Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
22 grudnia 2021
Muzyk, Polak, przyjaciel
wspomnienie o Romanie Syrku
Są ludzie, którzy odchodząc, zostawiają po sobie niezapełnioną pustkę w społeczeństwie. Do takich, bez wątpienia, należy śp. Roman Syrek. Przybył z rodziną do Australii w latach 1990-tych, porzucając znakomitą karierę w Polsce. Absolwent Szkoły Muzycznej w Krośnie, później Akademii Muzycznej w Katowicach, otrzymał pierwszą nagrodę w konkursie improwizacji jazzowej Złota Tarka w 1981 r., w Warszawie. Grał w wielu zespołach jazzowych w kraju i za granicą.

Roman Syrek, wraz z żoną Elą, córkami Anią i Alą, i małym wtedy synkiem Jankiem, bez trudu zdobyli sobie wdzięczność i zaufanie polskiej społeczności w Melbourne. Życzliwi i bezpośredni w kontakcie osobistym, chętni do pomocy, wkrótce stali się nieodzownymi uczestnikami wszelkich imprez o charakterze muzycznym. Roman Syrek grał na puzonie, a także pianinie, saksofonie i akordeonie. Akompaniował artystom. Często też występował z dziećmi: Anią na wiolonczeli, Alą na skrzypcach i Jankiem, który, jak Tata, grał na różnych instrumentach.

Roman Syrek brał udział w festiwalach PolArt, a także w corocznym Festiwalu Polskim na Federation Square. Pewnego roku spotkał dawnych znajomych z zespołu, przybyłego gościnnie z Polski. Zaprosili kolegę na scenę, radując widzów spontanicznym występem.

Brał udział w koncertach “Polskie Kwiaty”, przejmując funkcję dyrektora artystycznego po odejściu śp. Tomasza Śpiewaka. Grał na wszystkich koncertach charytatywnych zorganizowanych przez Koło Literackie. Brał też udział w innych działaniach Koła: jego wykład na temat argentyńskiego tanga, z przykładami na akordeonie, stanowił dla słuchaczy niezapomniane niedzielne popołudnie. Po ukończeniu 55 lat zapisał się do Klubu Seniora w Rowville, angażując się w poczynania muzyczne klubu. Współpracował z wieloma artystami, między innymi, śp. Gwidonem Boruckim, pierwszym odtwórcą piosenki “Czerwone maki na Monte Casino”. Nie zamykał się zupełnie w polskim środowisku, grając też w różnych zespołach australijskich. Jest to bez wątpienia niekompletny inwentarz działalności społecznej Romana Syrka.

Rodzina Syrek była niezaprzeczalnie instytucją. Wydali kilka płyt z nagraniami, pod może trochę tyraniczną dyrekcją Romana, który wymagał od siebie i innych najwyższego poziomu. Chyba jednak gra na żywo była jego największą pasją: momenty kiedy, jak to z zadowoleniem określił po jednym z koncertów, nawiązywała się ciekawa rozmowa z widownią. Dom państwa Syrek był ciepły i otwarty dla ich wielu przyjaciół. Miło było od czasu do czasu wpaść na pogadankę i lampkę domowej roboty “krupniku”. Zdawało się jakby Roman i Ela do ceglanego domu w Melbourne przeszczepili cząstkę ukochanego Krosna.

Do tego też Krosna zatęsknili po przejściu Romana na emeryturę. Po wielu latach przebytych w Australii, postanowili wrócić na stałe do Polski. Było nam wszystkim smutno pożegnać przyjaciół, ale wkrótce pocieszyliśmy się oglądając zdjęcia i nagrania video pokazujące Romana grającego z okolicznymi zespołami. Byliśmy dumni widząc go biorącego udział w jubileuszowym koncercie Ewy Bem. Wyglądał jak człowiek, który na reszcie odetchnął rodzimym powietrzem.

Niestety ten jego “złoty powrót” trwał tylko kilka miesięcy. Nocą z 29 na 30 listopada Roman Syrek odszedł z tego świata w wieku 69 lat. Ubolewając nad tym zbyt prędkim odejściem Romana Syrka, jesteśmy wdzięczni za to, że te ostanie miesiące jego życia były bez wątpienia wypełnione poczuciem spełnienia i radości. Jesteśmy wdzięczni za czas i nietuzinkowy talent, który, będąc tu, poświęcił naszemu polonijnemu “światkowi”. Jesteśmy wdzięczni za jego życzliwość i przyjaźń, za to że na drodze życia spotkaliśmy Romana Syrka.

W imieniu członków Koła Literackiego, a sądzę, że i całej Polonii wiktoriańskiej, pragnę złożyć najserdeczniejsze wyrazy współczucia żonie Romana, Eli, dzieciom Ani, Ali i Jankowi, a także ich rodzinom: gdziekolwiek jesteście na świecie, sercem jesteśmy z Wami.

Monika Athanasiou