka zasłuchana w nokturnowe nutki...Obok Pani Marysia, która przez lata pomagała na plebanii, pożegnana w czasie Mszy św.... powracająca do Kraju.


A ten po prawej to ks. Jerzy, niezmordowany akordeonista


Skupiliśmy się wszyscy wokół sceny i w błogim skupieniu wysłuchaliśmy Nokturnu Chopina, a następnie słynnego Poloneza Heroicznego. Ludzi poderwało do owacji na stojąco. Dzięki Bogu są w Polonii ludzie świadomi tego, jakiego utalentowanego pianistę mamy wśród nas. Potem na bis była Etiuda Rewolucyjna. Na koniec pianista zagrał „Sto lat” oraz nasz hymn narodowy, który zaśpiewaliśmy dumnie i ze wzruszeniem. Miejmy nadzieję, że to niedzielne wydarzenie utkwi Naszemu Kapłanowi w pamięci na następne 50 lat. I tylko Pan Bóg na niebie już teraz wie, kto i gdzie zaśpiewa ks. Arturowi Mazurka Dąbrowskiego z okazji setnej rocznicy urodzin...

Ernestyna Skurjat-Kozek