Wierzyński pisał o niej znakomicie, A Tuwim błyskotliwie i obficie, Konopnicka, że jej pogrześć nie damy, a Rej - żeśmy nie gęsi, bo ją mamy. Była ze mną od zawsze, od początku, jak bajka o niekończącym się wątku. W chłopięce uszy swe dźwięki sączyła, śpiewna i rzewna kołysanka miła. Nad szkolnej ławy poplamionym blatem brzmiała mi pieśnią, hymnem, poematem Rytmem wojskowym skandowała marsze od myśli bliższe, od rozumu starsze. W dal z nią płynąłem szeleszczącą rzeką Jak serce bliską, jak morze daleką. Ona mnie prawdy uczyła i świata, Jak prawda prosta i jak świat bogata. Ona mi wiatrem napełniała żagle, przez sztormy niosła, by otworzyć nagle piaskiem złocistym ustane zatoki, ciepłem przytulnym pieszcząc moje kroki. Jak płatki róży muskała mi wargi szeptem miłosnym, a słowami skargi serce ułomne w ciernie oplatała, w chmury spowita, jak piołun zgorzkniała.
Rwała mi krtań, gdym z karabinem w dłoni przez dym i zgrozę pod obstrzałem gonił. Niosła mnie krzykiem jak skrzydlata siła i w dym i zgrozę wilcze kły szczerzyła. A potem precz ją wraz ze mną wygnano, gasnące echo, rapsodię urwaną jak hejnał, kwiecie wyzbyte korzenia, widmo, własnego niepomne imienia. Teraz spod obcych tonów nawałnicy rwę ją pamięcią, tak jak ci górnicy co spod opoki wyrąbują diament, skarbiec bezcenny, ojcowski testament. Codziennie ciężej i codziennie trudniej. Obca melodia coraz głośniej dudni, a dawne pieśni na odpływach fali uchodzą w przeszłość, wciąż dalej i dalej. Lecz gdy już wszystko mi przyjdzie porzucić, aby do Polski Walczącej powrócić, wiem, że ostatnie pożegnalne słowa szepnie mi w ucho właśnie polska mowa.
Napisane w Kwietniu 2006 Koło Armii Krajowej Detroit, USA Wiersz nadesłał Tony Jasiński z naszepismo.pl
|