Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
3 sierpnia 2022
Drony i zboże - czyli szczyt w Teheranie
Marek Baterowicz
Niedawne spotkanie trzech dyktatorów Putina, Erdogana i prezydenta Iranu Raisiego w Teheranie, poświęcone sytuacji w Syrii i na Ukrainie – zwłaszcza sprawie eksportu zboża – siłą rzeczy przypomina nam konferencję teherańską z 1943 roku, kiedy to poczęto embrion przyszłego imperium Sowietów. Nie udzielono nam wtedy też żadnych gwarancji, choć Wielka Trójka przyznała je Chinom i Persji. Z ustnej relacji Edena premier Mikołajczyk mógł wywnioskować, że dzieje się coś niedobrego. Potwierdziło to potem spotkanie z Mołotowem w Moskwie, a także Jałta i wreszcie Poczdam.

Tym razem w Teheranie spotkała się jednak Mniejsza Trójka, ale z wielkimi planami wobec różnych regionów planety. Putin ma takowe wobec Ukrainy, Erdogan wobec części terenów Syrii, gdzie żyją Kurdowie, a Raisi także wobec Syrii, jeśli nie cokolwiek dalej. Szczyt trzech dyktatorów wprawdzie dotyczył też spraw energii i blokady eksportu z Ukrainy, narzuconej przez Rosjan, ale wiemy, że chodzi o rzeczy dalekosiężne jak drony, pociski balistyczne i inne technologie. Świat jest przecież w wojennym chaosie, a Rosja i Iran – dotknięte sankcjami - zacieśniają więzy ekonomiczne i może militarne, przynajmniej tak sądzi włoska gazeta „La Fiamma” ( z 21 lipca br.) w artykule „Putin alla ricerca di alleati” ( Putin w poszukiwaniu sojuszników), oczywiście przeciwko NATO, uznanej przez irańskiego ajatollaha Ali Khamenei za „organizację niebezpieczną”.

Podobnie jak i dolar, który jego zdaniem powinie być wycofany stopniowo z globalnego rynku. Zapewne Iran ma jeszcze inne ambitne plany, także i prezydent Turcji. Sęk w tym, że oficjalnie kraj ten jest członkiem NATO i nie powinien podzielać irańskich fobii wobec „zachodniego oszustwa”. Zamiary Erdogana w północnej Syrii, rzekomo zainfekowanej terrorystami kurdyjskimi, powstrzymuje jednak negatywna postawa Iranu, który nie zgadza się na militarne operacje Turków w Syrii. Zależą one też od stanowiska Rosji, a zatem od jej zgody na takie operacje jak uważa artykuł z „The World Street Journal” przedrukowany w piśmie „The Australian” ( 21 lipca br.) pod znaczącym tytułem „Putin visits his brothers in arms”(!). Trzej dyktatorzy trzymają się za rączki na zdjęciu, które z pewnością obiegło już cały świat.

Narazie cieszymy się ze zniesienia rosyjskiej blokady na wywóz zboża okrętami z ukraińskich portów, czy jednak Moskwa dotrzyma porozumienia ? I właśnie w niecałe 24 godziny po podpisaniu porozumienia o odblokowaniu zboża rakiety spadły na port Odessy, kluczowy dla eksportu! I tak Moskwa złamała cynicznie zobowiązanie zaniechania ataków - kiedy ustanie ofensywa Putina na suwerenną Ukrainę ? Kilka dni temu kanał TV Deustche Welle oznajmił, że codziennie na Ukrainie giną setki rosyjskich żołnierzy...Jeśli to prawda, w takim razie niebawem nie będzie miał kto strzelać do Ukraińców. Ale tymczasem – jak komentuje Centre for Strategic Studies - Putin jest w stanie wywierać nadmierny wpływ w porównaniu do rozmiarów rosyjskiej gospodarki, a jego aktualna siła to wzbudzanie niepokoju wśród narodów.

Szczyt w Teheranie może doprowadzić do przyśpieszenia i rozszerzenia wojny na Ukrainie i sierpień pod tym względem będzie chyba przełomowy. Z drugiej strony nie wiadomo czy – poza zbrodniczym odpalaniem rakiet na miasta – Rosjan stać na poważną ofensywę. Putinowi coraz bardziej brakuje rekruta, do wojaczki nie palą się też skazani kryminaliści, którym Kreml oferuje zatarcie wyroków (i sumę 4,500$) w zamian udział w wojnie. Rosyjskim żołnierzom brakuje w ogóle motywacji, natomiast Ukraińcy wiedzą, że bronią ojczyzny.

Dlatego rosyjska ofensywa w Donbasie posuwała się wolno, dotąd nie osiągnęła wszystkich celów. A w rejonie Chersonu zaczyna się kontrofensywa ukraińska, wsparta dostawami broni zwłaszcza skutecznymi „Himarsami” z USA, helikopterami z Czech czy wyrzutniami z Polski. A Słowacy oferują 11 Migów-29. Natomiast Chińczycy nie są tak hojni, do Rosji wybiera się wprawdzie jakiś batalion z czołgami, ale nie na front jadą, lecz na Army Games. Podobna „olimpiada” wojskowa odbyła się w roku 2015 i startowało w niej aż 40 krajów, w obecnej nie będzie aż tylu „drużyn” – Rosjanie mają już mniej sojuszników, albo do udziału zniechęca taka konkurencja jak marsz w śniegu na dystansie 50 kilometrów!

A Chiny, mimo iż nie potępiły rosyjskiej inwazji na Ukrainę, to jednak po 24 lutym nie palą się do inwestycji w Rosji - ich wartość spadła do zera. A przed inwazją sięgała 2 mld dolarów, Pekin nie chce ponosić kosztów sankcji nałożonych na Moskwę jak podaje „Financial Times”, a nowe połączenie Jedwabnego Szlaku omija Rosję ( vide elig na naszeblogi.pl „Granice przyjaźni Chin i Rosji”, 27-07-22).

Makabryczne „sukcesy” Rosjanie odnotowali częściej na początku inwazji, oto np. 5 marca prawosławny kapłan ukraiński Rostysław Dudarenko próbował ( około 40 km. od Kijowa) zapobiec rozlewowi krwi i szedł z krzyżem przeciwko czołgom. Niestety, on i jego asystent, zostali zastrzeleni, a potem jeszcze czołgi przejechały po ich ciałach jak czytamy we wpisie blogera jzl „Dla zabawy przejechali po nim kilka razy czołgiem” ( naszeblogi.pl, 27-07-22). Sadyści z putinowskich batalionów pokazują światu do czego są zdolni w ramach tzw. „denazyfikacji”, głoszonej obłudnie przez reżim Kremla. Oprócz masowych zbrodni z Buczy albo Mariupola ( Rosja ma przywrócić temu miasto sowiecką nazwę Żdanowa!) wojna ta obfituje w makabryczne epizody, które także kwalifikują się do Trybunału w Hadze. A końca tej wojny nie widać, Rosjanie coraz częściej ostrzeliwują rakietami Odessę i inne miasta.

Efekt psychologiczny jest duży, ruiny także - jednak wszystko to pociąga coraz większe wydatki Kremla, bo pociski balistyczne nie są tanie jak banany. Być może dlatego Putin z Ławrowem ostatnio znowu psioczą na Żeleńskiego i nie ukrywają, że najchętniej przystąpiliby do rozprawy z rządem w Kijowie, a nie z jego armią. Tymczasem Ławrow podrózował po krajach Afryki, które nie poparły sankcji na Rosję. Celem tej „piegrzymki” było chyba szukanie nowych sojuszników, nie jest to jasne do końca podobnie jak sceny z tych wizyt. W Kairze Ławrow śmiał się do rozpuku, wtórował mu rozweselony premier Egiptu – nie wiemy jednak co było powodem tej wesołości, gdyż nie wyjaśniono tego telewidzom.

A zdaniem Aleksandra Melnika ( urodzony w Moskwie , w 1958), politologa osiadłego we Francji, który wykładał w Caen cywilizację (!) rosyjską w latach 1999-2004, sytuacja bynajmniej nie skłania do śmiechu. Zdaniem Melnika bowiem czas pracuje przeciwko Rosji i na dłuższą metę jej odosobnienie i nieobecność w układach światowych pogrąża ją powoli i nieuchronnie. Podobnie mówi inny dysydent Jurij Frelszinski, żyjący w USA, przepowiada nawet upadek Putina. Zatem przedłużanie się tej wojny nie leży w interesie Moskwy, którą Kreml bardzo pragnie wygrać zabiegając o tureckie drony, przedtem używane przez armię ukraińską.

Wiele więc będzie zależało od Erdogana, który teraz chodzi w glorii, bo przyczynił się do odblokowania eksportu zboża z Ukrainy i ukraińskie statki powiozą je w stronę Afryki. Czy dopłyną szczęśliwie ? Strona rosyjska nie jest wiarygodna, rakiety na Odessę po zawarciu porozumienia z Kremlem są tego wymownym dowodem. Płoną instalacje portów czarnomorskich, budzi się nawet UE i kontemplując tę niewiarygodność wycofuje się powoli z gazowej zależności od Moskwy. Budzą się też Czeczeńcy i zaczynają tworzyć u siebie bataliony proukraińskie, chcą też obalić Kadyrowa, który w Czeczenii jest odpowiednikiem „bieruta” czy „jaruzelskiego” i trzyma w ryzach kraj. W obliczu buntu Kadyrow nie może już wojować na Ukrainie, musi pilnować swego pro-rosyjskiego reżimu w Groznym. Być może – jak mówił niedawno prof. P. Grochmalski w TV Republika – Czeczeńcy podpalą Kaukaz i Rosję.

A zatem sypie się „federacja” rosyjska, a jej żołnierze dezerterują przy lada okazji. A w sierpniu ma ruszyć mocniej ukraińska kontrofensywa na południu.

Marek Baterowicz