Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
2 maja 2021
Demokracja na niby (w cieniu Tanatosa)
Marek Baterowicz
Kiedy po roku 1989 trąbiono nam o demokracji, ponieważ wprowadzano wolne wybory, oczywiście pomijano inne kryteria nowego ustroju jak zwłaszcza niezależne sądy, bez których demokracja jest fikcją. Polacy zaczęli więc kojarzyć demokrację z upragnionym liczeniem wolnych głosów, co w PRL-u było niemożliwe, jak dobrze pamiętamy, z doświadczeń przy urnach. A uwłaszczeni peerelczycy zacierali rączki i organizowali media w taki sposób, by ich gazety i ich telewizje dominowały w III RP, a że o majątek zadbali wcześniej, uzyskali szybko ogromną medialną przewagę.

Prof. Cenckiewicz mówił, że gdyby ujawnić jak powstała TVN to obywatele otworzyliby oczy, niestety przywódcy narodu do dzisiaj twierdzą, że nie nadszedł jeszcze czas na takie rewelacje. Niesłusznie, bo kiedy PiS z trudem repolonizuje media, wykupując je z rąk niemieckich, targowiczanie protestują i idą z wnioskiem do sądu o unieważnienie tej patriotycznej transakcji. Oto w jak absurdalnym punkcie dziejów jesteśmy: nie wolno nam bronić niezależności polskich tytułów prasowych! Sami podkopujemy sobie suwerenność. Tak z tego wynika, choć robią to wszędobylscy peerelczycy. Są obrotni od pierwszych dni tzw. transformacji, kręcili się z teczkami pieniędzy w strategicznych miejscach przebudowy państwa. I starali się, by z tej przebudowy nic nie wyszło, choć pozory transformacji należało zachować jak pozornie wolne kanały telewizji i redakcje pism.

Tylko niektóre były niezależne, a niestety nie był to mainstream. Ludzie jednak cieszyli się, bo mieli wolne wybory i tym szczątkowym kryterium odfajkowali demokrację. Niestety, gdy działa tylko to kryterium demokracja kuleje, bez niezależnych sądów czy wolnych mediów po prostu nie istnieje. Wiedzieli o tym peerelczycy, układ post-komuny przypilnował zatem, aby prezydent Duda (zaufał mu nazbyt prezes Kaczyński) zawetował ustawę reformującą wymiar sprawiedliwości, a potem ustawę degradacyjną. Prezydent stał się więc hamulcowym bardzo potrzebnej reformy RP, bronił niestety schroniska dawnej kasty sędziów i prokuratorów, których rodowód sięga stalinizmu.

Wtedy to polscy komuniści i sowieccy towarzysze zdewastowali nam wymiar sprawiedliwości, czyli niezawisłe sądy i sprawną prokuraturę przedwojennej Polski produkując „prawników” na przyśpieszonych kursach. Tędy wdarli się do gmachów Temidy kaci polskich patriotów jak Stefan Michnik, Igor Andrejew, Gustaw Auscaler, Emil Merz, Maria Gurowska, Paulina Kern czy Helena Wolińska-Brus i wielu innych pod egidą Bermana. Byli potrzebni komunistom dla siania terroru. Ci „terroryści” zza biurek to ojcowie „prawniczych” kast, wyhodowanych w PRL-u, które trzęsą do dziś wymiarem „sprawiedliwości”. Naciski na prezydenta musiały być niebagatelne, skoro uległ im i wetował pisowski projekt oczyszczenia Temidy. Negatywne skutki tego weta są ogromne i objawiają się na różnych płaszczyznach. Liczne malwersacje sygnalizują, że korupcja jest grzechem powszednim wielu obywateli, przestępstwa te – choć ścigane – rzadko kończą się osądzeniem aferzystów. Często prokuratura umarza dochodzenia i wypuszcza – pewnie nie bezinteresownie – delikwentów, zanim sprawa trafi na wokandę. Oto obraz korupcji w III RP, dotyczy ona sądów i prokuratury. Dlatego oczyszczenie Temidy było i jest koniecznością, a weto Dudy wyrządziło wielką szkodę projektowi naprawy, także wielką krzywdę społeczeństwu, które było okradane w tylu aferach. Historia III RP to wysyp afer, amatorów nielegalnego wzbogacenia się znalazło się wielu. O skali problemu mówi to, że już w latach 2005-2007 ( w okresie pierwszych rządów PiS-u) minister Ziobro słusznie alarmował, że opozycja z PO tworzy front obrony przestępców. Walka PiS-u z przestępczością zorganizowaną i gangami była więc trudna. Pisałem o tym na tych łamach w felietonie „Front obrony przestępców” ( 19.09.2007), który niestety dziś – po czternastu latach niewiele stracił na aktualności. Po roku 2007 Tusk niszczył zaś CBA, a dziś dzika opozycja dalej broni aferzystów ( doktryna Neumana z PO ), gdy UE wspiera siły korupcji blokując nam reformę Temidy. Zdumiewa, że prezydent Duda – w końcu doktor prawa – nie stanął na wysokości zadania i dopuścił się sabotażu reformy wymiaru sprawiedliwości. Być może naciski (a może i szantaże ) układu stojącego za korupcją były tak silne, że nie miał innego wyjścia. Gdyby tak tłumaczyć jego weto, to w takim razie jaka jest w ogóle przyszłość Kraju ? Czy Polska nigdy nie odzyska normalnie funkcjonującego wymiaru sprawiedliwości, którym dysponowała w okresie II RP?

Gdyby przyjąć tę smutną hipotezę los demokracji u nas nie zapowiada się najlepiej. W tej nieukończonej III RP, gdzie działają ludzie z dawnych służb peerelowskich, tyle że w nowych mundurach, i kontaminują proklamowaną demokrację nadal istnieją warunki dla reaktywowania sił antydemokratycznych, zwłaszcza że po jedenastu latach nie tknięto nikogo za doprowadzenie do smoleńskiej „katastrofy”. Taka bezkarność może zachęcić nowych spiskowców. Tanatos – bożek śmierci – czuwa w pobliżu z sarkastycznym uśmiechem.

Cień tanatoskracji pada na naszą niepełną jeszcze demokrację, której jedynym kryterium jest liczenie głosów. Brakuje jej niezależnych sądów i obiektywnej prokuratury, co wynika ze spadku po epoce PRL-u. W jej pierwszej fazie, w latach stalinizmu, bożek śmierci działał masowo i jawnie – była to tanatoskracja otwarta i bezkarna. Od roku 1956 śmierć aplikowano Polakom już selektywnie, ale zawsze poprzez nieznanych sprawców, peerelczyków. W okresach kryzysu jak grudzień 1970 czy stan wojenny tanatoskracja wracała pełną parą. Z początkiem III RP miała charakter selektywny ( np. likwidowano prezesów NIK-u, którzy szukali winnych defraudacji w aferze FOZZ ),ale za rządu premiera Tuska diaboliczny plan użycia bomby w Tupolewie oznaczał powrót do tanatoskracji na pełną skalę. W smoleńskiej hekatombie zginął prezydent i jego elita, polityczni przeciwnicy Platformy „Obywatelskiej” – partii założonej przez byłe służby tajne PRL-u. Bożek śmierci zebrał wielkie żniwo, a PO przejęła następnie pałac prezydencki.

Zauważmy, że w skali tanatoskracji są dwa jej bieguny: z jednej strony system tanatoskracji ukrytej ( jak np. w okresie 1956-1970 czy w latach seryjnego samobójcy za rządów PO-PSL), a z drugiej strony system tanatoskracji otwartej jak okres stalinizmu czy obecnie wojskowa dyktatura w Myanmar. Dotyczy to śmierci stosowanej z powodów politycznych, istnieje jednak i tanatoskracja, której żywiołem są zabójstwa pospolite, generowane przez niepraworządność i kulejący wymiar sprawiedliwości, tak dalece pozbawiony respektu, że popychający ludzi do najgorszych przestępstw. Drastyczne zabójstwa w Polsce, dokonywane często przez młodocianych, na tle narkotyków, alkoholu lub z powodów tak błahych jak ochlapanie kogoś wodą z kałuży wskazują, że społeczeństwo jest głęboko chore i wymaga terapii. Nastolaty mordują się wzajemnie albo atakują emerytów, mordują też rodziców, by zdobyć środki na narkotyki, a wnuczek za odmowę pieniędzy na dopalacze wyrzuca babcię z balkonu! Te barbarzyńskie akty zwyżkują, a skostniały i chory system sądowniczy sytuacji nie uzdrowi. W dodatku na przejściach dla pieszych giną ludzie i dzieci! Obowiązkiem prezydenta wszystkich Polaków – jak głosi oficjalna formuła – jest więc znaleźć remedium na tę plagę zbrodni, która się szerzy nawet w czasach pandemii. Prawnik nie może tolerować bezprawia. Zwołanie posiedzenia rady prezydenckiej poświęcone tym zagadnieniom jawi się jako konieczność, a jeżeli nie sprosta temu doktor prawa Andrzej Duda, Polacy będą musieli poszukać lepszego prezydenta, który zdoła uleczyć naród i państwo w jednym nieszczęściu dziś złączonym. A tanatoskrację musimy w końcu zastąpić pełnokrwistą demokracją. Bożka śmierci usunąć na śmietnik, zrobić miejsce dla afirmacji życia w parametrach godnych zasad demokracji. Demokrację na niby zastąpić demokracją rzeczywistą – z niezależnymi sądami, prokuraturą odporną na korupcję i z repolonizacją mediów. Dopiero wtedy III RP stanie się prawdziwą Rzeczypospolitą z prawami dla każdego i z wolnością dla wszystkich.

Marek Baterowicz