Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
22 października 2022
Agryppa z Kościuszką - spotkanie na Manhattanie
fragment powieści C. Harasimowicza "Testament"

Kościuszko z Agryppą. Mal. B. Rodańska
Z naszego Stockbridge do Nowego Jorku to jest jakie sto pińćdziesiąt mil. Na kuniu chyba jechałem ze dwa dni, aż se tyłek obtarłem, bo dawnom w siodle nie siedział. Może trochu więcej jechałem niż dwa dni, nie pamiętam dokładnie. Ale pamiętam, że było pięknie na świecie, bo to był wrzesień. Mijałem złociste pola kukurydzy, gdzieś tamój pszenica jak platyna, a tamój znowuż sady gruszków, jabłonek, a tamój napęczniałe sokiem brzoskwinie. I takem sobie myślał, że Pan Bóg jest dobry, że takie cuda na ziemi robi, ale też jest zły, że w tę ziemię musi krew wsiąkać i połamane szrapnelami kości robią za nawóz dla tej kukurydzy i pszenicy.

Nie żeby często, ale czasami bąkałem o tym mojej Jane, żeby jej powiedzieć, że Pan Bóg nie tylko jest miłosierny, ale i niemiłosierny. Moja Jane na to, że grzeszę i gadam bluźnierstwa, bo to, co złe, to szatan robi. A ja jej na to, że jak Pan Bóg taki wszechmogący, to niech tego diabła za gardło chyci i go udusi, i nie będzie już zła na świecie. A ona mi na to, że jakby nie było zła, toby nie było dobra,bo wszystko by było nijakie i człowiek nie rozpoznałby, co dobre, a co złe. I takie tam mi prawiła farmazony, a ja i tak wiem swoje, bo na wojnie byłem i jestem mądrzejszy, bo się na to złe napatrzyłem.

Testament, czyli opowieść o Tadeuszu Kościuszce słowami jego ordynansa, syna afrykańskiego księcia Agrippy Hulla - Cezary Harasimowicz. Wydawnictwo Agora. Sierpień 2022

Swoją drogą, jaka ta moja Jane litościwa była wobec losu, co jej Pan Bóg ten los sprawił. Bo moja Jane była w niewoli i musiała uciec z Lenox (to jakie siedem mil od naszego Stockbridge) od okrutnego pana, bo ją bił.

Ale powiem wam, że onego wrześniowego wieczora tak sobie o Panu Bogu raźniej żem pomyślał, bo On sprawił, że Pan Generał żyje i pewnie się zara z nim spotkam, i dowiem się, co to za ważną sprawę do mnie ma.W końcu dojechałem kłusem do Manhattanu od północnej strony, gdzie tamój mieścił się dom generała Gatesa. Mogę wam powiedzieć, że to była bogata farma jak nie wiem. Miała dwieście akrów, sad jabłonkowy, ogród i warzywnik, sześć krów, trzy kunie. No mówię wam, zacne gospodarstwo. Ale to przecież generał Horatio Gates był, co pod nim walczylim w bitwie o Saratogę. A tera generał Gates gościł mojego Pana Generała.

Żem zatrzymał klaczkę, co mi ją użyczył na podróż pan Sedgwick. Staję ci ja przed bramą, a przy bramie pręży się czarny strażnik uzbrojony w długaśniego sharpsa z bagnetem i burczy w moją stronę:
– Czego tu?
– Ja do Pana Generała Kościuszki – mówię.
Ten ze sharpsem zaczyna się śmiać i łamie se język:
– No i patrzcie go, czarnucha! Do generała Kost… cus… ka!
– Ty się, żłobie, naucz wymawiać porządnie: Ta-de-usz Koś-ciusz-ko.
Trzeba było zobaczyć jego minę, jak my się rzucilim w ramiona z Panem Generałem. Tylko byłem cholernie ciekawy, po co mnie on wezwał, ale postanowiłem nie pytać, ino czekać, aż sam mi to powie.

O tym, po co pan generał Kościuszko zawitał drugi raz do Ameryki, i o kawie

Serce mi się ścisło, jakem zobaczył Pana Generała. Bo przecie Pan Generał był nie tak stary, a wyglądał na dziadka. Poruszał się o dwóch laskach, a na czole miał zawiązaną czarną szarfę, coby przykryć bliznę pewnikiem. Straszne rzeczy spotkały Pana Generała w ojczyźnie, w której walczył o wolność. Bo to było tak… Tamój jego Polska była rozłupiona na trzy kawałki, między Rosję, Habsburgów i Prusaków, i Pan Generał Kościuszko zrobił powstanie, coby jego Polska ocalała. Ale to się nie udało i koniec koń- ców Pan Generał padł okrutnie ranny w jednej bitwie, a potem trafił do carskiego więzienia.

Tymczasem zrządzeniem boskim siedział przede mną z jakąciś ważną sprawą, schorowany, prawie bez władzy w nogach, pocięty szablami, podziurawiony pikami, z potwornym bólem w głowie i w sercu. (Te wszystkie okropne wiadomości o losie Pana Kościuszki dotarły do naszego Stockbridge. Jakeśmy obchodzili święto Niepodległości 4 lipca, to nasz taki jeden polityk przemawiał na rynku i mówił, że Pan Kościuszko równy Washingtonowi. Nawet raczył się do mnie ukłonić, mówiąc, że służyłem pod Panem Generałem).

No, ale tera patrzę na mojego dowódcę i serce mi się łamie. Wszystkie goście, co nam towarzyszą, zostawiają nas w salonie, bo widzą, że my chcieliby zostać sam na sam. Nawet najbliższy przyjaciel, pan Nemcewich, któren towarzyszył Panu Kościuszce we więzieniu, taki całkiem od serca towarzysz, to on też się wycofał za próg. Ino generał Gates zatrzymał się przy klamce i rzekł:
– Gdyby coś trzeba było, kapralu, to proszę wołać.
– Ta jest, sir – odpowiadam i cieszę się w duchu, że zawołano mnie „kapralem”, bo już od dawna mnie tak po wojskowemu nie wołano.
Generał Gates zerknął na mój pistolet, co gom miał wetknięty za pasek, ale zara mu niepokój odpłynął z mętnych oczów. Tu muszę powiedzieć, że pan generał Gates to był całkiem stary, bo już miał siedemdziesiątkę na krzyżu, dlatego miał oczy takie. Ale powiem wam na ucho, że pan generał Gates to młodziej wyglądał niż Pan Generał Kościuszko. Taki los, Jezu Chryste Panie.

Jak my zostali sam na sam z Panem Inżynierem, to my patrzyli na siebie i już nie chcielim się po raz wtóry rzucać w ramiona, bo to zrobilim na ganku. Powiem wam, że cisza i milczenie czasami ważniejsza od słów i uścisków dłoni. Tyle można powiedzieć, patrząc na siebie prosto w oczy, że naprawdę. No więc milczymy, patrzymy na siebie i obrazy z wojny nam się przed oczami kołują. A to Ticonderoga, a to Saratoga, a to West Point, a to Karolina Północna i Południowa, a to Charleston, a to Filadelfia, gdzie się ostatni raz widzielim i gdzie Pan Generał mnie obdarował rycerskim pistoletem, co go tera mam za paskiem. I nie wiadomo, co mówić, od czego zacząć. No to Pan Generał pyta ni z tego, ni z owego:
– Napijesz się kawy, Grippy?


Odsłonięcie rzeźby T.H. Sugg "Kościuszko z Agryppą Hull" w Ambasadzie RP w Canberra. Na zdjęciu działacze KHI Andrzej Kozek i Felix Molski. Foto Bogumiła Filip

Tu muszę wam powiedzieć, że Pan Generał niemiłosiernie lubiał kawę. Wypijał ją galonami. No, może ciutkę przesadziłem, ale dużo jej wypijał, tej kawy. Trochu mi głupio, że tak siedzę naprzeciw Pana Generała przy stoliczku jak równy z równym, bo raczej to ja stałem w gotowości przy Panu Kościuszce, bo żem był przecież ordynansem, i to ja pytałem: „Może naparzyć kawy, sir?”, a tu tera Pan Generał mnie pyta, czy nie napiję się kawy. No to, żeby być grzecznym, mówię:
– Pan Generał pozwoli, że mu naleję najsampierw – tak mówię, bo widzę, że Panu Kościuszce trzęsą się ręce.

Nalewam kawy do porcelanowej filiżanki, tak cieniuśkiej, że można przez nią popatrzeć na świat jak przez szybkę. Nie to co gliniany kubek, jak na wojnie. I tak sobie główkuję, że taki gliniany kubek jest trwalszy, bo wbił się w pamięć jak gwóźdź. A taka porcelanka to słabiutka, ciut jak przelotna myśl. Patrzy na mnie twardym wzrokiem Pan Generał, a ja wiem, że to rozkaz, więc nalewam sobie kawy także samo. Potem dolewam śmietanki Panu Generałowi z dzbanuszka.Nie więcej niż trzy krople, tak jak zawsze lubiał. I jedną łyżeczkę mu słodzę. Mam chętkę posłodzić sobie ze dwie, a nawet trzy łyżeczki, bo bardzo lubieję słodkie, a nie stać nas w Stockbridge na dużo cukru, ale tego nie robię, bo nie wypada przecież. W milczeniu pijemy pachnącą kawę, a ja udaję, że nie widzę, jak się Panu Kościuszce dłoń trzęsie.

Recenzja Ernestyny. Przeczytaj

Wreszcie Pan Generał przerywa ciszę:
– Dobrze cię widzieć, Grippy.
Ja na to:
– To wielki dzień dla mnie, Panie Generale, że Pan Bóg dał nam się znowu spotkać.
– No tak – on na to wzdycha.
I znów zapada milczenie.
I znów nam obu się w oczach kołują obrazki, co ich trudno opisać.I w uszach słychać świsty, krzyki, jęki, ale też śmiechy i piszczałki, i bębny, i

Yankee Doodle went to town
A-riding on a pony,
Stuck a feather in his cap
And called it macaroni.
Yankee Doodle keep it up,
Yankee Doodle dandy,
Mind the music and the step,
And with the girls be handy

I czuję, jak mi stopy krwawią, bo buty mi się rozlecieli, i gniecie mnie głód w kiszkach, i czuję, że zara żołądek mi się rozpadnie na kawałki ze strachu, bo szrapnel przeleciał obok mnie i urwał pół głowy wojakowi, co obok mnie stał, i czuję, jak słodko-gorzka kawa rozpływa mi się po ciele, i widzę, jak błękitne oczy mojego Pana Generała wpatrują się we mnie, choć błękit tych oczów już przykryty mgiełką.

– Co u ciebie, Grippy?
– Bóg dał, że znośnie, sir. Mieszka się tamój w Stockbridge, ma się trochu poletka obok strumyka Konkapot i w Cherry Hill, ma się żonę Jane i dwa dziecka. Jamesa, co się tera urodził, i Charlotte, co się spłodziła dzięki Panu Generałowi.

Pan Generał podnosi brwi, jakby chciał nimi przebić ze zdziwienia sufit razem z dachem, i pyta:
– Dzięki mnie? Grippy, ty znowu coś bajdurzysz?
No i jak tu Panu Kościuszce wytłumaczyć, że mi flecik akuratnie jakoś tak zagrał, kiedy byłem w żałobie po kłamliwej wiadomości o śmierci Pana Generała, i jak raz moja Jane miała akuratne dni do zaciążenia. I wreszcie się udało zaciążyć, bo my już tracili nadzieję.No jak to wyjaśnić? Nijak się nie da, więc zbywam pytanie wzruszeniem ramion. I żeby nie było niegrzecznie, mówię:
– A jeśli można, sir, to ośmielę się spytać: pewnie jaka ważna rzecz sprowadziła Pana Generała do nas?

– Owszem – odpowiada Pan Generał i dodaje po chwilce: – Chcę odzyskać pieniądze, które mi się za wojaczkę należą.
– A co ja mam do tego, sir? – odpowiadam i czuję, że ze zdziwienia brwi tera mi się podnoszą prawie do sufitu. – Po to mnie Pan Generał wezwał? Że ja niby komornik?

– Powiem ci, po co cię wezwałem, ale jeszcze nie teraz.
I Pan Tadeusz Kościuszko nie powiedział mi, po co mnie wezwał, a ja prawie żem spuchł z ciekawości.

Tu Kulturalny Sklep. Kup książkę, ebook, audiobook


Kościuszko z Agryppą w ogrodzie nad Hudson River. Ilustracja do antologii "Kosciuszko.Friend of Humanity".Mal. Barbara Rodańska, 2017