Na wstępie zacytuję słowa Witolda Gadowskiego:
„Kiedyś, w latach dziewięćdziesiątych, jak rozmawiałem z ludźmi na Bałkanach, nie mogłem wyjść ze zdziwienia jak to się stało, że członkowie europejskich, cywilizowanych, posiadających ogromną kulturę narodów, naraz zaczęli się wyrzynać jak pierwotne plemiona. I wtedy wielu rozsądnych ludzi po różnych stronach barykady, bo tych barykad było na Bałkanach wiele, mówiło mi: „Zaczekaj, aż Niemcy zrobią wam to w Polsce”.
Witold Gadowski – Komentarz Tygodnia: La Pasionaria i inne rozkosze, 5/11/20
List do pana N. Szanowny panie N. List od pana otrzymałem i pragnę podzielić się kilkoma refleksjami z nim związanymi.
Pisze pan: „uważam, że rozmowa do niczego złego nie może prowadzić”, z czym nie całkiem mogę się zgodzić, a na uzasadnienie przytoczę rozmowę od której zależały losy ludzkości:
Wąż „rzekł do niewiasty: ‘Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?’ Niewiasta odpowiedziała wężowi: ‘Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: ‘Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli.’ Wtedy rzekł wąż do niewiasty: ‘Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło.’ Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy.”
Z drugiej strony całe nauczanie zawarte w czterech Ewangeliach zostało przekazane przez Pana Jezusa w formie rozmowy, głównie z Apostołami. Tak więc „rozmowa” nie jest ani dobra, ani zła, wszystko zależy kto, z kim i z jakimi intencjami rozmawia. Proszę zwrócić uwagę, że wąż – diabeł nic niewiaście nie kazał robić, wystarczyło, że zasiał zwątpienie. Wspaniały wzór do naśladowania dla współczesnej propagandy.
Wracam do czasów nowożytnych. Od 30-tu lat „prorok” Michnik, wraz ze sztabem pomocników, kusi Polaków, żeby się wyrzekli Boga, żeby się wyrzekli polskości, a w ogóle „polskość to nienormalność”. Obiecuje awans na „współczesnego człowieka – europejczyka” bez zabobonów i rasowych, narodowych uprzedzeń, które, jego zdaniem były źródłem tylu nieszczęść w historii Europy, przynajmniej tak twierdzą wszyscy wyznawcy michnizmu, których tutaj spotkaliśmy. Jeszcze trochę wysiłku, żeby usunąć wszystkie resztki patriotyzmów i Europa stanie się krainą wiecznej szczęśliwości. I znów, jak za dawnych lat, wracamy do: „Bój to jest nasz ostatni, krwawy skończy się trud, gdy związek nasz bratni ogarnie ludzki ród”. Jest to telegraficzny skrót, proszę mi wybaczyć.
Skutki tych działań doświadczyliśmy na własnej skórze. Jakiś czas temu ktoś z rodziny, wyznawca michnizmu, tak się o nas wypowiedział: „Ja nie rozumiem, doktoraty mają, a głupcy są.” Chodziło o to, że w ktoryś wyborach głosowaliśmy na Prawo i Sprawiedliwość. A całkiem ostatnio znowu zostaliśmy zaklasyfikowani jako „głupi”, tym razem, bo się nie zaszczepiliśmy. Jakakolwiek racjonalna rozmowa w takich przypadkach jest niemożliwa, no więc nie rozmawiamy. Ich nie interesują argumenty, powody, dlaczego nasze opinie są inne. Oni znają „PRAWDĘ”. Jeśli ktoś kwestionuje „PRAWDĘ”, no to musi być głupi i nie ma co z nim dyskutować.
Powyższe nie jest przyjemne, ale jest to sprawa w gruncie rzeczy błaha. Teraz o sprawie na prawdę groźnej. Prowadziliśmy dyskusję z kimś z rodziny w Polsce. On nas zasypywał linkami do Lisa i liso-podobnych. Dyskusja nie miała sensu, bo wszelkie nasze argumenty, które nie zgadzały się z „Lisem” po prostu pomijał milczeniem. W pewnym momencie doszło do ostrej wymiany zdań na temat przestrzegania konstytucji. Zarzucał nam, że nie mamy zasad moralnych i różne inne gorsze rzeczy. W końcu zapytałem go, czy jesteśmy już tak zepsuci, że jak mu ktoś da kałasznikowa to zacznie do nas strzelać. Odpowiedź była szokująca: „To przecież wy będziecie strzelać do mnie”.
Niestety nie był to przypadek odosobniony. Ktoś inny z rodziny przesłał nam kiedyś emaila: „Jak Prezydent Lech Kaczyński wyda orędzie do narodu, to woda w Wiśle będzie czerwona od krwi.” Nie powiedział nam, jak to sobie wyobrażał, chyba, że każdy pisowiak złapie za kłonicę i zmasakruje obywatelskich obywateli, bo na maczety ich nie będzie stać. W zamachu w Smoleńsku polała się krew i to nie ta, o której mówił mój rozmówca. Czy on zrewidował swoje opinie? Nie przypuszczam, byliśmy wielokrotnie w kontakcie, ale o tym wydarzeniu nigdy nie wspomniał, a ja go nie zapytałem. Nie jesteśmy w stanie śledzić propagandy w Polsce, a podsycanie tego typu emocji jest zupełnie niezrozumiałe i to w dobie oficjalnej walki z „mową nienawiści”.
Wracam do listu. Obejrzałem pana filmik z podniosłej uroczystości z udziałem waszego męczennika Adamowicza, dziwne hasełko: „Jesteśmy razem do końca świata i jeden dzień”. Lepiej niż u Pana Boga, tam po końcu świata nie ma żadnych przedłużeń, a na życie wieczne trzeba zasłużyć. „Jesteśmy razem” – kto z kim? Czy jest pan razem z Adamowiczem? A co z Lechem Kaczyńskim, albo Andrzejem Lepperem. Czy oni na to „razem” nie zasłużyli?
Dziękuję, że szczerze nas pan uprzedził, że nie jest panu po drodze z Michalkiewiczem. Oznacza to, że nie jest nam po drodze z pana poglądami, przykro mi. Napisał pan: „odkąd zostałem zaszeregowany do drugiej strony jakiejś barykady nie miałbym śmiałości zawracać panu głowę jakimiś sprawami lub opiniami”. A przecież uważa pan, że rozmowa do niczego złego nie może prowadzić. A więc ja żyję w jakimś urojonym świecie z barykadami, przeciwnikami.
Ja „barykady” ani nie wymyśliłem, ani nie zbudowałem. Ja ją odkryłem, kiedy w pewnym momencie okazało się, że straciliśmy możliwość komunikowania się, nawet wśród najbliższej rodziny. Ktoś mnie postawił po stronie głupców, nieodpowiedzialnych oszołomów, warchołów i niewiadomo co jeszcze (ale wiadomo, że mogę strzelać). Jak do tej pory nie znamy nikogo, kto by przeszedł z jednej strony barykady na drugą. W zasadzie nie znamy nikogo z tej drugiej strony barykady, kto by uznał moje prawo do innej opinii niż jego. Nie rozumiem, jakim psychotechnicznym narkotykiem zostali zatruci „przeciwnicy”, że utracili możliwość kontaktu z rzeczywistością. Tak długo, jak nie zaczną strzelać, nie traktuję ich jako realnych przeciwników, ale jako nieszczęśników zagubionych w medialnym kosmosie, a ich niezawisła wiara mnie przeraża.
Od pierwszego momentu jak dowiedziałem się o zamachu w Smoleńsku, wiedziałem, że to był zamach. Mój subiektywny rachunek prawdopodobieństwa wykluczał wypadek. Ile tysięcy lotów mamy w ciągu roku, a tragicznych wypadków kilka – kilkanaście. W ilu lotach rocznie pasażerem jest głowa jakiegoś państwa – nie wiem, ale jest to znikoma część. Dla mnie to, że samolot się rozbije bez niczyjej pomocy akurat jak ma na pokładzie prezydenta jest niemożliwe, choć teoretyczne prawdopodobieństwo nie jest zerowe. Poniżej kadr z czterdziestej dziewiątej minuty filmu „Stan Zagrożenia”. Kiedyś zatytułowałem go „uśmiech diabła”. Teraz okazało się, że były to „dwa uśmiechy”. Ciągle ubolewam nad tym, że czujność tych, którzy zginęli została uśpiona, choć musieli wiedzieć, do czego mogą być zdolni ich polityczni przeciwnicy.
|
Na zakończenie jeszcze jedna refleksja wiążąca się z Witoldem Gadowskim. Jego rozmówcy winą za międzyetniczne napięcia w Jugosławi obciążali Niemców. W Polsce Adam Michnik Niemcem nie jest. Na ratunek Gazecie Wyborczej przyjechał do Polski Soros, akurat jak byliśmy w kraju przed koronawirusem, a on Niemcem również nie jest. Zastanawia mnie, czy kiedyś w przyszłości nie zechce ktoś zagrać ukraińską kartą przeciwko Polakom. Musimy pamiętać, do czego mogą być zdolni nasi polityczni przeciwnicy.
Z poważaniem, Leszek Szymański
Sydney, 21.07.2022
|