Spośród pieśni krzepiących serca narodu w chwilach triumfu bądź klęski, do rangi hymnu państwowego awansował "Mazurek Dąbrowskiego". Józef Wybicki napisał go w chwili odległej od świetności kraju i triumfów oręża, gdy podzielonej przez zaborców Polski nie było na mapach świata. Jeśli szukać modelu patrioty, to trudno o lepszego kandydata niż Józef Wybicki (1747–1822). Uczestnik konfederacji barskiej, działacz Komisji Edukacji Narodowej, teoretyk prawa, pisarz i publicysta czasów Sejmu Wielkiego. Zasłużony przy powstawaniu Legionów, a potem przy organizacji administracji Księstwa [Warszawskiego] i zaopatrzenia armii. Senator, a w 1809 roku "naczelnik powstania" departamentu poznańskiego. Pod koniec życia dał się uwieść carowi Aleksandrowi, ale w roli prezesa Sądu Najwyższego zachowywał się godnie. Nawet gdyby dokonał dużo mniej, autorstwo "Mazurka" zapewniłoby mu nieśmiertelność.- Andrzej Nieuważny, "My z Napoleonem", Wrocław 1999.
Z Ziemi włoskiej do Polski. Film Andrzeja Siedleckiego o Józefie Wybickim i Hymnie Polskim
The same film with English subtitles
"Mazurek Dąbrowskiego" powstał w lipcu 1797 roku we Włoszech, w miejscowości Reggio nell'Emilia nieopodal Bolonii, w czasie, gdy generał Jan Henryk Dąbrowski formował tam Polskie Legiony. Autorem słów był pisarz i polityk Józef Rufin Wybicki nieznane natomiast pozostaje autorstwo melodii osnutej na kanwie podlaskiego mazurka. Wybicki był człowiekiem czynu, między innymi jako poseł na sejm delegacyjny 1767 roku protestował przeciw gwałtom ambasadora carskiego, walczył w powstaniu kościuszkowskim.
Polski hymn narodowy powstał spontanicznie – podobnie jak "Marsylianka" – w gorącym nastroju Legionów polskich sformowanych we Włoszech, gdy latem 1797 ożyły nadzieje na wznowienie działań wojennych przeciw Austrii. Józef Wybicki, przyjaciel gen. Dąbrowskiego, działacz i pisarz patriotyczny na emigracji, wysłany z Paryża do Reggio Emilia, wzruszony widokiem znaków narodowych i mundurów o polskim kroju, znów otoczony mową polską, napisał na melodię znanego starego mazurka ludowego "Pieśń legionów polskich we Włoszech". Pieśń tę, która przeszła do historii jako "Mazurek Dąbrowskiego", autor odśpiewał po raz pierwszy zapewne na spotkaniu ze starszyzną legionową w pałacu biskupim w Reggio, mieszczącym wówczas kwaterę Dąbrowskiego (...)
Historycy nie są zgodni w kwestii konkretnej daty powstania, jak też wykonania utworu Wybickiego. Jan Pachoński i Wojciech Podgórski są zdania, że pieśń legionów powstała 16–19 lipca 1797 roku. Według Bronisława Bilińskiego powołującego się na ustalenia XIX-wiecznego badacza Wojciecha Sowińskiego, zebranie starszyzny legionowej mogło odbyć się 14 lub 15 lipca (w rocznicę zburzenia Bastylii), pieśń więc musiała powstać wcześniej. Moment pierwszego publicznego wykonania "Mazurka" na ulicach Reggio też nie jest znany. Juliusz Willaume uważa, że mogło to nastąpić podczas defilady 16 lipca. Jerzy Sobczak i Marian Przedpełski optują za dniem 20 lipca, kiedy przy pożegnaniu legionów w mieście generał Dąbrowski na Piazza Piccolo w Reggio zasadził pamiątkowe drzewko wolności (...)
Kanoniczna wersja "Pieśni legionów polskich we Włoszech" pióra Józefa Wybickiego brzmiała następująco:
Jeszcze Polska nie umarła, kiedy my żyjemy. Co nam obca moc wydarła, szablą odbijemy.
Marsz, marsz, Dąbrowski do Polski z ziemi włoski za Twoim przewodem złączem się z narodem.
Jak Czarniecki do Poznania wracał się przez morze dla ojczyzny ratowania po szwedzkim rozbiorze. Marsz, marsz, Dąbrowski...
Józef Wybicki i Henryk Dąbrowski, spotkanie z Napoleonem w Berlinie w roku 1806 |
Przejdziem Wisłę przejdziem Wartę będziem Polakami dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy. Marsz, marsz, Dąbrowski...
Niemiec, Moskal nie osiędzie, gdy jąwszy pałasza, hasłem wszystkich zgoda będzie i ojczyzna nasza. Marsz, marsz, Dąbrowski...
Już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakany: „słuchaj jeno, pono nasi biją w tarabany.” Marsz, marsz, Dąbrowski...
Na to wszystkich jedne głosy: „Dosyć tej niewoli mamy Racławickie Kosy, Kościuszkę Bóg pozwoli.”
Oryginalna wersja legionowej pieśni, od 1831 roku znanej jako "Mazurek Dąbrowskiego", uległa z czasem dość istotnym modyfikacjom. "Pieśń – z cytowanym tu tekstem – jest hymnem narodowym od zamachu Piłsudskiego w 1926 roku. W wersji oryginalnej […] pierwsza linijka brzmiała Jeszcze Polska nie umarła", jednakże sugestia, że państwo polskie mogło umrzeć z przyczyn naturalnych, zamiast zginąć w walce, zaatakowane przez wrogów, później wydała się nie do przyjęcia". [Juliusz Willaume, "Jeszcze Polska"].
W drugiej zwrotce w miejsce "Jak Czarniecki do Poznania/ wrócił się przez morze", żołnierze legionów, pragnący co rychlej znaleźć się w wolnej ojczyźnie, zaczęli śpiewać "wrócim się" i ta właśnie wersja ostatecznie się przyjęła.
Dla pełnego zrozumienia polskiego hymnu mniej obeznany z historią odbiorca potrzebuje niekiedy przypisów. W drugiej zwrotce ("Jak Czarniecki do Poznania/ po szwedzkim zaborze/ dla ojczyzny ratowania/ wrócim się przez morze") utrwalony został brawurowy wyczyn hetmana Stefana Czarnieckiego. On to – drugi z Polaków wymienionych w "Pieśni legionów" – 14 grudnia 1658 roku przeprawił na łodziach swoją konnicę, holującą płynące konie przez ok. 500 metrową cieśninę, oddzielającą duńską wyspę Als od stałego lądu, aby w następstwie wyprzeć stamtąd Szwedów.
Odmienne brzmienie refrenu pieśni: "Marsz, marsz, Dąbrowski,/ z ziemi włoskiej do Polski,/ za twoim przewodem/ złączym się z narodem", w dużej mierze wynikło ze zmian zachodzących w żywej polszczyźnie.
Rozgromiwszy Prusy pod Jeną, nadciągnął przez Berlin Napoleon do Poznania i Warszawy; poprzedzali go Dąbrowski […] i Wybicki: słowo piosnki legionowej stało się ciałem. I zdumiał się świat: naród, okrzyczany lekkomyślnym, obojętnym na własny upadek polityczny, niezdolnym do ofiar, okazał w ciągu ośmiu lat nieprzerwanie niesłychane poświęcenie krwi i zasobów, aż do zupełnego wyczerpania; jego wojsko, jeszcze roku 1790 przedmiot kpin obcych, okazało się niezrównanym w męstwie i sprawności; jego rozbawione książątko spod Blachy, Bayardem sans peur et sans reproche [bez trwogi i skazy], którego poczucie honoru i obowiązku wyszło zwycięsko z największych pokus. Kto i jak dokonał cudu nad Wisłą?
[Aleksander Brückner, "Dzieje kultury polskiej", Tom czwarty, Kraków – Warszawa 1946]
(...)Z kanonicznej wersji "Mazurka Dąbrowskiego" wypadły dwie zwrotki, pominięte w pierwszej krajowej publikacji tekstu, który jako "Piosenka patriotyczna" ukazał się w "Kalendarzyku kieszonkowym patriotycznym na rok 1807". Czwarta strofa – odnosząca się do imperialistycznych ciągot "Niemca" i "Moskala", którym kres może położyć rzadko w naszej nacji notowana pełna zgoda narodowa oraz zwrotka końcowa – nawołująca naród polski do powstania. I dobrze się stało: jeśli się bowiem wnikliwie w nie wczytać, eksponowały rodzime kompleksy, sugerując przy tym pewną pasywność naszych rodaków, nieustannie wypatrujących mniej lub bardziej należnej im manny z nieba.
Basia i jej ojciec pozostają nieznani. W koncepcji Wybickiego obie te postaci występują jako oddani ojczyźnie patrioci, wyczekujący chwili odzyskania przez nią niepodległości. Roman Kaleta zwraca uwagę, że fragment "Już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakany" powinien być odczytany jako "Już tam ojciec do swej Basi mówi zapłakanej", gdyż w wielu gwarach końcowe "-ej" jest równoznaczne z "-y" (np. zamiast "z bożej łaski" – "z boży łaski").
"Wybicki wprowadzał w życie polskie nowe i aktualne nazwiska, wodza legionów włoskich, Dąbrowskiego oraz ich patrona, podówczas jeszcze generała, Bonapartego, nade wszystko zaś ustalał nowy ton polityczny: na miejsce rezygnacji stawiał ufną w przyszłość walkę narodową o niepodległość, niepodległość tę opierając nie na rachunkach politycznych, lecz na samym fakcie istnienia narodu i jego praw przyrodzonych, biologicznych" - pisał
Julian Krzyżanowski w "Dziejach literatury polskiej".
Do dzieła Wybickiego wielokrotnie nawiązywali znani pisarze i poeci. Adam Mickiewicz już w pierwszej księdze "Pana Tadeusza": ("I z dziecinną radością pociągnął za sznurek,/ By stary Dąbrowskiego usłyszeć mazurek"), jak również w scenie koncertu Jankiela: ("I z trąb znana piosenka ku niebu wionęła,/ Marsz tryumfalny: Jeszcze Polska nie zginęła!…/ Marsz Dąbrowski do Polski! – i wszyscy klasnęli./ I wszyscy: »Marsz Dąbrowski!« chórem okrzyknęli!").
W reportażu historycznym Marka Millera ["Uczta grudniowa 1840 r. czyli dwóch na słońcach swych przeciwnych Bogów"], który jest rekonstrukcją pamiętnego paryskiego pojedynku na improwizacje między Adamem Mickiewiczem i Juliuszem Słowackim, jeden z uczestników spotkania Adam Rzążewski-Aër odnotował w swoim wspomnieniu, że:
zaproszony tam Włoch Józef Ottavi d'Ajaccio, zamiast posiłkować się imieniem solenizanta, z uporem godnym lepszej sprawy powracał do nazwiska, i "na przemian to Mikiwis, to Mikewis je wygłaszał". Po końcowym "Vive Mikiwis!" muzyk Stanisław Szczepanowski nie wytrzymał, parsknął śmiechem i "aby zatrzeć niekorzystne wrażenie" uderzył w struny gitary, dobywając melodię "Mazurka Dąbrowskiego", wówczas "Mickiewicz zaraz po pierwszych akordach mimowolnie przysunął się do stołu, oparł na nich łokcie i w dłonie twarz swą zanurzył. […] – Brawo, brawo, brawo!" zawołał na koniec.
Oszałamiającą karierę – od okolicznościowej piosenki żołnierskiej do hymnu narodowego – zawdzięcza przede wszystkim zawartej w celnej formule wstępnego dwuwiersza myśli o trwaniu narodu mimo utraty bytu państwowego. Myśl ta, obca w zasadzie prawniczej mentalności oświecenia, stanowiła fundament świadomości narodowej czasu niewoli; dlatego też Mickiewicz powie w wykładzie "Literatury słowiańskiej", że "sławna pieśń legionów poczyna się od wierszy, które otwierają historię współczesną… Słowa te znaczą, że ludzie zachowujący w sobie to, co stanowi istotę narodowości polskiej, zdolni są przedłużyć byt ojczyzny niezależnie od wszelkich warunków politycznych i mogą dążyć do jego przywrócenia" (...)
"Mazurek Dąbrowskiego" stał się wzorem dla innych słowiańskich hymnów i pieśni (...)
"Mazurek Dąbrowskiego" został oficjalnie zatwierdzony jako hymn państwowy 15 października 1926 roku. Jednak już wkrótce słowa pieśni nabrały na powrót aktualności. Oto w 21 kwietnia 1945 roku wyzwolono Bolonię, gdzie półtora wieku wcześniej stacjonował sztab Legionów Polskich gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, i gdzie w 1848 roku przez kilka dni przebywał ze swym Legionem Adam Mickiewicz; Bolonię wyzwolili żołnierze II Korpusu Polskiego gen. dywizji Władysława Andersa. Oni także chcieli ruszyć "z ziemi włoskiej do Polski".
W pierwszych dniach powstania warszawskiego zakazany przez okupanta hymn Polski miał w sobie niespożytą, euforyczną moc zagrzewającą bojowców do walki, niosącą cywilom nadzieję. Łączniczka "Sławka" (Wiesława Kamper-Gliszczyńska) napisała po latach: "»Mazurek Dąbrowskiego« rozbrzmiewał z głośników – do niedawna jeszcze tzw. szczekaczek niemieckich. Coś dławiło w gardle. Kobiety i mężczyźni płakali z radości i śpiewali stojąc na baczność. Na gmachu dopiero co zdobytej poczty głównej powiewała flaga biało-czerwona. Z chęcią bym patrzyła i słuchała, ale trzeba już było lecieć dalej z meldunkiem."
W "Pięknych dwudziestoletnich" Marek Hłasko przytacza opowieść Władysława Broniewskiego, świetnego poety, bohatera wojny polsko–bolszewickiej, który po wojnie dał się zmanipulować komunistom. "Opowiadał mi, że Bierut zaprosił go kiedyś do Belwederu i wziąwszy go pod ramię poszedł z nim do ogrodu, a w pewnym momencie powiedział: »Towarzyszu Broniewski, już najwyższy czas, abyście napisali nowy hymn narodowy«. Broniewski wysłał go do wszystkich diabłów".
Autograf "Pieśni legionów polskich we Włoszech" jako ostatni miał w rękach praprawnuk autora, Johannes von Roznowski ze zniemczonej rodziny. Paulina Ledóchowska w swoim dzienniku odnotowała pod datą 20 grudnia 1943 roku: "Przyszedł dziś list z Charlottenburga od mojego kuzyna Johanna von Roznowski. Pisze, że Berlin w gruzach, że noc spędzą z żoną w schronie, że piekło rozpętało się na ziemi. Dalej, że wśród papierów po ojcu znalazł rękopis »Jeszcze Polska nie zginęła«… Cóż mi po nim – do was, coście Polakami zostali, należy ta pamiątka – waszemu sercu zapewne bliska. Dlatego chcę wam go przesłać, jak tylko kogoś zaufanego uda mi się znaleźć. Nie wierzę, bym przeżył tę wojnę…".
Johannes von Roznowski pamiątki po polskich przodkach zdeponował w skarbcu Deutsches Reichsbank, po czym wraz z żoną w lutym 1944 roku popełnił samobójstwo. Po upadku III Rzeszy autograf legionowej pieśni Józefa Wybickiego najprawdopodobniej został wywieziony przez czerwonoarmistów do ZSRR. Zapoczątkowane przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego starania o jego odzyskanie nie przyniosły rezultatów.
Pełny tekst artykułu znajdziesz w culture.pl
TUTAJ |