Przy starej stajni opodal miasta
pasterze swoją trzódkę pasali
bojąc się wilka co w lesie mieszkał
nocą na zmianę wartę trzymali
Wilk to okrutny siał trwogę wielką
podobno taki już instynkt jego
czekał cierpliwie nim mrok zapadnie
by porwać i zjeść baranka małego
Gdy tak czatował czekając chwili
na niebie jasna gwiazda błysnęła
głosząc radośnie całemu światu
że Maria Panna dziecię powiła
Wtedy to Anioł zstąpił na ziemię
budząc pasterzy z snu głębokiego
by poszli do stajni godnie przywitać
przyszłego Zbawcę świata całego
Wilk chociaż głodny śpieszy w ich ślady
ciekawość pali zmysły i oczy
- Jak mogli zostawić owce bez straży
i biec do stajni gdzieś w środku nocy
Nie mogę pojąć ludzkiej głupoty
że można tak dziecku kłaniać się nisko
dawać prezenty gdy bieda gniecie
jak by to było wielkie panisko
Nareszcie poszli sobie pasterze
zasnęli wszyscy śpi też Maryja
wilk wszedł do stajni już zęby szczerzy
.-.Ha !! widać szczęście mi dzisiaj sprzyja
mam wreszcie jadło i to darmowe
Oj!! będzie uczta jakich niewiele
tyle pyszności dawno nie miałem
zjem sam i z nikim się nie podzielę
Wilk z apetytem patrzy na dziecię
smacznie wygląda jak by nie było
otworzył paszczę już łapą sięga
kiedy... dzieciątko się uśmiechnęło
-Dobrze że jesteś kochany wilczku
przecież na ciebie ja też czekałem
chodź cię pogłaszczę przytulę mocno
wiesz ja od razu cię pokochałem
Zapłakał wilczek rzewnymi łzami
nikt tak do niego dotąd nie mówił
nikt nie pogłaskał nikt nie przytulił
nikt nie uśmiechał i nikt nie lubił
I pękła skóra na grzbiecie wilka
wyszedł z niej człowiek zupełnie nowy
taki prawdziwy z krwi i kości
i do pomocy wszystkim gotowy
Ukląkł przed małym całował rączki
czując w swym sercu tyle tkliwości
chciał skrzywdzić dziecię a w zamian dostał
skarb najcenniejszy morze miłości
Renia Sobik
|