Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
26 maja 2022
Od Matki Polki do Polki samowolki
Prof. Piotr Szukalski
Ciekawe badanie! Gotowość do rodzenia dzieci w Polsce jest niska, co odzwierciedla zmiany kulturowe, polegające na odchodzeniu od wzorca matki Polki na rzecz Polki pracowniczki, podróżniczki i ogólnie „Polki samowolki” - powiedział PAP demograf prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego.Te zmiany sprawiają, że pewna część kobiet - kilkanaście, a może i 20 proc. - nigdy nie zostanie matką. Natomiast te kobiety, które decydują się na rodzenie dzieci, czynią to zdecydowanie później, niż działo się to w pokoleniu ich matek, a zwłaszcza babek. Na dodatek czynią to mniej chętnie - jeśli rodzą to jedno, dwoje dzieci. Trzecie i czwarte już bardzo niechętnie — powiedział PAP demograf, prof. Piotr Szukalski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.

Zdaniem badacza, mimo poprawy instytucjonalnego zaplecza rodzicielstwa, na którą złożyło się m.in. wprowadzenie świadczenia 500 plus, w kraju mamy do czynienia z utrzymywaniem się niskiej gotowości do rodzenia dzieci. W ostatnim ćwierćwieczu współczynnik dzietności, informujący o tym, ile dzieci typowa kobieta urodziłaby przy utrzymaniu się warunków z danego roku kalendarzowego, przyjmuje wartości najczęściej między 1,3 i 1,4. Za ubiegły rok współczynnik dzietności wyniósł 1,32 i w ciągu poprzedzających go dwóch lat odnotowano spadek o 0,1 - to bardzo dużo, ale należy ten fakt powiązać przede wszystkim z wystąpieniem pandemii — zaznaczył demograf.

Przypomniał, że pod koniec lat 80. XX wieku, mediana wieku matek rodzących swoje pierwsze dziecko wynosiła 23 lata. Obecnie ten wiek wynosi ponad 28 lat. Jeśli chodzi o wydawanie na świat drugiego dziecka, mediana z 26 lat przeniosła się na powyżej 31 lat. Na przestrzeni około 30 lat, wiek rodzenia pierwszego dziecka podniósł się zatem o ok. 5 lat.

Ten wiek podnosi się sukcesywnie i w efekcie - z matematycznego punktu widzenia - część urodzeń, która powinna wystąpić w danym roku, nastąpi dopiero w przyszłym, co zaniża poziom urodzeń i dzietności. Kiedy wprowadzono 500 plus okazało się, że w przypadku urodzeń drugich i trzecich proces podwyższania się wieku został zastopowany na dwa lata. Kobiety decydowały się wcześniej na ciążę, wychodząc z założenia +teraz dają, to biorę, bo nie wiadomo, czy będą dawać za rok lub dwa+. Część populacji zdecydowała się więc na wcześniejszą realizację planów, jednak w kolejnych latach po wprowadzeniu 500 plus, tego efektu wzrostu urodzeń już nie odnotowano — wyjaśnił prof. Szukalski.

„Gdyby nie one, to urodzeń w Polsce byłoby jeszcze mniej” Szybko wzrasta natomiast liczba urodzeń dzieci, których matki mają inne obywatelstwo niż polskie. W 2021 roku było to 2,7 proc. wszystkich urodzeń, a jeszcze w 2015 r. odsetek ten stanowił mniej niż 0,5 proc.Większość matek w tej grupie to Ukrainki. I zauważmy, że podreperowują nam one statystyki i gdyby nie one, to urodzeń w Polsce byłoby jeszcze mniej — dodał prof. Szukalski.

Na dzietność Polek, obok czynników kulturowych, wynikających ze zmian w postrzeganiu roli kobiety, jak chęć zdobywania wykształcenia, dobrej pracy, samodzielności, wypływają także zjawiska mniej oczywiste - np. problemy ze znalezieniem partnera. I nie chodzi tu bynajmniej - jak zapewnia demograf - o wyidealizowanego „księcia na białym koniu”, lecz o całkiem zwykłego mężczyznę, nawet gorzej wykształconego czy mniej zarabiającego.

W polskich małych miejscowościach mamy do czynienia z ucieczką młodych kobiet do dużych ośrodków miejskich. W skali ogólnokrajowej, w grupie ok. 30-latków, mamy nieco więcej mężczyzn niż kobiet, bo na 100 dziewczynek rodzi się ok. 105 chłopców. Ale na przykład na podlaskiej wsi wśród osób w wieku ok. 30 lat na 100 mężczyzn przypada około 80-90 kobiet, a w wielkich aglomeracjach te proporcje wynoszą 100 mężczyzn na 110 czy nawet maksymalnie 118 kobiet. Nawet zakładając, że każdy mężczyzna zainteresowany jest długotrwałym związkiem, oznacza to i tak, że około co szósta, siódma kobieta mieszkająca tam nie ma szansy znalezienia partnera, bo jest ich po prostu za mało — tłumaczy prof. Szukalski.

Na drugim biegunie znajduje się duża grupa kobiet, które w ogóle nie dążą do posiadania dziecka, bo po prostu nie odczuwają takiej potrzeby. Niemało Polek uznaje też, że tę potrzebę zaspokoi urodzenie jednego potomka, natomiast kolejne dzieci oznaczałyby zbyt duże obciążenie finansowe. Jest też i taka grupa, która myślała kiedyś o dziecku, ale odkładała te plany tak długo aż z przyczyn biologicznych ciąża okazała się niemożliwa — wyjaśnił demograf.

Znakiem czasów jest to, że nieco ponad jedna czwarta dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich. Zdaniem socjologów świadczy to o odchodzeniu od postrzegania małżeństwa jako jedynej dopuszczalnej i idealnej formy wychowywania dziecka. Poza tym zmieniła się wizja ojcostwa - współcześni tatusiowie nie stronią od zabiegów pielęgnacyjnych i opieki nad niemowlęciem, co do niedawna uważane było za wyłączną domenę matek.

Demografowie przewidują, że wiek wchodzenia Polek w macierzyństwo będzie się nadal podwyższał, ponieważ jest on wciąż relatywnie niski w porównaniu do wieku, w jakim matkami zostają mieszkanki większości krajów Europy Zachodniej.Przez dekadę, dwie będziemy podążać w tym kierunku. Zakładamy, że typowa Polka na pewno nie będzie rodzić dzieci w liczbie wystarczającej do zapewnienia zastępowalności pokoleń, czyli możliwości utrzymania populacji na niezmienionym poziomie. Zastępowalność gwarantuje 2,1 dziecka przypadające na statystyczna kobietę. A my w najbardziej optymistycznych założeniach przewidujemy, że ten wskaźnik wyniesie 1,6, choć bardziej prawdopodobny jest 1,4-1,5 - jak przed pandemią. Nikt nie ma złudzeń, że nagle drastycznie zmieni się podejście Polek do myślenia o macierzyństwie i nastąpi wielki boom urodzeniowy — uważa prof. Szukalski.

PAP, wpolityce.pl