W toruńskiej Akademii Kultury Społecznej i Medialnej odbyło się w sobotę sympozjum zatytułowane „Oblicza pandemii”. Prelegenci różnych specjalności mówili o rozmaitych aspektach sytuacji wykreowanej przez polityków, media i szeroko pojęty świat medycyny w ciągu ostatnich dwóch lat.
Profesor Andrzej Kochański, specjalista genetyki klinicznej i laboratoryjnej zwrócił uwagę na kwestię ochrony danych genetycznych w dobie tak zwanej pandemii.
– W Polsce nie mamy ochrony genomu i danych genetycznych. (…) Ustawy jak nie było tak nie ma, od lat. Dlaczego te dane są bardzo wyjątkowe? One mówią o naszych różnych predyspozycjach, na przykład do nowotworów złośliwych, różnych chorób neurodegeneracyjnych. Genetyka sportu mówi wiele o naszej wytrzymałości fizycznej, ale również o predyspozycjach do ciężkiego przebiegu chorób zakaźnych – wskazywał. Nasz genom jest niepowtarzalny, niezmienny, pozwala na doskonałą identyfikację człowieka. Tylko na podstawie danych genetycznych możliwe jest już rekonstruowanie chociażby rysów twarzy.
Dane genetyczne są obecnie masowo zbierane przez państwa, na przykład za pomocą tanich testów, a także przez firmy biotechnologiczne. Są one zdolne do wykorzystywania ich do różnych celów, niekoniecznie korzystnych. Przykładowo, do produkcji selektywnej broni biologicznej, szkodliwej tylko wobec wybranych populacji.
– Tracimy element bezpieczeństwa, element prawny, który się nie rozwija, ponieważ testy uległy globalizacji. Materiał jest przewożony, dane są przesyłane. Mówimy o testach na predyspozycję do zachorowania. To jest część medycyny, która ratuje nasze życie, ale pomyślmy o tym, co jeszcze przekazujemy, wykonując badania genetyczne tym, którzy z jakiegoś powodu nam je oferują – przestrzegał prof. Kochański.
Na końcu artykułu podano linki do wszystkich wykładów wygłoszonych w minioną sobotę.
W innym wykładzie dr Włodzimierz Bodnar, pulmonolog i pediatra opowiadał o praktyce leczenia covid-19. – Ważne są dwa czynniki: hamowanie replikacji wirusa oraz leczenie następstw i powikłań przez niego wywoływanych – mówił. Jego przemyska przychodnia przyjmuje dziennie 400-500 pacjentów i za pomocą własnego protokołu leczenia z użyciem amantadyny bardzo skutecznie leczy skutki infekcji koronawirusem. Jak zwrócił uwagę lekarz, Rada Medyczna przy premierze w ciągu swojej działalności nie zaproponowała ani jednego schematu hamowania rozwoju choroby w jej wczesnym stadium.
– Amantadyna czy jakikolwiek inny środek w leczeniu covid-19 jest potrzebny do stabilizacji, czyli hamowania replikacji wirusa. Żaden antybiotyk nie hamuje repliki wirusa i my wiemy dobrze, że aby z wirusem sobie poradzić, to z reguły bazujemy na swojej odporności. Jeśli chodzi o tę chorobę, to musimy mieć zawsze jakiś czynnik, który hamuje nam rozwój wirusa. Wtedy też odporność zaczyna sobie dobrze radzić i w końcu przełamuje wirusa i choroba się cofa – tłumaczył doktor Bodnar.
Doktor Paweł Basiukiewicz, kardiolog, internista poddał krytyce wyniesienie covid-19 do rangi choroby numer jeden. Na zaangażowaniu w jej zwalczanie, zresztą w dużej mierze chybionym, bardzo stracili cierpiący na inne przypadłości. Dużą rolę w wykreowaniu obecnej dramatycznej sytuacji związanej z wysoką tzw. nadmiarową śmiertelnością miała prowadzona w mediach kampania strachu. – Zdrowie to coś więcej niż zdrowie somatyczne. To także zdrowie psychiczno-duchowe oraz społeczno-ekonomiczne. (…) Nie można na ołtarzu jednej choroby składać wszystkich innych – podkreślał prelegent.
Podczas sympozjum glos zabrał również między innymi dr Zbigniew Martyka, ordynator oddziału zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej. Wypunktował szereg błędnych posunięć stosowanych w „walce z pandemią” począwszy od nieustannej kampanii wzbudzania lęku, poprzez przeciwskuteczne, szkodliwe zalecenia w rodzaju zasłaniania twarzy, pozostawania w domach (czyli unikania wysiłku, kontaktów a dotleniania organizmu), nachalnego nakłaniania do przyjmowania preparatu genetycznego o nieznanych skutkach ubocznych. – Przypomnę jak kiedyś z rozbrajającą szczerością wypowiadał się główny inspektor sanitarny, Jarosław Pinkas: „wygenerujemy takie emocjonalne zapotrzebowanie na szczepionkę, że wszyscy będą się chcieli zaszczepić”. Można to zrozumieć w ten sposób, że ludzie będą do tego stopnia straszeni, iż będą się decydować na działania medyczne nie zawsze konieczne i nie zawsze bezpieczne – mówił. Tego typu przykładów fałszywej pandemicznej narracji przytoczył cały szereg.
Redaktor Jan Pospieszalski podjął wątek wpływu mediów – hojnie sponsorowanych przez wielkie koncerny oraz rządy – na jednostronny przekaz, jaki sączy się od dwóch lat do świadomości odbiorców.
– Media, chcąc zarobić, tak tworzą wiadomości, aby zaciekawić ludzi (śmierć wielu osób, epokowe wydarzenie, globalny problem łączący, eskalacja problemu, nowa terminologia i nowe twarze, heroiczna opowieść, terminologia wojenna). Wykorzystują przy okazji emocje i naturalny instynkt. Akceptowały też decyzje władz, a nawet łączą się w narracji covidowej, mimo różnych stanowisk ideologicznych. Nagle z dnia na dzień wylansowano nowych celebrytów – lekarzy, którzy zamiast leczyć chorobę wywołaną przez koronawirusa, nie wychodzą ze studia, gdzie odgrywają role ekspertów – zauważył.
Prawnik Łukasz Bernaciński z zarządu Instytutu Ordo Iuris mówił o przepisach stosowanych w ramach przeciwdziałania „pandemii”. Ich niejednokrotnie wątpliwe oparcie w prawie, nielogiczność i sprzeczność niekoniecznie okazały się korzystne, i to z wielu punktów widzenia.
– Problemem nie jest prawodawstwo, a metody zwalczania epidemii. Są to głównie ograniczanie wolności jak kwarantanny, lockdowny, limity w kościołach. Były też ograniczenia w badaniach, które nie były nakładane z ustawy. (…) Wiele z tych ograniczeń może nie być uznawane przez prawników, a nawet były nieskuteczne, a ze względu na sposób wprowadzenia – mogły budzić niepokój społeczny – podkreślał.
Prelegent zaznaczył, iż w Polsce różne związki wyznaniowe odmiennie podeszły do ograniczeń, jakie usiłował narzucić im rząd. – Chociażby cerkiew prawosławna bardzo skutecznie broni się przed realizacją restrykcji, powołując się na swoją autonomię.
...I taka autonomia wpisana jest również w artykule 25. Konstytucji RP. Tradycyjnie autonomia Kościoła jest rozumiana jako autonomia wewnątrz budynków, tak to można powiedzieć. Wszystko, co dzieje się w murach kościoła, należy do jurysdykcji Kościoła, a nie państwa. Stąd chociażby rozwiązania w konkordacie, które wymagają porozumień między władzą kościelną a państwową – wyjaśniał. – Natomiast w Polsce sami biskupi poprosili, żeby jakieś ograniczenia na Kościół nałożyć. Można się porozumieć, ale warto pamiętać, że Kościół ma pewne prawa i jeśli chce, może z nich korzystać – podkreślał.
źródło pch24.pl
A oto linki do wszystkich wykładów wygłoszonych w minioną sobotę w Toruniu:
Ojciec dr T. Rydzyk, Dyrektor Radia Maryja
Ks. dr Z. Klafka
Dr Beata Brożek
Michał Czerwiński
Dr Paweł Basiukiewicz
Ks. prof.
P.Bortkiewicz
Dr M. Sobolewski, statystyk
ŁUKASZ BERNACINSKI, ORDO IURIS
Dyskusja panelowa
Prof. A. Kochanski
Dr W. Bodnar
Dr Zbigniew Martyka
Redaktor Jan Pospieszalski. MUST WATCH
|